Rząd od pewnego czasu planuje kolejne zmiany mające uszczelnić procedurę dopuszczania samochodów do ruchu. Coroczne kontrole aut mają być bardziej szczegółowe, a diagności mają zadbać m.in. o zrobienie zdjęć auta. Nie jest tajemnicą, że dziś na drogi wyjeżdża wiele pojazdów, które nigdy nie powinny przejść badania.
Od stycznia 2022 roku wysokie są też mandaty za brak przeglądu technicznego auta (przynajmniej 1500 zł). Jak pokazuje jednak ta historia, to jednak nie powstrzymuje niektórych kierowców przed omijaniem stacji kontroli pojazdów szerokim łukiem.
Jednym z nich jest 34-letni kierowca passata, który został zatrzymany przez policję z Radzynia Podlaskiego. Auto zatrzymano do rutynowej kontroli, ale mundurowi szybko zaczęli zauważać szereg nieprawidłowości. Pierwszym były tablice rejestracyjne, które zostały "pożyczone" z samochodu marki BMW i przyczepione do volkswagena.
Potem policjanci postanowili wziąć pod lupę stan techniczny samochodu. W oczy rzuciły im się wycieki płynów eksploatacyjnych z silnika i pęknięta szyba czołowa. Potem dopatrzyli się również nadmiernie zużytych opon oraz skorodowanych i zużytych tarcz hamulcowych. Łącznie podobnych problemów technicznych naliczono aż dziesięć.
Co więcej, okazało się, że właściciel passata próbował zaoszczędzić na polisie OC, więc w ogóle jej nie wykupił. Auto w tym stanie najpewniej nie przeszłoby też przeglądu technicznego, więc 34-latek... nawet nie pojawił się u diagnosty. Na domiar złego prowadził samochód bez zapiętych pasów bezpieczeństwa.
Policjanci nie mieli innego wyjścia niż tylko zatrzymać dowód rejestracyjny passata i wlepić mężczyźnie mandat. Jego wysokość to 5 tys. zł, czyli zdecydowanie więcej niż wynosi wartość auta - nawet sprawne egzemplarze można bowiem znaleźć w cenach poniżej 5 tys. zł. Dodatkowo kierowca dostał 3 punkty karne i na własny koszt musiał zorganizować lawetę, która zabrała niesprawnego passata.