Trzy przepisy, okrzyknięte "tymi, które odmienią polskie drogi" miały zacząć obowiązywać już od 1 lipca. Kolejnym terminem były wakacje. Później już rząd nawet nie udawał, że zna choć orientacyjny termin ich wejścia w życie. Trafiły do zamrażarki, bo rządzący najwyraźniej wystraszyli się swoich odważnych (i naszym zdaniem, potrzebnych) pomysłów. Utknęły na poziomie konsultacji społecznych. O jakich przepisach mówimy?
Rząd wraca do odłożonego na półkę projektu - donoszą media w całym kraju. Prace mają ruszyć już 24 listopada, a jego przyjęcie przez Radę Ministrów planowane jest na ten rok. Nie oznacza to wcale, że na drogach cokolwiek się zmieni jeszcze w 2020 r. Projekt (o ile rząd dotrzyma terminu) czekałyby jeszcze głosowania w Semie i Senacie, a na koniec trafiłby do podpisu przez prezydenta. Nie wiemy też, ile będzie trwał okres wejścia przepisów w życie. Tak ważne zmiany nie mogą zacząć obowiązywać z dnia na dzień. Potrzebna jest przecież stosowna akcja edukacyjna i wyjaśnienie obywatelom zmian. W innym wypadku będzie dochodzić do takich sytuacji jak z jazdą na suwak. Niby wszyscy słyszeli, że jest obowiązkowa, ale dokładnych przepisów wielu kierowców po prostu nie zna.
Aktualizacja 25.11: Rząd przyjął nowe przepisy. Poznaliśmy dokładną listę zmian, gdzie dopisano choćby zakaz jazdy na zderzaku. Zabrakło jednak jednego przepisu, o którym piszemy poniżej. Tego o odbieraniu prawa jazdy za prędkość. Poniżej opisujemy dokładnie proponowane zmiany.
Liczba wypadków i ich ofiar śmiertelnych w Polsce od wielu lat plasuje nas w czołówce najniebezpieczniejszych krajów w Europie. Suche liczby nie zawsze jednak działają na wyobraźnię, a człowiek, zwłaszcza polityk, do podjęcia zdecydowanych działań potrzebuje mocniejszego impulsu. Takim był wypadek w Warszawie 20 października zeszłego roku.
Choć o zaostrzeniu przepisów mówiono już od dawna, to właśnie ta sytuacja, o której rozpisywały się media w całym kraju, wyraźnie wszystko przyspieszyła. W sprawę zaangażował się wtedy nawet premier Morawiecki. W swoich mediach społecznościowych zmienił status na "poruszony". - Potrzebne są zmiany w przepisach i poważna wynikająca z nich polityczna deklaracja: koniec z piractwem drogowym. (...) Kompleksowy plan radykalnej poprawy bezpieczeństwa na drogach będzie jednym z priorytetów rządu w nowej kadencji - mogliśmy przeczytać we wpisie na Facebooku.
Zgodnie z obowiązującymi aktualnie przepisami za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h kierowca może stracić prawo jazdy na trzy miesiące. Dotyczy to tylko obszaru zabudowanego. Poza nim policja za tak rażące łamanie przepisów karze mandatem w wysokości 500 zł i 10 punktami karnymi (to najwyższa przewidziana przez taryfikator kara). Od lipca tego roku również poza obszarem zabudowanym kierowcom miało być odbierane prawo jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h. Nowy przepis ma skłonić Polaków do wolniejszej jazdy. Na niektórych ryzyko utraty prawa jazdy na trzy miesiące ma działać skuteczniej niż wizja 500-złotowego mandatu czy punktów karnych. Rządowe szacunki mówią, że rocznie nawet 40 tysięcy Polaków może stracić w ten sposób prawo jazdy. Zabieranie prawa jazdy ma być skutecznym batem na kierowców.
O utracie prawa jazdy za prędkość poza obszarem zabudowanym było w mediach głośno kilkukrotnie, ale druga z proponowanych zmian przeszła bez większego echa. W Polsce mogą zostać ujednolicone limity prędkości w terenie zabudowanym. Bez względu na porę dnia będzie to 50 km/h. Dziś w godzinach 23-5 wynosi on 60 km/h.
Tak jest teraz:
Resort infrastruktury chce to zmienić na:
Drugi przepis dotyczy kierowców. Brzmi następująco:
Zostanie zmieniony na:
Upraszczając, aktualnie pieszy ma pierwszeństwo, kiedy znajduje się już na zebrze. W myśl nowych przepisów pieszy będzie chroniony przez prawo jeszcze przed przejściem. Już dziś kierowca, zbliżając się do przejścia dla pieszych, musi zachować szczególną ostrożność i musi zmniejszyć prędkość tak, by móc w porę zareagować na nagłe sytuacje. Zmienia się tylko to, że prowadzący pojazdy zostaną zobowiązani do obserwowania nie tylko przejść, ale również ich otoczenia, i będą musieli ustąpić pierwszeństwa pieszym wchodzącym na przejście.
Chyba tylko ujednolicenie ograniczeń prędkości w terenie zabudowanym nie budzi większych kontrowersji. Kierowców, a nawet wiele organizacji społecznych, najbardziej przeraża pomysł, by udzielić pieszemu pierwszeństwa na przejściu. Poświęciliśmy temu oddzielny artykuł, w którym przyjrzeliśmy się, jak wygląda to w innych europejskich krajach oraz wyjaśniliśmy, dlaczego, naszym zdaniem, argumenty przeciwników nie mają większego sensu:
Kontrowersje budzi także odbieranie prawa jazdy za prędkość poza obszarem zabudowanym. Tutaj od zastrzeżeń samych kierowców ważniejszym problemem może być brak zgody wewnątrz samego rządu. Z wypowiedzi wielu polityków Solidarnej Polski wynika, że aż tak ostre przepisy, jakie proponuje premier i Ministerstwo Infrastruktury, dla ich elektoratu mogą być nieakceptowalne. W miasteczkach i wsiach utrata prawa jazdy może równać się z końcem "końcem możliwości zarobkowania" z powodu bardzo słabo rozwiniętej infrastruktury. Dochodzi do tego także często opisywana przez specjalizujące się w polityce media rozgrywka między premierem Morawieckim a ministrem Ziobro.