W 2021 roku wakacje w kraju wybierze wyjątkowo wielu Polaków. Wciąż obowiązują ograniczenia i utrudnienia w podróżach lotniczych. Dlatego rodaków nie przeraziły nawet rekordowe koszty organizacji urlopu w Polsce. Większość wybierze się na miejsce samochodem. Przed upragnionym wypoczynkiem czekają nas takie same atrakcje, jak co roku, tylko w większym natężeniu: upał, korki, roboty drogowe, agresywni kierowcy.
Wiążą się z tym również wypadki. Na początku i pod koniec wakacji jest ich wyjątkowo dużo. Według wszelkich statystyk są trzy podstawowe przyczyny wypadków oraz kolizji drogowych. Większość z nas wie o co chodzi, a mimo to nie potrafimy ograniczyć ryzyka. Tymczasem to nie powinno być trudne. Wystarczy wyznaczyć sobie trzy żelazne zasady, których nigdy nie złamiemy.
Niektórzy sądzą, że policja określając tak przyczynę wypadku, zrzuca całą odpowiedzialność na kierowcę. Ale policjanci mają rację. Nie zmienimy stanu dróg, zachowania ich innych użytkowników, nie zlikwidujemy remontów i zatorów. Prędkość jazdy jest jednym z niewielu czynników, na które mamy wpływ w 100 procentach.
To, że należy przestrzegać przepisów w teorii wydaje się oczywiste, ale w praktyce niemal nikt w Polsce tego nie robi. Wystarczy wybrać się w jakąkolwiek podróż, żeby się o tym przekonać. Tym razem chcemy napisać o czymś innym: zachowaniu w tej kwestii zdrowego rozsądku. Prędkość wskazana na znaku zakazu lub przepisem ogólnym jest najwyższą jaką można rozwinąć, a nie wymaganą.
Zachowajmy umiar z rozpędzaniem się, zwłaszcza w przypadkach ograniczonej widoczności, gorszych warunków drogowych, większego natężenia ruchu i upałów. Weźmy poprawkę na błędy innych kierowców oraz własne. Nie rozpędzajmy się przed ślepym zakrętem, lub przesadnie w pobliżu innych pojazdów. Gdy znacznie przekraczamy dozwoloną prędkość, nawet jeśli nie zostaniemy bezpośrednim sprawcą wypadku, możemy być współwinni.
Tak może orzec sąd, ale przede wszystkim własne sumienie. Samochód jadący nieprzeciętnie szybko znacznie trudniej zauważyć. Poza tym szybka jazda nie skraca znacząco czasu podróży. Ważna jest płynność ruchu. Kiedy jazda idzie sprawnie, zachowamy wysoką średnią prędkość, a gdy ruch jest zmienny, przyspieszanie i hamowanie nie ma żadnego sensu. Przyjedziemy niewiele wcześniej, ale znacznie bardziej wyczerpani.
To drugi po przekraczaniu prędkości kardynalny grzech polskich kierowców. Zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu jeździmy zdecydowanie zbyt blisko za poprzedzającym nas pojazdem. Zdajemy sobie sprawę, że pozostawianie bezpiecznego odstępu często skutkuje tym, że ktoś zaczyna jechać tuż za nami, na tzw. zderzaku, może wyprzedzać prawą stroną i zajmuje tę przestrzeń skracając dystans. Zachowujmy go mimo to, razem ze spokojem. Poza tym wbrew powszechnej opinii wyprzedzanie z prawej strony jest w wielu sytuacjach legalne. Czy bezpieczne na drogach szybkiego ruchu, to inna sprawa.
Niemal każdemu wydaje się, że ma refleks pilota myśliwca, a samochód zatrzyma się praktycznie w miejscu. Tak nie jest, droga hamowania rośnie proporcjonalnie do kwadratu prędkości, a ze zmęczeniem wydłuża się czas naszej reakcji. Poza tym nawet jeśli my damy radę bezpiecznie zwolnić, w przypadku każdego kolejnego hamującego awaryjnie pojazdu będzie to coraz trudniejsza, bo opóźnienia się kumulują. Trzeci albo czwarty kierowca pod rząd nie ma już żadnych szans uniknąć wypadku.
Teoretycznie prosta, a jednak każdego dnia tysiące kierowców ją łamią. Pamiętajmy o tym zwłaszcza w trakcie wykonywania najniebezpieczniejszych manewrów. Chodzi przede wszystkim o kolizyjny skręt w lewo i wyprzedzanie na drodze jednojezdniowej. Jeśli nie jesteśmy pewni, że możemy zrobić to bezpiecznie, poczekajmy na odpowiedni moment. Zróbmy tak nawet jeśli ktoś "siedzi nam na ogonie", mruga światłami, czy trąbi. Wtedy ucierpi tylko nasza duma.
W takich sytuacjach pamiętajmy o pierwszym punkcie: z przeciwka ktoś może nadjeżdżać szybciej, niż na to pozwalają przepisy i niż zakładamy. Wtedy nie zdążymy go zauważyć i zakończyć bezpiecznie manewru. Wypatrujmy szczególnie motocykli, bo je najtrudniej zobaczyć. Skutki takiego zderzenia dla motocyklistów są tragiczne, a w przypadku uderzenia w bok samochodów, również dla ich pasażerów, bo auta nie mają tam stref kontrolowanego zgniotu.
To chyba wszystkie podstawowe reguły. A nie, jest jeszcze jedna: zasada ograniczonego zaufania, którą powinniśmy stosować zawsze i wszędzie. Wywołuje w czasie jazdy pewien dyskomfort, ale duże doświadczenie w zebrane na drogach podpowiada nam, że każdy uczestnik ruchu może zrobić coś nieoczekiwanego w sytuacji, kiedy się tego najmniej spodziewamy.
Pieszy potrafi wejść na jezdnię bez ostrzeżenia, a samochód który właśnie chcemy wyprzedzać, skręcić w lewo bez kierunkowskazu. Nawet jeśli go włączył, poza miastem można sądzić, że sygnalizuje początek wyprzedzania. Kiedy zdamy sobie sprawę z naszej pomyłki, może być już za późno. W dodatku wina leży po naszej stronie. A wystarczy zachować większy odstęp i nie zakładać z góry najbardziej prawdopodobnego scenariusza.
Niektórych zderzeń po prostu się nie da uniknąć, ale znaczną większość można wyeliminować przewidując zachowania innych. Również przeważająca większość kolizji ma miejsce, jeśli w tym samym czasie nałoży się wiele czynników ryzyka. Jedźmy wolniej, dalej od siebie, starajmy się używać wyobraźni i korzystać z doświadczenia. Będziemy mniej zmęczeni, za to cali i w dobrych humorach na początku urlopu.