Do Polski powróciły upały. W weekend zapowiadane jest załamanie pogody, ale 20, 21 i 22 lipca upłyną nam pod znakiem ponad 30 stopni Celsjusza w cieniu. Tak wysokie temperatury są już dla wielu skrajnie niebezpieczne. Ostoją w walce z gorącem może być nasz samochodów. Trzeba jednak pamiętać, że w takie upały nawet klimatyzacja może się okazać zawodna, zwłaszcza w starszych samochodach. Żeby działała sprawnie, trzeba jej pomóc. I tu dochodzimy do zasady pięciu minut.
Więcej porad dla kierowców znajdziesz na stronie głównej gazety.pl
Zakłada ona, że na pięć minut przed dotarciem do celu i zgaszeniem silnika schładzacz warto wyłączyć - nie nawiew ogólnie, a samą klimatyzację. Co to daje? Sprawia, że zmrożony podczas pracy układu parownik będzie miał czas na podwyższenie swojej temperatury. Jako że jednocześnie pracować będzie wentylator, chłód i para wodna zostaną odebrane z parownika. A to przynosi potężną korzyść.
Bezpośrednim skutkiem zasady pięciu minut w klimatyzacji jest mniejsza wilgoć w układzie wentylacyjnym. A wilgoć w połączeniu z upałem tworzy środowisko, które szczególnie sprzyja rozwojowi grzybów, pleśni i bakterii. Skutek? Po pierwsze po ponownym uruchomieniu schładzacza w kabinie pasażerskiej nie pojawi się nieprzyjemny zapach, a na szybie para wodna. Po drugie mniejsza ilość grzybów, pleśni i bakterii to mniejsze ryzyko tego, że kierowca lub pasażerowie zostaną przeziębieni przez klimatyzację.
Warto pamiętać też o tym, że wyłączenie klimatyzacji na chwilę przed zgaszeniem silnika pozwoli też kierowcy i pasażerom przygotować się na upał na zewnątrz. Szczególnie że różnica temperatur między wnętrzem a dworem może wynosić nawet 20 stopni Celsjusza - gdy np. kabina schłodzi się do 18 stopni, a na dworze jest blisko 40 stopni.
Włączenie klimatyzacji od razu po ruszeniu niewiele da. Jeżeli to możliwe, powinniśmy zaparkować samochód w zacienionym miejscu lub parkingu podziemnym. Kilka stopni mniej zrobi różnicę. Dodatkowo, warto na 2-3 minuty przed startem otworzyć drzwi lub okna, by wyrównać temperaturę wewnątrz pojazdu z tą zewnętrzną. Taki zabieg odciąży sprężarkę klimatyzacji i pozwoli zmniejszyć zapotrzebowanie na paliwo.
Pierwsze kilometry radzimy pokonać z wewnętrznym obiegiem powietrza i z włączonym trybem automatycznym. Działa najbardziej wydajnie, co pozwoli możliwie szybko obniżyć temperaturę. Po jej ustabilizowaniu na pożądanym poziomie, ustawiamy zewnętrzny obieg powietrza. To zapobiegnie nadmiernemu przesuszeniu powietrza i uchroni błony śluzowe przed wyschnięciem.
Aby przyspieszyć proces obniżania temperatury wewnątrz, warto też zasłonić okna roletami (jeśli takowe są w pojeździe) i zamknąć szklane okno dachowe. Przynajmniej na pierwszych kilka kilometrów. To dodatkowo przyspieszy proces schładzania temperatury wewnątrz.
Należy też pamiętać, by rozsądnie ustawić temperaturę powietrza wdmuchiwanego do kabiny. Lekarze zalecają, aby różnica nie była wyższa, niż 5-8 stopni Celsjusza od tej na zewnątrz auta, przynajmniej na krótkich trasach. W dłuższej, gdy organizm człowieka ma więcej czasu na aklimatyzację, można ją zmniejszyć o dodatkowe kilka stopni.
Kolejny element prawidłowej eksploatacji dotyczy ustawienia nawiewów. Mocny nadmuch na twarz i górne drogi oddechowe może szybko doprowadzić do przeziębienia, problemów z zatokami, a także wywołać alergię. Lekarze informują również o konsekwencjach w postaci bólu głowy, mięśni i kaszlu. Szybka zmiana temperatury może też prowadzić do osłabienia odporności, a w skrajnym przypadku do szoku termicznego. W związku z tym, lepiej ukierunkować strugę powietrza na szybę i nogi, dając sobie więcej czasu na przystosowanie do przebywania w chłodniejszym miejscu.
Jeśli dysponujecie manualnie sterowaną klimatyzacją, unikajcie ustawiania minimalnej temperatury na skali przy pokrętłach. Zdecydowanie bardziej korzystne dla zdrowia będzie chłodne powietrze i nieco mocniejszy nawiew kierowany na szybę i nogi.