Gdy pięcioosobowy Scenic trafił do sprzedaży, dało się zauważyć zapotrzebowanie rynku na samochód gotowy wozić siedem osób. W pracowniach Renault wydłużono zatem płytę podłogową Scenica II generacji, przeprojektowano mu nieco wnętrze, a miejsce na dwa tylne fotele znalazło się w... bagażniku. Przy okazji przeróbek niewiele miejsca zostało na bagaż, ale pomyślano za to o niezliczonej ilości schowków w podłodze, fotelach i desce rozdzielczej. Nowy Scenic z przydomkiem Grand miał zawojować świat.
Czy się udało? Tylko 27 proc. klientów, którzy wybrali kompaktowego vana Renault, postawiło na wydłużoną wersję właśnie z siedmioma miejscami. Dobrze na rynku radziła sobie natomiast wersja pięcioosobowa. Do końca maja 2006, w ciągu niespełna trzech lat od wprowadzenia tego modelu do sprzedaży, zakłady w Douai wyprodukowały sporo ponad 700 tys. Grand Sceniców. I chyba dlatego konstruktorzy z Francji postanowili przy okazji faceliftingu Scenica II wprowadzić na rynek wersję Grand, ale także z pięcioma fotelami.
Zderzak to za mało
Mortefortaine pod Paryżem, ośrodek testowy C.E.R.A.M. To miejsce, w którym auta testuje wiele koncernów: Audi, Citroën, Peugeot, Opel, także Renault. Podczas mojej ostatniej wizyty udało mi się tutaj wypatrzyć trzymanego w ukryciu Citroena C6. I tym razem, jak tylko minęliśmy bramę, zacząłem się uważnie rozglądać. Niestety, bez rezultatu. Najwyraźniej wszystkie atrakcje dobrze pochowano. Gdzieniegdzie przemykały jedynie czerwone i srebrne Renault Clio Sport, ale to żadna nowość, niedawno jeździliśmy jednym takim w Warszawie.
Bus wreszcie się zatrzymał. Przed nami trzy rzędy Sceniców. Prawdę mówiąc, gdyby nie nowe kolory, miałbym kłopot z odróżnieniem ich od tych sprzedawanych teraz. Ciekawe, że niedawno, przy okazji prezentacji odświeżonej Thalii, nasz redakcyjny kolega miał podobne wrażenie. Widać Renault nie chce już szokować. Szkoda. Gdzie te czasy, gdy pojawiały się kwadratowy Espace, futurystyczne VelSatis i Avantime czy wielkoseryjny Megane ze swoim baloniastym tyłem...
Jeszcze przed konferencją rezerwuję sobie błękitnego Grand Scenica w wersji pięcioosobowej. Wcale nie z uwagi na ilość miejsca na tylnych siedzeniach. Moją ciekawość budzi przede wszystkim silnik i skrzynia biegów - dwulitrowy diesel to pierwszy taki silnik opracowany w ramach aliansu Renault i Nissana. Pieszczotliwie nazwany M9R pojawi się z pewnością w Qashqaiu i wielu innych samochodach obu koncernów; w Scenicu ma swoją premierę. Z bliska dostrzegam także kilka drobnych zmian na zewnątrz: nieco inny kształt zderzaków, nowe reflektory, diodowe tylne światła i nowy wzór aluminiowych szesnastocalowych felg.
Twarzowy błękit
Wsiadam za kierownicę pięcioosobowego Grand Scenica. Wnętrze niemal identyczne jak w poprzedniej wersji. Bardzo dobre spasowanie poszczególnych elementów wykończenia, do tego przyzwoitej jakości materiały i miękka deska rozdzielcza. No dobrze, ale to już standard w tej klasie. Jakoś trudno mi uwierzyć w zapewnienia, jakie padły na konferencji, że "zmiany wprowadzone w kabinie nowego Scenica polegały na modernizacji i wzbogaceniu wykończenia, podniesieniu trwałości elementów kabiny i jakości wykończenia". Znów marketingowy slang. W rzeczywistości zmieniono niewiele. Są nowe kolory, na desce pojawił się wyświetlacz nawigacji, na rzecz automatycznego hamulca postojowego znikła tradycyjna dźwignia "ręcznego".
Po kilku kilometrach jazdy rezygnuję z systemu nawigacji Carminat ITS. Wolę tradycyjną mapę. W zamian głośniej reguluję radioodtwarzacz (wbudowana zmieniarka na sześć płyt CD z możliwością odczytu plików MP3) i sprawdzam układ sterowania telefonem z zestawem głośno mówiącym Bluetooth. Ot, taki multimedialny miks z centrum dowodzenia nieco przypominającym iDrive w BMW. Renault po raz pierwszy zastosowało coś podobnego w tej klasie samochodów. Brawo. "Joystick" układu znajduje się pod prawą ręką tuż przy podłokietniku. Niestety, na zgłębienie całej elektroniki szkoda mi czasu, bo jeszcze dziś wracamy do Polski. W głowie została mi tylko informacja, że Carminat ITS to obecnie najszybszy system nawigacji na rynku. Co to znaczy? Czas odpowiedzi po zaprogramowaniu trasy jest krótszy niż 5 s. Niestety, trasy z Paryża do Wąchocka Carminat nie znalazł. Daję więc spokój.
Wspólne z Nissanem
Czas skoncentrować się na jeździe. Dwulitrowy silnik w połączeniu z zupełnie nową, sześciobiegową skrzynią automatyczną radzi sobie bardzo dobrze. Przyjemność jazdy psuje nieco hałas silnika dobiegający do wnętrza zarówno na postoju, jak i podczas jazdy. Od 120 km/h drażniący staje się także świst szklanego dachu. No, ale to wyposażenie dodatkowe.
Moc 150 koni mechanicznych i 340 Nm momentu obrotowego - trzeba przyznać - dobrze pasuje do sporego i ciężkiego (ponad 1500 kg) Grand Scenica. To w końcu najmocniejszy diesel w ofercie. Na sportowe osiągi nie ma jednak co liczyć, w końcu to typowe auto rodzinne. Do setki jednak rozpędza się w niespełna 10 sekund. Kłopot w tym, że do 2200 obr./min auto nie ma ducha. Dopiero powyżej tej granicy jazda staje się dynamiczna.
Spory plus należy się zautomatyzowanej skrzyni Proactive AJ0 zbudowanej również wspólnie z Nissanem, a produkowanej w zakładach Jatco koło Yagi w Japonii. Kolejne biegi wchodzą bardzo płynnie. Wystarczy mocniej "kopnąć" w pedał gazu, by zadziałał "kick down" i skrzynia zredukowała przełożenie nawet o dwa biegi. Wszystko to zasługa sprawnej elektroniki. Specjalny moduł zbiera i analizuje różne parametry podczas jazdy (prędkość samochodu, prędkość obrotową i moment obrotowy silnika, położenie pedałów) i decyduje o wyborze odpowiedniego przełożenia. Podczas postoju natomiast nie trzeba cały czas trzymać wciśniętego hamulca. Skrzynia wysprzęgla się bowiem automatycznie. Wystarczy jednak dotknąć pedał gazu, by auto ponownie ruszyło z miejsca. Ma to zmniejszyć zużycie paliwa i zmniejszyć drgania podczas pracy na biegu jałowym.
Wypróbujmy teraz tryb ręczny. Dźwignia wędruje lekko w lewo. Teraz sam decyduję, na którym biegu chcę jechać. No, może nie tak do końca, bo nie mogę np. ruszyć z dwójki, nie mogę też zredukować przy bardziej dynamicznej jeździe z czwórki na dwójkę. Muszę poczekać, aż obroty spadną i komputer pozwoli na redukcję. Przez cały czas mam jednak wrażenie, że w trybie automatycznym skrzynia szybciej zmienia biegi niż w sekwencyjnym.
W porównaniu z cztero- lub pięciobiegową skrzynią automatyczną konstrukcja ta ma dwie zalety - krótszy pierwszy bieg ułatwia ruszanie z miejsca, a dłuższy szósty bieg zmniejsza zużycie paliwa i hałas podczas szybkiej jazdy. I to wszystko przy niewielkiej wadze (93 kg) całej skrzyni. AJ0 może współpracować z silnikami wysokoprężnymi i benzynowymi, jest też przygotowana do pracy z napędem 4x4. Może Scenic znów doczeka się takiej wersji?
Oprócz najmocniejszego diesla - w przypadku pięcio- i siedmiomiejscowego Grand Scenica - klienci mogą wybrać także silniki wysokoprężne Common Rail: 1.9 dCi 130 KM, 1.5 dCi o mocach 105 i 85 KM oraz cztery 16-zaworowe silniki benzynowe: 1.4 98 KM, 1.6 112 KM (dostępny w Polsce w wersji LPG), 2.0 134 KM oraz sportowy 2.0 turbo o mocy 163 koni mechanicznych. Ofertę uzupełnia skrzynia automatyczna Proactive o czterech przełożeniach.
Kuracja odchudzająca
Długo zastanawiałem się, po co zmieniano dobrze zestrojony układ jezdny znany z poprzednich Sceniców. Tutaj miał być poprawiony i dodatkowo usztywniony. O ile na równej drodze auto sunie bez zastrzeżeń, na nierównościach wysokie nadwozie zaczyna się nieprzyjemnie przechylać i trząść. Zwłaszcza jego przód. Najgorsze dla Grand Scenica są jednak poprzeczne nierówności. Przednie kolumny MacPhersona z dolnymi wahaczami trójkątnymi słabo sobie z nimi radzą.
Lepiej jest z tyłu. Belkę skrętną dostosowano specjalnie do silnika 2.0 dCi. Zaraz, zaraz! Może to właśnie z powodu ciężkiego diesla przód auta zachowuje się tak nerwowo? Bingo! Przekonałem się o tym, gdy zafundowałem sobie przejażdżkę Scenickiem z benzynowym silnikiem 1.6 i 6-biegową manualną skrzynią biegów (to również zupełnie nowa przekładnia zbudowana wspólnie z Nissanem). Auto nie do poznania: pewnie trzyma się drogi, nie buja, a wszelkie nierówności wybiera płynnie i, co najważniejsze, cicho. Blisko 200 kilogramów mniej robi swoje.
Podobnie w obu autach zachowuje się natomiast elektryczny układ kierowniczy. W porównaniu z poprzednią wersją Scenica wyposażono go w nowy blok elektroniczny, który działa precyzyjniej i płynniej. Nie przenosi także drgań na kierownicę i jedynie mógłby być bardziej progresywny (im szybciej jedziesz, tym ciężej działa wspomaganie).
Pozory już nie mylą
Zbliża się 17. Szybko muszę znaleźć miejsce i zostawić auto. Tym samym sprawdzam system wspomagania parkowania. W nowym Scenicu działa on także z przodu. I właśnie przednie czujniki aktywne są bez przerwy podczas jazdy. Gdy wykryją przeszkodę w odległości mniejszej niż 60 cm, dają znać kierowcy. Tylne sensory aktywują się dopiero po włączeniu wstecznego biegu. Odruchowo sięgam po kluczyk, żeby wyłączyć silnik. No tak, w Renault sprawę załatwia karta "hands-free", która - aż wstyd się przyznać - nie wiem, gdzie się podziała. Wciskam "STOP" i od razu czuję, jak przestaje działać wzmocniona przy okazji faceliftingu klimatyzacja (za oknem ponad 25 stopni).
Na lotnisko jedziemy ośmioosobowymi Traficami. Tutaj siedzenia w trzecim rzędzie są pełnowymiarowe. Chyba dobrze, że Grand Scenic przestał udawać coś, czym nigdy nie był. Po co kupować siedmiomiejscowe auto, do którego i tak nie zmieści się siedem osób? A tak w wersji pięciomiejscowej z Grand Scenica robi się całkiem przestronny, rodzinny i funkcjonalny minivan z miejscem na bagaż. Za testowaną wersję trzeba zapłacić (raptem?) 101 300 zł. Renault konkurencję będzie miał jednak ostrą. Niebawem do sprzedaży trafi Citroën C4 Picasso.
Dobrej jakości materiały, przemyślane i funkcjonalne wnętrze, wygodna pozycja za kierownicą, automatyczna skrzynia biegów
Zbyt miękkie zawieszenie dla wersji 2,0 dCi, krótki zakres regulacji kierownicy
Nowy Renault Grand Scenic to udany minivan i szkoda, że tak mało różni się od swojej poprzedniej wersji. Konkurencja w segmencie mini MPV jest jednak ostra. Na rzecz Scenica przemawia cena. Renault musi stawić czoła m.in. droższej Toyocie Corolli Verso (od 74 tys. zł), Oplowi Zafirze (od 72 tys. zł) czy VW Touranowi (od 77 tys. zł) i tańszemu Fordowi C-Max (od 66 tys. zł), Peugeotowi 307 SW (od 67 tys. zł) oraz Citroenowi Xsarze Picasso (od 51 tys. zł), który wśród minivanów sprzedaje się w Polsce najlepiej.