Przez lata diesel był jednym z najbardziej faworyzowanych napędów w Europie. Do czasu. Wraz z pędem ku elektromobilności diesel stał się zbędny. Jego popularność (to wciąż znakomite źródło napędu w transporcie, jak i w przypadku długich podróży autami osobowymi) drastycznie spada na naszym kontynencie. Sprzedaż nowych samochodów z silnikami wysokoprężnymi maleje z kwartału na kwartał. Europejczycy przesiadają się do aut benzynowych, hybrydowych i elektrycznych. Na tym nie koniec.
Choć sprzedaż maleje to wcale nie oznacza, że diesel powinien szybko zniknąć z naszych ulic. Wciąż nie ma rozsądnej alternatywy dla oleju napędowego w przypadku branży transportowej (szczególnie na długich dystansach). W przypadku samochodów osobowych diesel wciąż ma sens, szczególnie gdy dotyczy dużego ciężkiego pojazdu (np. SUV, terenowe) wykorzystywanego do holowania czy też do częstych podróży na długich dystansach. Niemieckie władze nie kryją obaw, że wkrótce wiele może się zmienić, a diesel skończy na złomowisku.
Volker Wissing, niemiecki minister transportu w otwartym liście do Ursuli von der Leyen ostrzega przed planami Komisji Europejskiej w zakresie wyeliminowania z dróg milionów pojazdów z silnikami diesla. A przedstawiciele FDP nie szczędzą gorzkich komentarzy – "Wydaje się, że Komisja Europejska i jej przewodnicząca są zdeterminowani, aby przeprowadzić prawdziwą kampanię przeciwko samochodom i mobilności indywidualnej".
Diesle na złom? Volker Wissing wspomina o ryzyku zakwestionowania homologacji Euro 5 i Euro 6. Wszystko z powodu toczących się postępowań przez Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości (ETS). W sprawie C-308/23, w której pozwanym jest Mercedes Benz ETS zajmuje się pytaniem prejudycjalnym sądu w Duisburgu w zakresie układów kontroli i ograniczania emisji spalin. Podobnie jest w przypadku sprawy C 251/23, która dotyczy normy emisji spalin Euro 5, procedury NEDC i potencjalnego roszczenia nabywcy pojazdu o odszkodowanie od producenta pojazdu. Pozwanym jest także Mercedes.
W czym rzecz? Niemiecki minister transportu nie kryje obaw wobec potencjalnych zmian w przypadku wymogów dopuszczalnych wartości zanieczyszczeń. Zdaniem Wissinga łatwo będzie zakwestionować dotychczasowe homologacje Euro 5 i Euro 6 (a to flota ponad 8 milionów aut wysokoprężnych w Niemczech). Urzędnik wskazuje, że wedle Komisji Europejskiej, samochody powinny mieścić się w obowiązujących normach emisji spalin bez względu na styl jazdy (testy przeprowadzono symulując płynną i spokojną jazdę zgodnie z przepisami i procedurą NEDC). Co to oznacza?
Łatwo o błędny wniosek, że należy spełniać normy bez względu na to, czy kierowca jeździ ostrożnie, dawkując pedał gazu, czy też wykorzystuje pełne możliwości silnika. Nawet w przypadku jazdy z maksymalnym obciążeniem (pedał gazu w podłodze, holowana przyczepa) oraz np. pod górę emisja wciąż powinna być w dopuszczalnym limicie. W praktyce to nierealne. Problem w tym, że nikt wówczas nie projektował samochodów z myślą o spełnieniu wymogów, których nie uwzględniono w ówczesnych przepisach. Auta z czasów Euro 5 to nie są pojazdy, które przygotowano do bardziej realistycznych testów w realnych warunkach drogowych (RDE – Real Driving Emissions). Skoro zgodnie z ostrzeżeniami ministra ich homologacja zostanie podważona, to automatycznie wiąże się to z wycofaniem z ruchu. Tak przynajmniej wynika z ponurego scenariusza kreślonego przez niemieckie władze.
Na reakcję Komisji Europejskiej nie trzeba było długo czekać. Głos zabrał Thierry Breton sprawujący funkcję komisarza ds. rynku wewnętrznego. Komisarz zastrzegł, że nie może komentować postępowań toczących się przed ETS. Podkreślił jednak, że obawy niemieckich władz są bezpodstawne, a opinie na temat spełniania norm emisji spalin przy jeździe z pełnym obciążeniem są błędne. Przywołał również fundamentalną zasadę lex retro non agit (prawo nie działa wstecz) – "Komisja nie ma zamiaru wprowadzać zmian z mocą wsteczną".
Breton skorzystał z okazji i podkreślił, że "Komisja będzie w dalszym ciągu promować rozwiązania promujące czyste i zdrowe powietrze oraz promować przewidywalne i możliwe do wdrożenia ramy prawne". Nietrudno przewidzieć, że promowanie to m.in. większy nacisk na transport zeroemisyjny. A z tym wiąże się m.in. upowszechnianie stref czystego transportu. Im będzie ich więcej, tym diesel spełniający normę Euro 5 czy Euro 6 będzie coraz mniej pożądany. Prędzej czy później pożegnamy diesla w Europie.