Kolejna polityczna awantura. Politycy biją pianę. "To była taka kiełbacha wyborcza"

Wznowienie poboru opłat za przejazd autostradą A1 między Toruniem a Gdańskiem nadal wzbudza wielkie emocje. Co oczywiste, niezadowoleni są zwłaszcza politycy aktualnej rządowej opozycji, którzy uważają, że pomysł był trafny i wpływał na m.in. poprawę bezpieczeństwa kierowców. Na niedawno zwołanym specjalnym posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury poświęconemu kwestii bezpłatnej trasy AmberOne aż wrzało.

Bezpłatna autostrada A1. Polityczna żonglerka

Krótko przed wyborami parlamentarnymi w 2023 roku poprzedni rząd chcąc, najwidoczniej przypodobać się wyborcom, ustawą z 26 maja zniósł opłaty dla kierowców pojazdów o dmc poniżej 3,5 t na wszystkich płatnych autostradach zarządzanych przez GDDKiA, a więc A2 Konin - Stryków (ok. 99 km) oraz A4 Wrocław - Sośnica (ok. 162 km). Na tym się jednak nie skończyło. Władze wpadły na pomysł, by tymczasowo (od września do końca roku) znieść opłaty także na trasie A1 między Toruniem a Gdańskiem, czyli tzw. autostradzie AmberOne, która zarządzana jest przez spółkę Gdańsk Transport Company. 

Zobacz wideo

Oczywiście zarządca nie zgodził się znieść opłat z dobroci serca. By zrekompensować koszty utrzymania trasy i potencjalną utratę wpływów, Rząd podpisał z nim stosowną umowę, która pochłonęła ok. 70 mln zł. Oznacza to, że na wygodę kierowców z woj. kujawsko-pomorskiego i pomorskiego, czyli osób, które w największym stopniu korzystają z trasy, "złożyli się" wszyscy obywatele, a więc także ci, którzy nie posiadają prawa jazdy.

Po wygranych wyborach nowa rządowa koalicja (KO-Trzecia Droga-Nowa Lewica) postanowiła przedłużyć na cały 2024 rok zawieszenie opłat. Jak łatwo można było się domyśleć, decyzja wynika z czysto politycznego PR - świeżo mianowana ekipa nie chciała wystawić się na krytykę ze strony opozycji, która mogłaby zarzucić im rzekome działanie na szkodę obywateli. Co warte odnotowania, ze słów samego premiera Donalda Tuska można było wyczuć niechęć co do samej idei przedłużenia bezpłatności odcinka A1.

Podzielam opinie tych wszystkich, którzy zastanawiają się, czy finansowanie przez wszystkich podatników darmowej autostrady, także przez tych, co nie korzystają z niej. Są rodziny, które nie korzystają, bo są niezamożne, bo nie mają na paliwo, nawet zdarzają się wciąż rodziny bez samochodu, żeby one współfinansowały darmowe przejazdy dla tych, którzy korzystają z autostrad, to zawsze znak zapytania, który towarzyszy tego typu decyzjom. Ale ponieważ ludzie się przywiązują do tego, co jest dla nich korzystne, rolą nowej władzy, rolą naszego rządu nie jest dewastowanie ludziom planów i pozytywnych przyzwyczajeń do lepszej, a nie gorszej sytuacji, dlatego jesteśmy tu bardzo ostrożni, nie przewidujemy żadnych strat dla ludzi

- stwierdził Tusk podczas jednej z konferencji. Zgodnie z decyzją rządu autostrada pozostała bezpłatna do końca 2024 roku, a od pierwszego stycznia tego roku pobieranie opłat zostało przywrócone. Jak argumentowali to rządzący, wpływy z opłat są istotnym źródłem finansowania infrastruktury drogowej, przez co konieczne było ich przywrócenie, aby utrzymać wysoki standard autostrad.

Oczywiście decyzja ta spotkała się z ostrą krytyką opozycji, zwłaszcza polityków PiS, którzy wychodzą z założenia, że darmowe przejazdy poprawiały bezpieczeństwo i odciążały inne drogi, zmniejszając liczbę wypadków na trasach alternatywnych. Niedawno zwołano specjalne posiedzenie komisji Infrastruktury, by wspólnie omówić kwestię bezpłatności tras.

Politycy o bezpłatnym korzystaniu z autostrady A1 Toruń - Gdańsk.

Były wiceminister infrastruktury Rafał Weber (PiS) podkreślił, że większa liczba pojazdów na autostradach przekłada się na wyższy poziom bezpieczeństwa. "Im dłuższa sieć dróg szybkiego ruchu, tym mniej wypadków, a więc i mniej rannych oraz ofiar śmiertelnych. W pierwszej kolejności z tego powodu zdecydowaliśmy się na zwolnienie z poboru opłat" - stwierdził polityk cytowany przez redakcję portalsamorzodowy.pl. Jego zdaniem powrót do systemu opłat spowoduje, że część kierowców wybierze drogi niższej kategorii, co zwiększy zagrożenie na lokalnych trasach.

Z kolei obecny wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec (Polska 2050) argumentował, że państwo straciło na zwolnieniu z opłat 319 mln zł (łączne koszty za 2023 i 2024 rok). Jak przekonywał, koszty były wysokie, a uzyskane efekty w zakresie bezpieczeństwa – niewielkie. Dodał też, że kierowcy mają alternatywne, darmowe drogi ekspresowe S5 i S7, które odciążają ruch i zapewniają wysoki poziom bezpieczeństwa. Ministerstwo przekonuje, że wpływy z przywróconych opłat zostaną przeznaczone na rozwój infrastruktury, remonty i modernizacje istniejących odcinków.

Krytykiem decyzji rządu jest również poseł Mariusz Krystian (PiS). Jego zdaniem transport drogowy powinien być bezpłatny, dodając przy tym, że tok myślenia rządzących jest błędny - "należałoby wprowadzić opłaty na wszystkich drogach, bo wszystkie powstają za pieniądze publiczne". W odpowiedzi Marek Sowa (KO) wskazał, że system, w którym część kierowców płaci za przejazd, a inni są zwolnieni, jest niesprawiedliwy. Argumentował, że opłaty za infrastrukturę drogową funkcjonują w większości krajów europejskich i stanowią standardowy mechanizm finansowania utrzymania dróg. "Państwo nie może sobie pozwolić na taki system, że jedni płacą dwa razy, a drudzy w ogóle. To jest po prostu nieuczciwe. Wolałbym, żeby wszędzie było np. 10 gr od kilometra, a nie, że jeden płaci 100 czy 60 zł, a inny nic" - dodał.

Brak opłat za przejazd autostradą A1. Kiełbasa wyborcza warta miliony

Bardzo trafnie wypunktował opozycyjnych polityków Mirosław Suchoń z Polski 2050. Przytoczył on jedną z archiwalnych wypowiedzi samego Andrzeja Adamczyka, ministra infrastruktury w rządzie PiS, który dość jasno dał do zrozumienia, że "nie stać nas na utrzymywanie do końca darmowych autostrad, więc opłaty będą sukcesywnie wprowadzane na kolejnych odcinkach". "Trudno o większy dowód braku spójności pomiędzy wypowiedziami a faktami, kiedy zbliżają się wybory" - skomentował.

Tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. podjęto decyzję o wprowadzeniu tego zwolnienia i to tylko na 4 miesiące, bo to odbyłoby się stosunkowo niewielkim kosztem dla budżetu. To była taka kiełbacha wyborcza. Powoływanie się na poprawę bezpieczeństwa to tylko próba usprawiedliwienia swojej decyzji, wynikającej z potrzeb wyborczych.

- stwierdził dobitnie członek Polski 2050. Przy okazji warto wspomnieć o wynikach kontroli przeprowadzonej przez Najwyższą Izbę Kontroli w 2024 roku. "Przed 2023 r. nie prowadzono w ministerstwie prac związanych z rozwiązaniami dotyczącymi zwolnień z opłat za przejazd autostradami. Takie prace, których efektem była ustawa z 26 maja 2023 r., rozpoczęły się w MI 15 maja 2023 r. Inicjatywa ta wynikała z konwencji partii politycznej, która miała miejsce 14 maja 2023 r. Ogłoszono na niej bezpłatne przejazdy autostradowe i następnie prezes Rady Ministrów polecił MI rozpoczęcie prac nad tymi uregulowaniami, a MI przekazał takie polecenie Departamentowi Dróg Publicznych" - stwierdzono.

Bezpłatna autostrada A1 w wakacje? Rząd rozważa taką opcję

Co ciekawe, minister infrastruktury stwierdził, że niewykluczone jest wprowadzenie tymczasowego zawieszenia opłat w okresie wakacyjnym. "O ile w okresach wakacyjnych takie zwolnienia z opłat miały swoje uzasadnienie, ponieważ wtedy robi się duży ruch i trasy bywają zakorkowane, o tyle później jest już to co najmniej dziwne. Jeżeli będzie dochodziło w okresach wakacyjnych do zwiększenia ruchu, to będziemy na bieżąco reagować i takie zwolnienia z opłat okresowo będą stosowane" stwierdził szef resortu.

Więcej o: