Bugatti Divo zadebiutowało w 2018 roku podczas Pebble Beach. Minęły już dwa lata, a pierwsze egzemplarze dopiero są przygotowywane do wyjazdu na drogi. Wszystko przez to, że niektórym klientom sam wybór lakieru potrafił zająć... rok.
Konfigurowanie tego typu pojazdu odbywa się zupełnie inaczej niż w przypadku wybierania aut popularnych. Każdy klient jest indywidualnie zapraszany do fabryki w Molsheim, gdzie wspólnie z doradcą planują każdy detal samochodu. Wybierają nie tylko kolor nadwozia (łącznie ze skomplikowanymi grafikami), ale także rodzaj i kolor tapicerki, wyszywanie rodzinnych herbów, inicjałów bliskich osób czy grawerowanych cytatów. Możliwości personalizacji Divo są niemal nieograniczone.
Przedstawiciele marki przyznają, że klienci na konfigurowaniu wyjątkowego auta spędzają około 5 godzin. Są jednak też tacy, którym sam wybór koloru nadwozia zajął 12 miesięcy.
Na najbardziej odważne i awangardowe kreacje decydują się klienci z Ameryki i Bliskiego Wschodu. Europejczycy gustują w nieco bardziej stonowanych barwach i bardziej eleganckich konfiguracjach.
Wiemy już, że Bugatti Divo to Chiron w przebraniu i może wyglądać dosłownie dowolnie. Powstanie tylko 40 egzemplarzy, a każdy z nich to koszt około 5 mln euro, czyli 2 mln więcej od Chirona.