Był taki czas, kiedy luksusowa Sonata miała się w Europie całkiem dobrze. Samochód idealnie wpasowywał się w nasze gusta i nie był drogi. Niestety model, który zadebiutował pod koniec lat 90., okazał się landrynkową wariacją na temat motoryzacji z USA. A kosztował niemal tyle co Audi. Europejczycy zapomnieli o Sonatach. Teraz mają sobie przypomnieć. Bo nowy samochód to dzieło niemieckiego studia stylistycznego. Dlatego wszystko ma tu być pod gusta Starego Kontynentu. Wszystko? - Zobaczymy!
Ustawiliśmy Sonatę przy na wskroś europejskim zamku w Baden Baden i pasował. Pasował też do bloków zamieszkałych przez Turków i opuszczonej stacji benzynowej. Czyli - wszystko w porządku. Przy okazji ulicznych obserwacji wyszło, że przód i tył to dobrze przerobiona lekcja z Mazdy 6 i Audi A4. Dzięki temu samochód jest zwarty i optycznie niezbyt duży. Mimo że ma 4,8 metra długości. Pięć centymetrów więcej od swojego poprzednika.
Ale próby czepiania się dały pewne rezultaty. Przed kierowcą rozciąga się typowo japońska i dość archaicznie wyglądająca konsola. W klasie wyższej drażnić może też jednosferowa klimatyzacja i plastikowy elektroniczny zegarek. Tą lekcję Europa ćwiczyła ponad dziesięć lat temu. I to tyle. Kierowca i pasażerowie mają do dyspozycji bardzo wygodne siedzenia. Na tylnej kanapie nawet wysocy pasażerowie nie będą narzekać na brak miejsca. Wyciszenie samochodu pozwala na rozmowę dobrze powyżej 150 km/h. Jest też wielki 523-litrowy bagażnik. Co ciekawe - z wewnętrzną klameczką.
Szukamy dalej. Pod maską Sonaty znalazły się na początek dwa silniki benzynowe - 2.4 o mocy 161 KM i widlasta szóstka o pojemności 3.3 litra i mocy 230 KM. Na diesle przyjdzie czas w przyszłym roku. W Europie możemy sobie też pomarzyć o mocniejszym V6. Na razie dostępna będzie jedynie najsłabsza benzynowa odmiana 2.4, która do setki rozpędza się w 8.9 sekundy i osiąga prędkość maksymalną 212 km/h. Nie powala, ale wystarczy. Tym bardziej, że rzędowa czwórka z 219 Nm momentu ciągnie już od dolnego zakresu obrotów. Zawieszenie - też europejskie - świetnie wyłapuje nierówności i sprężyste. Podobnie jak czuły układ kierowniczy i wydajne hamulce.
Koreańczycy mieli rację. Nowa Sonata to niezwykle poprawny, starannie opracowany samochód, który bardzo trafnie celuje w europejskie gusta. Jest tylko jeden problem. W Polsce za najtańszego, dużego "koreańczyka" trzeba będzie od kwietnia zapłacić ponad 90 tysięcy złotych. Za takie pieniądze Polak kupi Vectrę, Passata lub Mondeo. Ale nie Hyundaia. Brutalne, ale prawdziwe. A może się mylę?
Jeśli tak - to punkt dla was!