Wielu kierowców irytuje się ciągłym straszeniem upałami i kolejnymi artykułami-grozy, w których są na każdym kroku pouczani, żeby nie zostawiać dzieci lub zwierząt w samochodzie. To jednak jeden z tych tematów, które warto powtarzać i przypominać. W każde lato dochodzi do kilku tragicznych przypadków. Przypomnijmy dwie historie z poprzedniej fali upałów. Jedną ze szczęśliwym zakończeniem, drugą - tragicznym.
W 2022 r. mieliśmy już jeden bardzo głośny przypadek. Pod koniec czerwca polskimi mediami wstrząsnęła historia ze Szczecina. Rano matka półtorarocznego Szymona zabrała go rano wraz ze starszym rodzeństwem do samochodu i pojechała do pracy. Po drodze starsze z rodzeństwa zostało w przedszkolu. Po pracy kobieta poszła odebrać dzieci. W żłobku jednak zdziwieni pracownicy uświadomili kobiecie, że tego dnia nie przywiozła syna.
Kobieta zorientowała się wtedy, że dziecko cały czas jest w samochodzie. Niestety, chłopiec nie dawał już żadnych oznak życia. Nie pomogli też wezwani na miejsce ratownicy. Mimo prób reanimacji nie udało się przywrócić funkcji życiowych dziecka.
To skrajny przypadek, ale dwa dni wcześniej informowano o pozostawionym dziecku w pasażu handlowym w Małopolsce. Uwagę jednej z tamtejszych ekspedientek przykuł płacz dziecka dobiegający z jednego z zaparkowanych tam samochodów. Dziecko było bez opiekuna w rozgrzanym samochodzie. Na szczęście drzwi auta były niezaryglowane, dzięki temu pani Dagmarze udało się dostać do dziewczynki i ją uspokoić. Sprzedawczyni wezwała też na miejsce policję. Wszystko skończył się szczęśliwe. Nie musiało.
Wnętrze samochodu nagrzewa się w moment i nie potrzebuje do tego wcale tropikalnych upałów. Bardziej od kolejnych ścian tekstu na wyobraźnię działają fakty. Dlatego postanowiliśmy zrobić mały amatorski eksperyment. Kiedy go rozpoczęliśmy w Warszawie było 30 stopni. Nie ma więc jeszcze mowy o ekstremalnych warunkach W tym tygodniu będą w Polsce miejsca, gdzie termometry mają pokazać pod 40 stopni.
Przed ruszeniem spod domu zawiesiłem czujnik termometru na fotelu i ustawiłem klimatyzację na 20,5 stopnia. Zaparkowałem pod redakcją, a urządzenie pokazało 20,6 stopnia. To wskazanie "out" na zdjęciu, które wskazuje, ile stopni rejestruje czujnik przy siedzeniu.
Minęła lekko ponad godzina, a termometr wskazywał 45 stopni, a w aucie panował absolutny zaduch. Wszedłem tylko na chwilę, żeby zrobić zdjęcie, a poczułem się na saunie. Dla małego dziecka albo osoby starszej to już skrajnie nieprzyjazne warunki. Zwłaszcza, że w zamkniętym samochodzie nie ma praktycznie żadnego przewiewu powietrza.
Kolejne minuty i wnętrze rozgrzało się do ponad 50 stopni.
Warto też zauważyć, że mamy tu do czynienia z nowym samochodem z przyciemnianymi szybami z filtrem UV. W dodatku auto jest czerwone, a nie ciemne, jak wiele aut w Polsce. Czarny lakier i zwykłe szyby oznaczałaby jeszcze wyższe temperatury. Jednak już w naszej czerwonej fieście zrobiło się nieznośnie.
Z pomiarów wykonywanych podczas różnych eksperymentów wynika, że w słoneczny ciepły dzień w ciągu 30 minut wnętrze auta może nagrzać się do temperatury nawet 55 st. C, a po godzinie może zbliżyć się nawet do 65-70 st. C. Czy to dużo? Tak, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że mamy do czynienia ze stosunkowo małym pomieszczeniem, bez żadnej wentylacji, a dziecko jest znacznie bardziej wrażliwe na wysokie temperatury i szybciej się odwadnia.
Niedawno opisywaliśmy badania, które przeprowadził Uniwersytet Stanford w Kalifornii. Wynika z nich, że dzieci pozostawione w aucie są narażone na śmiertelne niebezpieczeństwo, nie tylko podczas upałów, ale nawet w te chłodniejsze dni lata.
Zdarzają się przypadki śmierci dzieci w dni, kiedy temperatura na zewnątrz nie przekracza 21-22 st. C
– powiedziała Catherine McLaren, główna autorka badania na Uniwersytecie Stanford i instruktorka medycyny ratunkowej. Z badań wynika, że nawet w pochmurne dni, kiedy temperatura znajduje się w przedziale od 20 do ok. 30 st. C, temperatura wnętrza po godzinie może być już o ponad 22 st. C wyższa niż w otoczeniu, przy czym już po pół godziny osiąga niemal 20 st. wzrost. To pokazuje, jak mylna może być ocena rodziców co do zagrożenia.
W chłodny dzień nie jest ci gorąco, więc wierzysz, że będzie dobrze. Tak naprawdę temperatura otoczenia nie ma znaczenia, gdy mamy słoneczny dzień
– skomentowała James Quinn, profesor specjalizujący się w medycynie ratunkowej i współautor badania. Naukowczyni dość obrazowo porównał auto do szklarni, która może być ogrzana zimą przez promienie słoneczne i to do dość wysokich temperatur.