Kierowcy często wpadają w panikę podczas kontroli drogowej, zwłaszcza jeśli zostają zatrzymani z powodu drobnej usterki, jak przepalona żarówka czy brak trójkąta ostrzegawczego. Choć mogłoby się wydawać, że to tylko formalność, nieodpowiednia reakcja może pociągnąć za sobą niepotrzebne konsekwencje. O co dokładnie chodzi?
Policjant pyta, czy jesteś świadomy, że nie działa tylne światło. Jeśli odpowiesz coś w stylu "nie mam pojęcia, nie umiem tego sprawdzić", możesz zostać uznany za osobę, która zaniedbuje stan techniczny pojazdu. A to otwiera drogę do dokładniejszej kontroli, w tym m.in. trzeźwości czy dokumentów auta. W przypadku innych wykroczeń, które mogą zostać uznane za przejaw rażącego niedbalstwa, grozi nawet utrata dowodu rejestracyjnego lub skierowanie auta na dodatkowe badanie techniczne.
Podczas kontroli drogowej funkcjonariusze często zadają proste pytanie: "Gdzie trzyma Pan/Pani gaśnicę?". Wbrew pozorom to nie tylko ciekawość. Brak odpowiedzi lub wskazanie pustego bagażnika to sygnał, że kierowca nie ma wymaganego wyposażenia. A za to grozi nawet do 3000 zł mandatu, w zależności od sytuacji.
Wielu kierowców próbuje rozładować napięcie żartem, co w niektórych przypadkach tylko pogarsza sprawę. Wypowiedzi w stylu: "Nie wiem, może żona ją gdzieś schowała?" lub "Przecież i tak nic nie gaszę, jak się pali" mogą zostać odebrane jako brak odpowiedzialności. Złota zasada? Odpowiadaj krótko, rzeczowo i bez prowokowania. Im mniej kontrowersyjnie, tym szybciej zakończy się kontrola.