Policjanci z pewnością często widują wiele kuriozalnych sytuacji na drogach, ale taki widok - jak sami przyznali - był niecodzienny. Kierująca peugeotem jechała pod prąd trasą S14 i nie miała o tym zielonego pojęcia.
Do zdarzenia doszło około 3:00 w nocy, gdy policjanci z łódzkiej drogówki patrolowali drogę ekspresową S14. Funkcjonariusze dość niespodziewanie zobaczyli w oddali samochód jadący ich pasem, ale w przeciwną stronę. Kierowca nie zamierzał nawet zwolnić, dlatego włączyli sygnały i zmusili go do zatrzymania.
Z pojazdu wyskoczyła wtedy 36-letnia kobieta, która od razu oznajmiła, że - jak relacjonuje policja - "spieszy się i nie ma czasu". Wyjaśniła też policjantom, że wiezie chorego psa do weterynarza, a jedzie dokładnie tak, jak kieruje ją nawigacja po wybraniu najszybszej trasy.
Kierująca nie wiedziała, że znajduje się na trasie ekspresowej, nie miała też pojęcia, w jaki wjechała na nią pod prąd. Nie domyśliła się też tego wcześniej, bo o tej porze nocy z przeciwka nie jechało żadne auto. Była jednak trzeźwa i miała ważne prawo jazdy.
Policjanci nie puścili jej tego wykroczenia płazem. Ukarali kobietę mandatem w wysokości 2 tys. zł i 6 punktami karnymi. Eskortowali też peugeota do najbliższego węzła, którym mogła opuścić trasę S14.
Policja przypomina, aby w razie omyłkowego wjazdu na trasę ekspresową lub autostradę pod prąd nie jechać dalej, ale zatrzymać samochód w bezpiecznym miejscu (np. na trasie ekspresowej). Poleca też włączyć światła awaryjne i - o ile to możliwe - bezpiecznie opuścić pojazd i schować się za barierami ochronnymi, a następnie powiadomić służbę drogową lub policję. Najgorszym pomysłem w takim przypadku będzie samodzielne zawracanie.