"Wyższa szkoła jazdy" to nowy cykl na Moto.pl, w którym będziemy wyjaśniać najbardziej kontrowersyjne przepisy ruchu drogowego. Ale nie tylko. Znajdziecie tu mieszankę tematów z pogranicza kodeksu drogowego, egzaminu na prawo jazdy, dobrych praktyk na drodze oraz przydatnych porad dla kierowców.
Jazda na zderzaku i niezachowanie odpowiedniej odległości od pojazdu z przodu to prawdziwa plaga polskich dróg. W Niemczech i Francji za taką jazdę grozi mandat. W Polsce - tylko się o nim mówi. Często sprowadza się to do dowcipów z kierowców dwóch marek premium zza naszej zachodniej granicy, ale nie można tego tematu sprowadzać do żartu. To poważny problem. Z policyjnych statystyk wynika, że co piąty wypadek lub kolizja na autostradzie spowodowany jest niezachowaniem bezpiecznej odległości od poprzedzającego pojazdu. W terenie zabudowanym jest jeszcze gorzej - co czwarty wypadek lub kolizja to efekt jazdy zderzak w zderzak.
Jak to często bywa w polskich przepisach, termin bezpiecznej odległości na drodze wcale nie jest jasno określony. Jakiś czas temu poprosiłem o komentarz w tej sprawie Instytut Transportu Drogowego. - W związku z tym, że w Polsce nie ma żadnych wytycznych precyzujących "bezpieczną odległość" kierowcy bardzo rzadko są karani za niezachowywanie bezpiecznej odległości, jeśli nie ma ona żadnych konsekwencji. Karani są dopiero gdy przyczyni się bezpośrednio do spowodowania wypadku czy kolizji - odpisała mi dr Justyna Wacowska z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego ITS.
W rozmowie z nami zwróciła też uwagę, że w niektórych krajach stosuje się zasadę dwóch lub trzech sekund, która pozwala określić kierowcy bezpieczną odległość od pojazdu z przodu. W Polsce niedawno było o tych regułach bardzo głośno, bo o trzech sekundach przypomniała Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Niestety, ta prosta zasada nie jest polskim kierowcom znana - bardzo rzadko uczy się o niej na kursie na prawo jazdy.
Zasada trzech sekund w prosty sposób wyjaśnia, jaką odległość od jadącego przed nami samochodu należy utrzymać. Reguła jest uniwersalna dla każdej prędkości - bezpieczna odległość rośnie wraz z rozwijaną prędkością. Jak określić tę odległość? GDDKiA radzi:
Wykorzystajmy dowolny nieruchomy obiekt, np. znak drogowy, przy którym jadący przed nami pojazd się znajduje. Jeśli miniemy wybrany znacznik trzy sekundy później, taki odstęp zapewni bezpieczeństwo oraz komfort ruchu i zarazem umożliwi zareagowanie w razie gwałtownego i niespodziewanego hamowania pojazdu przed nami. Technika zasad kierowania podkreśla, że zachowanie odstępu zgodnego z regułą trzech sekund jest najmniejszą z możliwych odległością od pojazdu poprzedzającego.
W "Wyższej szkole jazdy" specjalnie poruszamy takie tematy jak kierunkowskaz na rondzie, jazda na suwak czy właśnie zasada trzech sekund - nie żeby krytykować polskich kierowców, a raczej przypomnieć o najważniejszych przepisach i regułach na drodze. Zachowanie bezpiecznego odstępu to zdecydowanie jedna z tych najczęściej ignorowanych. I to umyślnie. Waszym zdaniem w ogóle nie da się jej przestrzegać. Oto kilka bardzo wysoko ocenionych komentarzy z mojego poprzedniego artykułu o jeździe na zderzaku:
To tylko te najwyżej ocenione. Podobnych komentarzy było mnóstwo.
Jeszcze raz oddajmy głos pani doktor Justynie Wacowskiej: - Bezpieczna odległość ma nam pozwolić bezpiecznie zahamować i nie uderzyć w pojazd jadący bezpośrednio przed nami. Oczywiście im wyższa prędkość pojazdów, tym te odległości powinny być większe, by mieć czas na zareagowanie. Przy wyższych prędkościach również konsekwencje takich wypadków są poważniejsze, więc tym bardziej należy starać się tę właściwą odległość między pojazdami utrzymywać.
Warto też pamiętać, że jadąc w kolumnie, często instynktownie podjeżdża się bliżej do pojazdu poprzedzającego. Dlatego należy pamiętać o pozostawieniu wystarczającego odstępu pomiędzy pojazdami, aby w razie konieczności móc się bezpiecznie zatrzymać. Jeszcze większe odstępy powinniśmy zostawiać w trudnych warunkach na drodze. Deszcz czy śnieg znacznie wydłużają drogę hamowania.
Z badań ITS dla KRBRD wynika, że kierowcy najczęściej nie zachowują bezpiecznej odległości na autostradach (prawie 20 proc. kierowców), gdzie przy dużych prędkościach odstępy między pojazdami muszą być bardzo znaczące - nawet do 100 m. Najrzadziej natomiast zdarza się to na drogach powiatowych (tylko u 8 proc. kierowców), ponieważ prędkości pojazdów nie są wysokie i odstęp nie musi być tak duży jak na autostradzie. Te dane są niepokojące, bo co piąty polski kierowca na autostradzie stwarza zagrożenie dla innych. A to przecież na autostradach jeździ się najszybciej, więc konsekwencje wypadku są najtragiczniejsze. Miejska stłuczka jest znacznie mniej groźna w skutkach i często kończy się tylko na nerwach i porysowanych zderzakach.
Z drugiej strony badanie pokazuje, że większość z nas jednak zachowuje bezpieczny odstęp na drodze. I to mimo że zasada trzech sekund (czy podobne) są w Polsce praktycznie nieznane. Akcja edukacyjna, którą rozpoczęła GDDKiA swoim apelem, ma szansę poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach. To jeden z tych tematów, do których trzeba wracać jak najczęściej i edukować kierowców. Tyle możemy my.