Autor nagrania umieszczonego na kanale YouTube Bandyta z kamerką opowiada o niepokojącej sytuacji, która stała się jego udziałem, gdy z żoną podróżował w ostatnią sobotę (8 lipca) drogą S5 prowadzącą z Wrocławia do Poznania. Około godziny 9:45 wyprzedził go inny samochód: BMW serii 5 touring ze szwedzkimi tablicami rejestracyjnymi. Auto wzbudziło podejrzenia pary z kilku powodów. Okna w tylnej części zostały zasłonięte ze wszystkich stron: z boków były opuszczone zasłony przeciwsłoneczne, a widok z tyłu zasłaniał wielki pluszowy miś.
Więcej informacji o tym, co się dzieje na polskich drogach, znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Przede wszystkim jednak za tylną szybą widoczna była kartka, na której ktoś napisał słowo "POMOCY". W pierwszej chwili podróżujące małżeństwo uznało napis za dziecięcy żart, ale po chwili zmienili zdanie i przyspieszyli za samochodem. Uznali, że dla spokoju ducha muszą to wyjaśnić. Wtedy kierowca szwedzkiego bmw zwiększył prędkość tak, jakby próbował przed nimi uciec.
Autor nagrania nie zrezygnował, zaczął go gonić i robił to, aż osiągnął prędkość 205 km/h. Dopiero potem zwolnił, jak sam twierdzi, ze względów bezpieczeństwa. Wtedy jego żona zadzwoniła na numer 112 i zgłosiła zdarzenie dyspozytorowi linii alarmowej. A co wy byście zrobili w podobnej sytuacji?
Na pewno nie można jej zbagatelizować. To rzeczywiście mógł być nierozsądny dziecięcy żart, ale równie dobrze mogło chodzić o porwanie lub inną sytuację zagrożenia czyjegoś zdrowia lub życia. Dlatego w takiej chwili należy bezwzględnie i jak najszybciej zawiadomić policję. Natomiast nie powinno się takiego samochodu ścigać samodzielnie.
Kierowca twierdzi, że zrezygnował z pogoni przy prędkości około 200 km/h ze względu na bezpieczeństwo. Moim zdaniem powinien to zrobić o wiele wcześniej, a najlepiej, żeby w ogóle nie jechał za podejrzanym autem. Po pierwsze dlatego, że w ten sposób dał do zrozumienia kierowcy bmw, że czymś zwraca na siebie uwagę. Jeśli kartka była autentyczna, pewnie szybko ją znalazł i usunął z pola widzenia. Przede wszystkim jednak od pościgów jest policja, a nie prywatne osoby.
Funkcjonariusze drogówki są (albo przynajmniej powinni być) odpowiednio przeszkoleni, doświadczeni i po włączeniu sygnałów świetlnych oraz dźwiękowych kierują pojazdem uprzywilejowanym w ruchu, co pozwala im na nieprzestrzeganie przepisów, jeśli to konieczne. Błyskające światła i sygnały dźwiękowe podwyższają poziom bezpieczeństwa w trakcie tak szybkiej jazdy. Poza tym zadaniem policji jest właśnie chronienie i ratowanie obywateli. Pozwólmy funkcjonariuszom to robić. Prywatny kierowca za taki pościg w najlepszym przypadku powinien zostać ukarany mandatem. W najgorszym może się skończyć tragedią.
Na dwujezdniowej drodze ekspresowej, a taką jest trasa S5, obowiązuje ograniczenie prędkości do 120 km/h. Jazda za innym autem z prędkością przekraczającą 200 km/h jest nierozsądna i niebezpieczna. Nawet jeśli kierowcy wydaje się, że wie, co robi, na pewno nie ma pojęcia, kim jest i co może zrobić uciekinier. Poza tym wbrew temu, co twierdzi autor nagrania, samochodowe kamerki nie przekłamują prędkości, bo w przeciwieństwie do samochodowych wskaźników precyzyjnie obliczają ten parametr na podstawie wskazań czujnika GPS.
Dlatego bardzo mnie dziwi, że autor nagrania tak swobodnie i dobrowolnie informuje o rozwiniętej prędkości, tak jakby w ogóle sobie nie zdawał sprawy, co mu za to grozi i jak bardzo jest niebezpieczne. Za zgłoszenie tajemniczego wydarzenia na trasie S5 policję małżeństwo musi zostać pochwalone, ale kierowca powinien zostać ukarany zgodnie z obowiązującymi przepisami za drastyczne przekroczenie prędkości, zwłaszcza że sam dostarczył dowód swojego wykroczenia.
Mandat za przekroczenie prędkości o co najmniej 71 km/h poza terenem zabudowanym to aż 2,5 tys. zł, a dodatkowo na koncie kierowcy powinno pojawić się 15 punktów karnych. Chęć pościgu za domniemanym złoczyńcą nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Autor kanału Bandyta z kamerką zapytał trzebnicką policję o wynik interwencji w sprawie sfilmowanego zdarzenia. Teraz czeka na odpowiedź funkcjonariuszy, a my razem z nim.