O krok od tragedii na pasach. Pieszy sam znalazł nagrania i numer rejestracyjny. Ale kierowcy nie ma

Kierowca, który niemal potrącił dziecko na pasach, pozostaje nieuchwytny. Ojciec chłopca sam znalazł numer rejestracyjny auta i sam zgromadził materiał dowodowy, ale na nic się to nie zdało. Kierowcy wciąż nie udało się znaleźć, bo auto jest w leasingu.
Zobacz wideo Motocyklista stanął na siodełku i puścił kierownicę

Sprawa miała swój początek 24 września br. na skrzyżowaniu ul. Garbary i Wielkiej w Poznaniu. Przed godz. 13 mężczyzna przechodził tam przez pasy. Jego syn jechał obok na hulajnodze i niewiele brakowało, a zostałby zmieciony z przejścia dla pieszych. Zdarzenie udało się uwiecznić na nagraniu, ale poszukiwania pirata drogowego nie przynoszą skutków.

O włos od bardzo groźnego wypadku

Jak wynika z filmików, które trafiły do sieci, mercedes przemierza skrzyżowanie z bardzo dużą prędkością. Wyprzedza też pustym buspasem samochody, które zatrzymały się, aby przepuścić pieszych. Kierowca, widząc te auta musiał mieć świadomość, że na pasach są lub za moment będą ludzie.

Nie zdjął jednak nogi z gazu, a z pełną prędkością przejechał przez skrzyżowanie i przejście dla pieszych. Warto zauważyć, że zaraz za skrzyżowaniem ustawiony jest znak ograniczający prędkość do 30 km/h. Mercedes z całą pewnością jechał znacznie szybciej.

 

Tuż przed tym, gdy auto wjeżdża na pasy, ojciec dziecka na moment spuszcza syna z oczu, a ten zostawia rodzica nieco w tyle. Kierowca mija pieszych na centymetry, a następnie ucieka z miejsca zdarzenia. Warto zauważyć, że dziecko jedzie na tradycyjnej hulajnodze, a więc ma prawo korzystać z niej również na przejściu dla pieszych.

Po dwóch miesiącach kierowca pozostaje nieuchwytny

Sprawę zgłosił na policję ojciec dziecka, ale niestety funkcjonariuszom nie udało się znaleźć numerów rejestracyjnych auta. Nie były widoczne na nagraniach z monitoringu miejskiego, bo kamery były akurat ustawione w nieco innym kierunku.

Mężczyzna postanowił jednak wziąć sprawy w swoje ręce i w ciągu dwóch kolejnych dni zdobył zarówno numer rejestracyjny mercedesa, jak i kilka nagrań pochodzących z prywatnych kamer rozmieszczonych w okolicy. Dowody te dostarczył policji. Powyższe nagrania pochodzą właśnie z takich kamer i dotarł do nich ojciec dziecka.

Niestety nie zdało się to na wiele. Mężczyzna żali się na Wykopie, że po dwóch miesiącach czekania, sprawa nie nabrała rozpędu. Liczy, że być może któryś z internautów rozpozna kierującego. Policjanci ustalili, że widoczny na filmach samochód jest wzięty w leasing, ale jak na razie nie udało się dotrzeć do samego leasingobiorcy, ani tym bardziej kierowcy.

Osobę, która siedziała wtedy za kółkiem, powinna sięgnąć sroga kara. Najniższa możliwa to mandat w wysokości 1500 zł za nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu. Policja może jednak zakwalifikować czyn jako spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub nawet przekazać sprawę do sądu. Najpierw trzeba jednak znaleźć kierowcę.

Szczęśliwie w ostatnim czasie służbom udawało się odszukać i ukarać sprawców równie niebezpiecznych sytuacji. Tak było chociażby z kierowcą arteona, który zajechał drogę seatowi na S7 i uciekł lub agresorem z bmw, który próbował zmusić kobietę do zatrzymania się na autostradzie A1.

Podobne historie opisujemy regularnie na Gazeta.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.