"Wyższa szkoła jazdy" to cykl na Moto.pl, w którym wyjaśniamy najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
Dawno nie było w Polsce surowej zimy z prawdziwego zdarzenia, a prognozy pogody nie przewidują, by uderzyła w najbliższych dniach. Jednak brak śnieżyc i siarczystego mrozu wcale nie oznacza, że kierowcy mogą zapomnieć o zimowych problemach. Czasem wystarczy chłodniejsza noc, żeby samochód zaskoczył nas rano.
Najpierw wyłącz silnik i poczekaj aż będzie zimny (uchronisz się przed ewentualnym poparzeniem). Później wyłącz wszystkie elementy, które pobierają prąd z akumulatora - światła, żarówki, etc. To podstawa. A co potem? W samochodowych instalacjach elektrycznych nadwozie (masa) pełni rolę przewodu powrotnego dla większości obwodów elektrycznych. Jeśli podczas odłączania akumulatora biegun ujemny odłączymy jako pierwszy, przypadkowe dotknięcie kluczem nadwozia podczas majstrowania przy obejmie bieguna dodatniego niczym nie grozi. Dlatego zawsze minus odpinamy jako pierwszy. Jeśli minus jest podpięty, a my odpinając kluczem obejmę plusa dotkniemy masy (nadwozia), pewne jest pojawienie się iskier, możliwe - nawet eksplozja akumulatora. Na dodatek klucz przyspawa się do nadwozia.
Przed podłączeniem akumulatora warto oczyścić klemy i podstawę mocowania akumulatora. Wystarczy zwykła woda. Jednym z powodów spadku wydajności akumulatora jest jego niepełne połączenie z instalacją elektryczną. Upraszczając - im większy brud na stykach, tym mniejsze napięcie. Po czyszczeniu klem trzeba je bardzo dokładnie wysuszyć. Później akumulator podłączamy zaczynając od plusa.
Operację podpinania kabli rozruchowych należy zacząć od wpięcia się plusowym kablem w klemę akumulatora "dawcy" (czerwony kolor). Drugi koniec wędruje do baterii "biorcy". Warto uważać, by w tym czasie któraś z końcówek nie zetknęła się z jakimś metalowym elementem. Może to doprowadzić do zwarcia i w efekcie uszkodzenia jednego z układów elektrycznych. W nowoczesnych samochodach o to nietrudno, a koszty naprawy mogą sięgnąć kilku tysięcy złotych. Kolejny krok dotyczy czarnego kabla. Jeden koniec należy wpiąć w minusową klemę sprawnego akumulatora ("dawcy"), a drugi do nielakierowanego elementu pod maską "biorcy" (krawędź blachy, głowica cylindrów). Ważne, by nie próbować łączyć czarnego przewodu z rozładowanym akumulatorem. W skrajnej sytuacji może pojawić się iskrzenie i w konsekwencji zapalenie gazów wydostających się z baterii.
Po prawidłowym podłączeniu kabli wyłączamy odbiorniki prądu (nagrzewnicę, radio, klimatyzację, ładowarkę do telefonu) w samochodzie dawcy i włączamy silnik. Jeśli akumulator nie został rozładowany do końca, po kilku sekundach powinno udać się uruchomić jednostkę napędową biorcy prądu.
Warto pamiętać, że odłączanie kabli rozruchowych następuje w odwrotnej kolejności, niż podczas ich podłączania. Wobec tego, najpierw należy wypiąć masę, następnie końcówkę z minusa akumulatora dawcy, potem plus biorcy i wreszcie czerwoną klemę sprawnej baterii.
To nie jest częsty przypadek, ale jeśli już się zdarzy, potrafi skutecznie uprzykrzyć życie. Zwłaszcza w sytuacji, gdy się gdzieś spieszymy. Co wtedy robić? Przede wszystkim nie wpadać w panikę. Szarpanie i próbowanie rozwiązań siłowych doprowadzi do kosztownych konsekwencji w postaci wyrwania uszczelki lub uszkodzenia mechanizmu opadającej szyby w autach pozbawionych ramek.
Najlepszym sposobem na awaryjne otwarcie jest lekkie uchylenie drzwi i wtryśnięcie w powstałą szczeliną odmrażacza do szyb. Po kilku minutach opór powinien ustąpić. By uniknąć takich sytuacji w przyszłości, należy co kilka tygodni nasmarować uszczelkę wazeliną techniczną lub preparatem silikonowym. Tego typu specyfiki dostępne są w sklepach motoryzacyjnych za 20-30 zł. Pojemnik z powodzeniem wystarczy na dwa sezony.
Z zamarzniętą szybą walczymy oczywiście skrobaczką. Zdecydować można się także na broń chemiczną w postaci odmrażacza. Butelkę kupimy za 10-15 zł. Preparat występuje w formie cieczy z dozownikiem lub jako aerozol w puszcze. Wystarczy spryskać nim zamarzniętą szybę, odczekać kilka chwil i szczotką zgarnąć rozpuszczony śnieg z lodem.
Dobrym sposobem, by uniknąć konieczności rozpylania odmrażacza lub używania skrobaczki jest mata antyszronowa. To coraz częstszy widok na polskich blokowiskach, gdzie każdego ranka setki samochodów ruszają na podbój miejskich arterii. Jedni się mocują ze szczotkami, a inni zdejmują osłonę i zaczynają podróż z przejrzystą szybą. Ceny takich pokrowców uzależnione są od rozmiaru. Jeśli wybierzemy produkt skierowany tylko na szybę, zapłacimy 20-30 złotych. Nieco droższe są komplety z pokrowcami na lusterka i wycieraczki. Zdarzają się też kierowcy, który zakrywają cały samochód. Należy w takim przypadku pamiętać o regularnym ściąganiu powłoki ochronnej, bowiem potrafi się pod nią gromadzić wilgoć. Przy niezbyt dobrej kondycji blacharskiej naszego auta, problemy z rdzą mogą pojawić się już po kilku miesiącach.
Poradzenie sobie z zamarzniętym płynem wcale nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. Najlepszym lekarstwem jest oczywiście ciepło. Rozwiązaniem jest więc umycie szyby ręcznie, a potem pojechanie do garażu lub ogrzewanego parkingu podziemnego. Jeżeli nie macie takiego np. w pracy, to zawsze można podjechać do centrum handlowego na krótkie zakupy. Po kilkunastu minutach lód powinien puścić, a my będziemy mogli zużyć resztki letniego płynu i dolać zimowego, żeby sytuacja się nie powtórzyła. Jeżeli najbliższy parking znajduje się za daleko, to musimy zdać się na silnik. Potrwa to dłużej, ale ciepło generowane przez jednostkę napędową również poradzi sobie z lodem. W tym przypadku radzimy wybrać się na krótką przejażdżkę, bo czekanie na parkingu z włączonym silnikiem może nas kosztować nawet 300 zł mandatu.
W internecie znajdziemy też sporo porad, żeby wlać do zbiornika jakiś płyn, który wspomoże rozmrażanie, ale tego raczej nie doradzamy niedoświadczonym kierowcom, bo możemy uszkodzić cały układ, a i tak nie pomoże to, kiedy płyn do spryskiwaczy zamarzł w przewodach. Z pewnością nie używajcie benzyny ani rozpuszczalników (takie porady i pomysły pojawiają się na forach), nawet wlewanie ciepłej wody może uszkodzić uszczelki.
Parujące szyby są zmorą każdego kierowcy. To często wina nieefektywnego układu wentylacji, a także wilgoci wnoszonej na ubraniach bądź butach do auta. By zminimalizować ryzyko osadzania się jej na wewnętrznej części szyb, polecamy zmianę dywaników materiałowych na gumowe. Fakt, nie wyglądają zbyt reprezentacyjnie, ale dobrze pełnią swoją funkcję. Najlepsze są też z wyższymi brzegami, bo łatwiej z nich pozbyć się zalegającej wody. Uniwersalne zestawy kupimy w popularnych dyskontach już za 50-60 zł.
Należy też pamiętać, że zalegająca w samochodzie wilgoć generuje nieprzyjemną woń po dłuższym czasie. Przy ujemnych temperaturach trudno o efektywną i regularną wentylację wnętrza. Po drugie, woda wnikająca w wykładzinę może sprzyja powstawaniu korozji, a w skrajnym przypadku doprowadzi do zwarcia w instalacji elektrycznej.
Warto też mieć w samochodzie gąbkę z irchy. To trochę relikt minionej epoki, kiedy klimatyzacja była nieosiągalną opcją, ale gąbka może się przydać i dzisiaj. Działa znacznie szybciej od fabrycznej wentylacji, ale trzeba pamiętać, by ją regularnie prać. Brudna tylko rozmaże parę wodną zalegającą na szybie.
Przypomnieliśmy o gąbce, ale powinniśmy pamiętać także o innych niepozornych rzeczach. W autach z metalowymi nakładkami na lewarku zmiany biegów, przydatne okażą się rękawiczki podbite skórą. Nie poczujemy w nich zimna z elementów absorbujących niską temperaturę. Nie zaszkodzi w kieszeni kurtki nosić również odmrażać do zamków oraz zapalniczka do ewentualnego podgrzania kluczyka. Niby nic, a nie wiadomo, kiedy uratuje nam skórę.
O ile macie trochę wolnego miejsca, to do bagażnika możemy też wrzucić kalosze. Przydadzą się, kiedy dopadnie nas przymusowy postój (a to się w zimę może zdarzyć) w rozlewisku albo w roztapiającym się śniegu. Absolutną podstawą są oczywiście skrobaczka i szczotka. Co jeszcze warto wrzucić do auta? Linka holownicza, koc termiczny, rękawice robocze, latarka i saperka nie kosztują wiele, a również mogą stać się wybawieniem podczas nieoczekiwanego zwrotu akcji. Warto też zaopatrzyć się w wydajny prostownik (70-150 złotych) lub kable rozruchowe.
Zima zawsze może zaskoczyć, a każdemu kierowcy - zdarzyć się zakopanie w śniegu. Jak spróbować wyjechać bez pomocy innego samochodu? Przede wszystkim zachowajcie spokój. Nie można przesadzać z gazem, bo zbyt szybko kręcące się koła wcale nie pomogą w wyrwaniu się z pułapki. Wręcz przeciwnie - zakopiemy się jeszcze bardziej. Gazu dodajemy delikatnie i lekko skręcamy koła w lewo lub w prawo. Możemy także spróbować rozbujać samochód, czyli najpierw pojechać do przodu, potem wrzucić wsteczny i ruszyć do tyłu. Jest szansa, że auto złapie przyczepność.
W takiej sytuacji przydatne mogą się okazać także dywaniki. Podkładamy je pod koła, co może pomóc samochodowi wyrwać się ze śniegu. Warto także o pomoc poprosić przechodniów. Nawet jedna osoba może się okazać skuteczną pomocą. Jeśli nic nie pomoże, to trzeba zadzwonić po kogoś kto nas wyciągnie.