Więcej ciekawostek motoryzacyjnych znajdziesz również w serwisie Gazeta.pl.
Samochody w XXI wieku są naprawdę inteligentne. Sprawdzają czy kierowca porusza się swoim pasem ruchu, monitorują martwe pole, są w stanie samodzielnie parkować, a do tego informują kierującego o obowiązujących ograniczeniach prędkości. I gdy już mogłoby się wydawać, że za sprawą serii wygodnych rozwiązań kierowca będzie miał łatwiejsze zadanie, nietrudno przekonać się że to tylko pozory. Kierujący nadal ma takie same obowiązki – musi kontrolować drogę i jej otoczenie. W przeciwnym razie pomimo obecności systemów bezpieczeństwa i tak dostanie mandat.
Pamiętacie 1 czerwca 2021 roku? To wtedy na drogach pojawiła się dość ważna zmiana. Ustawodawca zrównał limit prędkości w dzień i w nocy. Od tego momentu po godz. 23:00 dozwolona szybkość jazdy nie zwiększa się do 60 km/h, a nadal jest wyznaczana przez "pięćdziesiątkę". I choć od aktualizacji przepisów minęło prawie pół roku, niestety jeszcze nie wszystkie samochody o tym wiedzą. Jeżeli zatem kierowca będzie ślepo wierzył we wskazania komputera pokładowego, podczas jazdy nocą po mieście może narazić się na wysoki mandat, a nawet stracić prawo jazdy!
Prawdopodobieństwo trafienia na patrol drogówki nocą jest mniejsze, ale mimo wszystko występuje. Tym samym jeżeli komputer w aucie nie wie, że po 23:00 nie obowiązuje już ograniczenie do 60 km/h, naraża kierowcę na mandat. Pół biedy gdy prowadzący rozpędzi samochód np. do 61 km/h. W takim przypadku dostanie od 50 do 100 zł grzywny i 2 punkty karne. Gorzej stanie się w sytuacji, w której kierujący z większą dozą nonszalancji traktuje ograniczenia prędkości w nocy.
Gdy kierowca bazując na wskazaniach auta będzie błędnie myślał, że ograniczenie prędkości wynosi 60 km/h, a jednocześnie przekroczy ten limit o dokładnie 41 km/h, otrzyma od 400 zł do 500 zł mandat, 10 punktów karnych i... straci prawo jazdy na 3 miesiące. Po 1 czerwca 2021 roku w nocy prawo jazdy traci się identycznie jak w dzień po przekroczeniu 100, a nie 110 km/h w terenie zabudowanym. Warto o tym pamiętać!
Wnioski? Nie można zapominać o tym, że technologia w samochodzie ma sprawić, że jazda stanie się łatwiejsza. Systemy bezpieczeństwa powstały jednak po to, aby wspierać kierowcę, a nie go wyręczać. Układ czytający znaki drogowe także powinien być zatem traktowany jako wskazówka. Prowadzący zawsze musi mieć swój rozum, szczególnie że to nie samochód dostanie ewentualny mandat, a właśnie on. Mało optymistyczna konkluzja niestety jest taka, że na rynku motoryzacyjnym pewne rzeczy się nie zmieniają. Dlatego dyskusja nad wyłącznie wspierającą rolą systemów bezpieczeństwa trwa jeszcze od lat dziewięćdziesiątych – gdy zaczął być popularyzowany układ ESP (pomagający wyjść z poślizgu, a nie samodzielnie wyprowadzający samochód z poślizgu).