"Wyższa szkoła jazdy" to cykl na Moto.pl, w którym wyjaśniamy najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców. Dzisiaj wracamy do jednej z podstawowych zasad. Wyjątkowo ważnej, a przez wielu zapomnianej. A wszystko przez jedno nagranie.
Na nagraniu widzimy korek, przejście dla pieszych i dwoje dzieci, które wchodzą na zebrę. Sekundę później są o włos od śmierci pod kołami rozpędzonego vana. Możliwe, że uratował je trąbiący kierowca, który nagrał całe zajście, a może po prostu miały szczęście, bo od tragedii dzieliły je dosłownie milimetry. Kierowca vana nawet nie zwolnił. W ostatniej chwili odbił w prawo i pewnie właśnie dlatego nie zabił tych dzieci.
O filmie zrobiło się głośno. Na kanale "Polskie Drogi" obejrzało go już pół miliona osób, a skomentowało prawie półtora tysiąca. Pisali o tym nasi koledzy z konkurencyjnych portali, mówiono w radiu, napisaliśmy także my, nie spodziewając się, jak wielką burzę wywoła ten felieton. Tytuł "Nawet nie żartujcie, że to ich wina" był prowokujący, ale 710 komentarzy w kilka dni to wynik zaskakujący. I to przeróżnych komentarzy. Największa była grupa czytelników, która się z naszym tekstem zgadza. Pojawiło się jednak sporo komentarzy, w których to dzieci były wskazywane jako winne ("tak się kończy bezstresowe wychowanie", "może by się w końcu nauczyły uważać"), a także takie, gdzie zostałem zwyzywany. Mam wrażenie, że wszyscy, tak bezkrytycznie broniący kierowcy vana, zapomnieli o jednej podstawowej zasadzie. I warto ją przypomnieć. Dla bezpieczeństwa wszystkich.
Ponieważ nawet nie zwolnił. A powinien.
Dzieci weszły na pasy, znajdowały się już na nich i miały pełne prawo iść dalej. Miały pierwszeństwo. Popełniły jednak też błąd, bo wyszły zza czerwonego samochodu zbyt pewnie. Dorosła osoba na pewno spojrzałaby jeszcze w prawo. Doświadczenie zdobyte na polskich drogach podpowiada, by nigdy nie czuć się pewnie i spodziewać pędzącego samochodu. Dzieci tego nie zrobiły i beztrosko szły dalej. Zgodnie z przepisami, ale zbyt ufając innym. Trzeba też przyznać, że kierowca vana rzeczywiście miał utrudnione zadanie. Na przeciwległym pasie jest korek, a czerwony samochód stoi na pasach. Nie powinno go tam być, ponieważ zasłania przejście.
To wszystko prawda, ale błąd innego kierowcy nie może usprawiedliwiać naszego. Wręcz przeciwnie. Widząc sznur samochodów trzeba zwolnić i mieć na uwadze, że ktoś może zza nich wyjść. To przecież przejście dla pieszych. Przed każdym przejściem znajduje się duży, wyraźny znak, że się do niego zbliżamy. Widać go z daleka. Naszym obowiązkiem jest tam zachować szczególną ostrożność. Znaki ostrzegają, że na zebrę mogą wejść piesi. Musimy być na to przygotowani. Kiedy mamy ograniczoną widoczność (tak jak w tym przypadku), to po prostu należy zwolnić. Nie można pędzić przed siebie i liczyć, że skoro pieszego nie widać, bo go zasłania inny samochód, to na pewno go tam nie będzie. Takie podejście to prosta droga do katastrofy. Na szczęście większość komentujących zdaje sobie z tego sprawę:
Dlatego zawsze gdy widzę takie korki z przeciwnej strony w okolicach przejścia, zawsze noga na hamulec!!!
Właśnie takie filmy powinny być wyświetlane na bilbordach i kursach prawa jazdy. Znam osoby które myślą że jadą wolno i bezpiecznie, a nawet nie są świadomi takich sytuacji. Na drodze trzeba myśleć za dwóch i trzy kroki do przodu, niezależnie od prędkości.
Są pasy jest korek... czasem trzeba się prawie zatrzymać... aby było bezpiecznie dla siebie i innych ale nie wszyscy mają wyobraźnię.
W trudnych warunkach, także przy ograniczonej widoczności, prędkość jest naszym wrogiem. Zawsze trzeba wtedy zwolnić. Wyobraźmy sobie, jakby wyglądała ta sytuacja, gdyby kierowca vana, widząc korek, a przez niego nie widząc przejścia, zdjął nogę z gazu. Dzieci beztrosko wyszłyby zza czerwonego auta, wciąż byłoby niebezpiecznie, ale kierowca vana miałby znacznie więcej czasu na reakcję. Spokojnie by wyhamował. Skończyłoby się na nerwach, a nie otarciu o śmierć.
Pamiętajcie. Kiedy nie widzicie dobrze przejścia dla pieszych, to zwolnijcie. To wasz obowiązek. Musicie wziąć pod uwagę, że ktoś może na nie wejść.
Zresztą ta zasada dotyczy nie tylko przejść dla pieszych. Zwalniamy przecież znacznie częściej.
I tak dalej i tak dalej. Czasem zwolnimy i uratujemy felgę. Innym razem komuś życie, bo akurat idzie przez pasy, ale jest zasłonięty przez inne auto.
Szczególna ostrożność - ostrożność polegającą na zwiększeniu uwagi i dostosowaniu zachowania uczestnika ruchu do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze, w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie
- taką definicję znajdziemy w ustawie Prawo o ruchu drogowym. To termin, który do znudzenia wtłaczano każdemu podczas kursu na prawo jazdy. Bardzo często wspomina o nim także policja podczas komentowania wypadków lub udzielania porad dotyczących bezpiecznej jazdy. Oklepana formułka, której nikt nie bierze na poważnie. To błąd. Są sytuacje, w których należy zwolnić i bacznie przyglądać się drodze. Najlepszym przykładem może być zasłonięte przejście dla pieszych, które wywołało taką burzę wśród polskich kierowców.
Gdyby kierowca zwolnił, a dzieci spojrzały w prawo, to nikt nie publikowałby żadnego filmu.