Kierowcy, którzy pomimo wypicia alkoholu decydują się usiąść za kółko, raczej liczą na to, że nie spotkają na swojej drodze policji. Ten mężczyzna nie zostałby złapany, gdyby nie fakt, że sam poprosił o pomoc policjanta. Ten wezwał jednak na miejsce kolegów po fachu.
Do zdarzenia opisanego teraz przez małopolską policję doszło pod koniec sierpnia w miejscowości Przeginia Duchowna (woj. małopolskie). 50-letni mężczyzna podczas jazdy stracił panowanie nad samochodem i zjechał na pobocze. Na grząskiej ziemi koła opla zakopały się, a kierowca stwierdził, że sam nie będzie w stanie wyjechać z powrotem na drogę.
O pomoc poprosił więc kierowcę jednego z przejeżdżających pojazdów. Zatrzymał się policjant wydziału prewencji krakowskiej komendy, który był akurat w czasie wolnym od służby. Mężczyzna zamierzał pomóc poszkodowanemu, ale wyczuł od niego silną woń alkoholu.
Wtedy funkcjonariusz postanowił wezwać policję i zatrzymał pijanego kierowcę do czasu przyjazdu patrolu. Przybyli na miejsce policjanci przebadali pechowego kierowcę alkomatem, który wykazał ponad 2 promile alkoholu we krwi. Co więcej, wewnątrz opla (na wycieraczce) znaleźli pustą butelkę po wódce.
50-latek ruszył w dalszą drogę już nie sam, ale jako pasażer radiowozu. Policjanci zatrzymali jego prawo jazdy i odwieźli go do domu, gdzie został przekazany pod opiekę rodziny. Teraz za kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu odpowie przed sądem. Grozi mu do dwóch lat więzienia. Za kierownicę auta może jednak nie wsiąść nawet przez najbliższe 15 lat.
Więcej o bezpieczeństwie na drogach przeczytasz na Gazeta.pl