Niekończąca się opowieść. Rząd wraca do prac nad pierwszeństwem i odbieraniem prawa jazdy

Filip Trusz
Już od paru miesięcy mieliśmy zawsze przepuszczać pieszych na przejściach, w nocy po mieście jeździć 50 km/h, a za przekroczenie prędkości poza terenem zabudowanym o ponad 50 km/h tracić prawo jazdy. Mieliśmy, bo prace nad przepisami zamrożono. Teraz rząd do nich wraca.

Trzy przepisy, okrzyknięte "tymi, które odmienią polskie drogi" miały zacząć obowiązywać już od 1 lipca. Kolejnym terminem były wakacje. Później już rząd nawet nie udawał, że zna choć orientacyjny termin ich wejścia w życie. Trafiły do zamrażarki, bo rządzący najwyraźniej wystraszyli się swoich odważnych (i naszym zdaniem, potrzebnych) pomysłów. Utknęły na poziomie konsultacji społecznych. O jakich przepisach mówimy?

  1. Utrata prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h. Wszędzie.
  2. Ujednolicenie limitów prędkości w terenie zabudowanym, bez względu na porę dnia.
  3. Pierwszeństwo pieszych jeszcze przed przejściem.

Rząd w końcu wraca do prac nad projektem. To kiedy ta rewolucja? Nie wiemy

Rząd wraca do odłożonego na półkę projektu - donoszą media w całym kraju. Prace mają ruszyć już 24 listopada, a jego przyjęcie przez Radę Ministrów planowane jest na ten rok. Nie oznacza to wcale, że na drogach cokolwiek się zmieni jeszcze w 2020 r. Projekt (o ile rząd dotrzyma terminu) czekałyby jeszcze głosowania w Semie i Senacie, a na koniec trafiłby do podpisu przez prezydenta. Nie wiemy też, ile będzie trwał okres wejścia przepisów w życie. Tak ważne zmiany nie mogą zacząć obowiązywać z dnia na dzień. Potrzebna jest przecież stosowna akcja edukacyjna i wyjaśnienie obywatelom zmian. W innym wypadku będzie dochodzić do takich sytuacji jak z jazdą na suwak. Niby wszyscy słyszeli, że jest obowiązkowa, ale dokładnych przepisów wielu kierowców po prostu nie zna.

Aktualizacja 25.11: Rząd przyjął nowe przepisy. Poznaliśmy dokładną listę zmian, gdzie dopisano choćby zakaz jazdy na zderzaku. Zabrakło jednak jednego przepisu, o którym piszemy poniżej. Tego o odbieraniu prawa jazdy za prędkość. Poniżej opisujemy dokładnie proponowane zmiany.

Te trzy przepisy to jeden z flagowych pomysłów premiera Morawieckiego

Liczba wypadków i ich ofiar śmiertelnych w Polsce od wielu lat plasuje nas w czołówce najniebezpieczniejszych krajów w Europie. Suche liczby nie zawsze jednak działają na wyobraźnię, a człowiek, zwłaszcza polityk, do podjęcia zdecydowanych działań potrzebuje mocniejszego impulsu. Takim był wypadek w Warszawie 20 października zeszłego roku

Choć o zaostrzeniu przepisów mówiono już od dawna, to właśnie ta sytuacja, o której rozpisywały się media w całym kraju, wyraźnie wszystko przyspieszyła. W sprawę zaangażował się wtedy nawet premier Morawiecki. W swoich mediach społecznościowych zmienił status na "poruszony". - Potrzebne są zmiany w przepisach i poważna wynikająca z nich polityczna deklaracja: koniec z piractwem drogowym. (...) Kompleksowy plan radykalnej poprawy bezpieczeństwa na drogach będzie jednym z priorytetów rządu w nowej kadencji - mogliśmy przeczytać we wpisie na Facebooku.

'Tuningowane' bmw, którego kierowca spowodował śmiertelny wypadek - jadąc z prędkością 134 km na godz. (na ograniczeniu do 50 km/h), wjechał w rodziców przechodzących przez pasy z 3-letnim synem w wózku. Warszawa, ul. Sokratesa, 22 października 2019 r.
'Tuningowane' bmw, którego kierowca spowodował śmiertelny wypadek - jadąc z prędkością 134 km na godz. (na ograniczeniu do 50 km/h), wjechał w rodziców przechodzących przez pasy z 3-letnim synem w wózku. Warszawa, ul. Sokratesa, 22 października 2019 r. Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Wyborcza.pl

Bierzemy pod lupę pomysł rządu. Po pierwsze, utrata prawa jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h. Wszędzie

Zgodnie z obowiązującymi aktualnie przepisami za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h kierowca może stracić prawo jazdy na trzy miesiące. Dotyczy to tylko obszaru zabudowanego. Poza nim policja za tak rażące łamanie przepisów karze mandatem w wysokości 500 zł i 10 punktami karnymi (to najwyższa przewidziana przez taryfikator kara). Od lipca tego roku również poza obszarem zabudowanym kierowcom miało być odbierane prawo jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h. Nowy przepis ma skłonić Polaków do wolniejszej jazdy. Na niektórych ryzyko utraty prawa jazdy na trzy miesiące ma działać skuteczniej niż wizja 500-złotowego mandatu czy punktów karnych. Rządowe szacunki mówią, że rocznie nawet 40 tysięcy Polaków może stracić w ten sposób prawo jazdy. Zabieranie prawa jazdy ma być skutecznym batem na kierowców.

Po drugie, ujednolicenie limitów prędkości w terenie zabudowanym, bez względu na porę dnia

O utracie prawa jazdy za prędkość poza obszarem zabudowanym było w mediach głośno kilkukrotnie, ale druga z proponowanych zmian przeszła bez większego echa. W Polsce mogą zostać ujednolicone limity prędkości w terenie zabudowanym. Bez względu na porę dnia będzie to 50 km/h. Dziś w godzinach 23-5 wynosi on 60 km/h.

Zobacz wideo Podlaska grupa SPEED zatrzymała kierowcę tira, który wyprzedzał osobówkę na skrzyżowaniu

Po trzecie, pierwszeństwo dla pieszych na przejściu

Tak jest teraz:

  • Pieszy, przechodząc przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem.

Resort infrastruktury chce to zmienić na:

  • Pieszy wchodzący na jezdnię lub torowisko albo pieszy przechodzący przez jezdnię lub torowisko, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność oraz, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3, korzystać z przejścia dla pieszych. Pieszy znajdujący się na tym przejściu ma pierwszeństwo przed pojazdem.

Drugi przepis dotyczy kierowców. Brzmi następująco:

  • Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na przejściu.

Zostanie zmieniony na:

  • Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność, zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszego znajdującego się w tym miejscu lub na nie wchodzącego, i ustąpić pierwszeństwa pieszemu wchodzącemu na to przejście albo znajdującemu się na tym przejściu.

Upraszczając, aktualnie pieszy ma pierwszeństwo, kiedy znajduje się już na zebrze. W myśl nowych przepisów pieszy będzie chroniony przez prawo jeszcze przed przejściem. Już dziś kierowca, zbliżając się do przejścia dla pieszych, musi zachować szczególną ostrożność i musi zmniejszyć prędkość tak, by móc w porę zareagować na nagłe sytuacje. Zmienia się tylko to, że prowadzący pojazdy zostaną zobowiązani do obserwowania nie tylko przejść, ale również ich otoczenia, i będą musieli ustąpić pierwszeństwa pieszym wchodzącym na przejście.

Skąd biorą się ciągnące się w nieskończoność opóźnienia?

Chyba tylko ujednolicenie ograniczeń prędkości w terenie zabudowanym nie budzi większych kontrowersji. Kierowców, a nawet wiele organizacji społecznych, najbardziej przeraża pomysł, by udzielić pieszemu pierwszeństwa na przejściu. Poświęciliśmy temu oddzielny artykuł, w którym przyjrzeliśmy się, jak wygląda to w innych europejskich krajach oraz wyjaśniliśmy, dlaczego, naszym zdaniem, argumenty przeciwników nie mają większego sensu:

Kontrowersje budzi także odbieranie prawa jazdy za prędkość poza obszarem zabudowanym. Tutaj od zastrzeżeń samych kierowców ważniejszym problemem może być brak zgody wewnątrz samego rządu. Z wypowiedzi wielu polityków  Solidarnej Polski wynika, że aż tak ostre przepisy, jakie proponuje premier i Ministerstwo Infrastruktury, dla ich elektoratu mogą być nieakceptowalne. W miasteczkach i wsiach utrata prawa jazdy może równać się z końcem "końcem możliwości zarobkowania" z powodu bardzo słabo rozwiniętej infrastruktury. Dochodzi do tego także często opisywana przez specjalizujące się w polityce media rozgrywka między premierem Morawieckim a ministrem Ziobro.

Więcej o: