"Wyższa szkoła jazdy" to cykl na Moto.pl, w którym wyjaśniamy najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
Suche liczby nie zawsze jednak działają na wyobraźnię, a człowiek, zwłaszcza polityk, do podjęcia zdecydowanych działań potrzebuje mocniejszego impulsu. Takim był wypadek w Warszawie 20 października zeszłego roku.
- To była słoneczna niedziela. Wczesnym popołudniem Adam i Magda wyszli z trzyletnim Tomkiem na spacer. Minęli blok, weszli na przejście dla pieszych przez ulicę Sokratesa, niedaleko skrzyżowania z Petöfiego. On szedł pierwszy, pół kroku przed żoną prowadzącą wózek. Przepuścił ich kierowca srebrnego auta: - Widziałem w lusterku, że drugim pasem pędzi pomarańczowe auto. To było podrasowane bmw. (...) Zaczął hamować może 30 metrów przed przejściem - obrazowo opisywał zdarzenie jeden z naszych lokalnych serwisów. Tragiczny finał zdarzenia znamy. 33-letni Adam zginął na miejscu staranowany przez rozpędzone bmw.
Choć o zaostrzeniu przepisów mówiono już od dawna, to właśnie ta sytuacja, o której rozpisywały się media w całym kraju, wyraźnie wszystko przyspieszyła. W sprawę zaangażował się wtedy nawet premier Morawiecki. W swoich mediach społecznościowych zmienił status na "poruszony". - Potrzebne są zmiany w przepisach i poważna wynikająca z nich polityczna deklaracja: koniec z piractwem drogowym. (...) Kompleksowy plan radykalnej poprawy bezpieczeństwa na drogach będzie jednym z priorytetów rządu w nowej kadencji - mogliśmy przeczytać we wpisie, który zamieszczamy poniżej.
Co wynika z tych październikowych zapowiedzi? Zdecydowanie najbardziej konkretny jest projekt zmian, "które odmienią polskie drogi". Chodzi o utratę prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h także poza terenem zabudowanym, ujednolicenie limitów prędkości bez względu na porę dnia oraz zwiększenie ochrony pieszego przy przejściu dla pieszych.
Pamiętacie, jak wszystkie media w kraju (my oczywiście też) mówiły, że rewolucja czeka nas od 1 lipca? Takie było oficjalne stanowisko rządu. Później sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury mówił raczej o wakacjach. Wiemy, że to kolejny niemożliwy termin do realizacji, bo projekt utknął na etapie konsultacji. Kontrowersje budzi pierwszeństwo dla pieszych na przejściach.
Zacznijmy może od dwóch najważniejszych zmian w przepisach dotyczących przejść dla pieszych, które znalazły się w projekcie. Tak jest teraz:
Resort infrastruktury chce to zmienić na:
Drugi przepis dotyczy kierowców. Brzmi następująco:
Zostanie zmieniony na:
Upraszczając, aktualnie pieszy ma pierwszeństwo dopiero, kiedy znajduje się już na zebrze. W myśl nowych przepisów pieszy będzie chroniony przez prawo jeszcze przed przejściem. Już dziś kierowca, zbliżając się do przejścia dla pieszych, musi zachować szczególną ostrożność i musi zmniejszyć prędkość tak, by móc w porę zareagować na nagłe sytuacje. Zmienia się tylko to, że prowadzący pojazdy zostaną zobowiązani do obserwowania nie tylko przejść, ale również ich otoczenia, i będą musieli ustąpić pierwszeństwa pieszym wchodzącym na przejście.
Zasada, że pieszy ma pierwszeństwo jeszcze przed wejściem na przejście, obowiązuje w krajach skandynawskich i w większości państw Europy Zachodniej (we Francji, Belgii, Holandii, Szwajcarii, Austrii czy Niemczech). Nie słyszymy jednak o masowych śmierciach na pasach w tych państwach. Co jeszcze dziwniejsze, Polacy jeżdżący na zachodzie, a tych jest przecież sporo, również nie doprowadzają do ludobójstwa.
Przytaczamy przykład europejskich, znacznie bezpieczniejszych pod względem ruchu drogowego krajów nie bez powodu. W Polsce dominuje narracja, że pierwszeństwo dla pieszych przed przejściem doprowadzi do drogowej apokalipsy. Wypadków będzie więcej, piesi będą z premedytacją wbiegać pod koła, a ruch w miastach zostanie sparaliżowany. I to ta debata sparaliżowała zmiany w prawie. Rząd najwyraźniej przestraszył się swojego pomysłu i czeka. Bo pomysł krytykują nie tylko kierowcy, ale też poważne instytucje. "Auto Świat" przywołał niedawno choćby dwie opinie:
Większość argumentów przeciw wprowadzeniu pierwszeństwa dla pieszych przed przejściem brzmi po prostu śmiesznie. Kierowcy muszą ponosić większość odpowiedzialność za bezpieczeństwo pieszych. Bo to oni są najczęściej odpowiedzialni za wypadki z udziałem pieszych. To pieszy jest niechronionym uczestnikiem ruchu, to pieszy nie ma szans w zetknięciu z samochodem i to pieszemu należy umożliwić bezpieczne przejście przez pasy.
Trzeba też pamiętać, że pierwszeństwo przed przejściem wcale nie oznacza bezwzględnego pierwszeństwa w każdej sytuacji. Pieszy wciąż ma swoje obowiązki - również musi zachować ostrożność, upewnić się, że może bezpiecznie wejść na zebrę, w razie potrzeby zatrzymać się i dać kierowcom czas na reakcję. Nowe przepisy wcale nie oznaczają, że pieszy będzie mógł wbiec pod jadące, rozpędzone samochody. Obie strony muszą zachować zdrowy rozsądek. To podstawa bezpiecznego funkcjonowania na drodze.
Sam pomysł zmian nie jest zły (a wręcz uważam, że dobry i potrzebny) i powinniśmy w tej kwestii naśladować europejskie kraje. Złe może być tempo wprowadzenia samych przepisów. Nie chodzi o opisywane przed chwilą opóźnienia. Raczej o to, co stanie się, kiedy projekt zostanie przegłosowany. W Polsce często nawet najpoważniejsze przepisy drogowe zaczynają obowiązywać praktycznie z dnia na dzień. Ich wejścia nie poprzedza żadna kampania edukacyjna, a to w tak palących sprawach absolutna konieczność. Najlepszym przykładem może być jazda na suwak. Wciąż wystarczy krótka przejażdżka po mieście, żeby zauważyć błędne interpretowanie przepisów oraz wymuszanie pierwszeństwa. Przepis wprowadzono w grudniu 2019 r., a całkiem ciekawa i dość głośna akcja Orlenu #DobryKierowca z Robertem Kubicą ruszyła dopiero w lutym i nie trwała na tyle długo, by przebić się do świadomości kierowców.
Przy pierwszeństwie dla pieszych przed przejściem takiego błędu popełnić nie można. Zanim nowe przepisy zaczną obowiązywać powinno minąć kilka miesięcy edukacji pieszych i kierowców - na billboardach, przystankach, telewizyjnych spotach reklamowych i internecie. To wcale nie jest przepis, który wywróci do góry nogami sposób, w jaki jeździmy, a to przecież tego boi się wielu kierowców.
Co wy myślicie o pierwszeństwie dla pieszych? Poniżej zamieszczamy krótki sondaż, a także zachęcamy do komentowania. Do tematu z pewnością jeszcze wrócimy i chętnie odniesiemy się do waszych opinii.