"Wyższa szkoła jazdy" to cykl na Moto.pl, w którym będziemy wyjaśniać najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
W Niemczech za jazdę "na zderzaku" grozi mandat. W Polsce - nie. W efekcie, według policyjnych statystyk, co piąty wypadek lub kolizja na autostradzie spowodowane są niezachowaniem bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. W terenie zabudowanym jest jeszcze gorzej - co czwarty wypadek lub kolizja to efekt jazdy zderzak w zderzak.
Dlaczego zachowanie bezpiecznej odległości na drodze jest takie ważne?
- Bezpieczna odległość ma nam pozwolić bezpiecznie zahamować i nie uderzyć w pojazd jadący bezpośrednio przed nami. Oczywiście im wyższa prędkość pojazdów, tym te odległości powinny być większe, by mieć czas na zareagowanie. Przy wyższych prędkościach również konsekwencje takich wypadków są poważniejsze, więc tym bardziej należy starać się tą właściwą odległość między pojazdami utrzymywać - komentowała dla Moto.pl dr Justyna Wacowska z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS. Problem "jazdy na zderzaku" jest na tyle poważny, że GDDKiA rozpoczęła jakiś czas temu kampanię edukacyjną, żeby wyeliminować ten nawyk. Politycy ostatnio sugerują, że w Polsce sprawa bezpiecznej odległości ma zostać jasno określona (a jej niezachowywanie - surowo karane), ale, tradycyjnie, wciąż brakuje konkretów.
Kolejną plagą polskich dróg, zwłaszcza tych szybkiego ruchu, jest okupowanie przez kierowców lewego pasa. To jeden z dowodów na to, że Polacy nie potrafią jeszcze korzystać z autostrad. To nie tylko irytujące, ale też niebezpieczne, bo kierowca, chcąc zmusić blokującego lewy pas do jego zmiany, najczęściej nie utrzymuje wspomnianej przed chwilą bezpiecznej odległości. W takiej sytuacji nietrudno o wypadek. Pamiętaj: lewy pas autostrady służy wyłącznie do wyprzedzania.
Bezpieczna odległość i walka o lewy pas idą nierozłącznie w parze, na co zwrócił uwagę nasz czytelnik Piotr w komentarzu: - Klasyczna sytuacja na A4 - wyprzedzamy ciężarówki, zostawiam odstęp od jadącego przede mną auta. NATYCHMIAST zjawia się kierowca [tu wymieniono parę marek - FT.], któremu się wydaje, że ja celowo blokuję lewy pas i nie mogę jechać szybciej, oczywiście uznając, że robię mu przy tym na złość. Najczęściej kończy się to wyprzedzaniem prawą stroną.
Wszyscy znają memy z jedną z niemieckich marek premium, ale nieużywanie kierunkowskazów to przypadłość także kierowców innych samochodów. Migacze służą do informowania pozostałych uczestników ruchu o naszych zamiarach - pozwalają się zorientować, jaki manewr zaraz wykonamy. Nagła zmiana pasa lub skręt bez uprzedniego włączenia kierunkowskazu to proszenie się o stłuczkę albo wypadek. Kierowca za nami nie ma pojęcia, czego się spodziewać i zostawiamy mu znacznie mniej czasu na reakcję.
Zostajemy w temacie kierunkowskazów. Takie sytuacje wciąż zdarzają się na polskich drogach. Na szczęście coraz rzadziej, ale z pewnością spotkaliście się nie raz z problemem zmiany pasa ruchu. Jest grupka kierowców, która w takiej sytuacji za punkt honoru stawia sobie niewpuszczenie innego samochodu przed siebie. Niektórzy nawet celowo przyspieszają, żeby uniemożliwić innej osobie wykonanie manewru.
Irytujące, niebezpiecznie i po prostu głupie. Takie zachowanie obniża płynność ruchu oraz powoduje korki. Jeżeli ktoś jedzie przepisowo prawym pasem, a chce skręcić w lewo i musi zmienić pas na skrajny lewy, to w interesie wszystkich na drodze jest umożliwienie mu tego manewru. Złośliwe blokowanie to tylko nerwowe sytuacje, zmuszanie takiej osoby do gwałtownego zwolnienia, wciskania się i utrudniania ruchu.
Pośrednio z tego bierze się inny nawyk, którego tym razem na listę nie wpisaliśmy - okupowanie środkowego lub lewego pasa. Mniej pewni siebie kierowcy często zajmują lewy pas na długo przed zaplanowanym zakrętem ze strachu, że później ktoś ich nie wpuści.
To temat, który powraca z zadziwiającą regularnością, ale choć przepis jazdy na suwak obowiązuje od zeszłego roku, to wciąż wielu z nas nie potrafi z niego korzystać. Nieznajomość przepisów bardzo często kończy się niebezpiecznym, często wręcz chamskim wymuszaniem pierwszeństwa. Dlaczego? Bo suwak wcale nie obowiązuje zawsze, a wyjątków od tej zasady jest sporo. Oto pięć najważniejszych:
Zbyt szybka jazda to jeden z największych problemów polskich dróg. Dzisiaj chcieliśmy jednak zwrócić uwagę na kierowców, którzy rozwijają zawrotne prędkości na ciasnych osiedlowych uliczkach, gdzie często ograniczenie to 20 lub 30 km/h. To miejsca, gdzie przez ulicę przechodzą dzieci, ludzie starsi albo osoby z psami. Lekiem na nadmierną prędkość są tzw. "śpiący policjanci", ale niektórym nie przeszkadzają i oni.
Parkowanie na chodniku, na zakazie, tuż przy skrzyżowaniu, na trawniku, miejscu dla niepełnosprawnych, drodze pożarowej, bramie, przejściu dla pieszych, zastawianie innych samochodów, blokowanie pasa ruchu, ignorowanie znaków, używanie świateł awaryjnych - sposobów na złe parkowanie jest mnóstwo.
Z bardzo ciekawą akcją wyszła warszawska Straż Miejska. Średnio dziennie funkcjonariusze w stolicy otrzymują 1084 zgłoszeń w sprawach naruszeń przepisów ruchu drogowego. 90 proc. z nich dotyczy nieprawidłowego parkowania. Stąd pomysł wyborów "Mistrzów parkowania" - najbardziej kuriozalne przypadki łamania przepisów trafiają na Twittera. - Liczymy, że cykl „Mistrzowie” parkowania skłoni kierowców do refleksji nad konsekwencjami nieprawidłowego sposobu pozostawiania samochodu. - pisała Straż Miejska w oficjalnym komunikacie. Poniżej próbka możliwości kierowców:
To prosta i często zapominana zasada. Na skrzyżowanie wjeżdżamy tylko wtedy, kiedy mamy stuprocentową pewność, że uda się nam je opuścić. Co grozi w Polsce kierowcy za zablokowanie skrzyżowania? 300 zł mandatu oraz 2 punkty karne. Kara nie zawsze okazuje się skuteczna, stąd pojawił się pomysł, żeby wzorem np. Wielkiej Brytanii malować na polskich drogach tzw. "yellow boxy", a więc żółte linie, pokazujące przestrzeń na skrzyżowaniu, na której nie powinno być stojących samochodów. Pilotażowy program program prowadzono w Szczecinie, ale słuch o nim zaginął.
To temat gorący zwłaszcza teraz, kiedy jest ciepło, a na drogach pojawia się bardzo dużo rowerzystów. W ogóle Polacy coraz częściej wybierają rower jako główny środek transportu. Ten trend nasilił się w ostatnich tygodniach z powodu pandemii, ponieważ wiele osób wciąż woli unikać transportu publicznego. Tym bardziej musimy się nauczyć wspólnie korzystać z dróg. Powinniśmy stosować się do przepisów prawa, ale także wykazywać się zrozumieniem dla drugiej strony. Często na drogach możemy obserwować swoistą wojnę, w której często tak samo winni są i kierowcy, i rowerzyści. Zwykła ludzka życzliwość może nam pozwolić uniknąć wielu niebezpiecznych sytuacji.