Mazda CX-30 to kompaktowy samochód klasy crossover skonstruowany na podwoziu modelu 3. Jest od niego nieco bardziej przestronna i ma trochę większy prześwit, ale technicznie oba auta są dosyć podobne. W czasie premiery w 2019 r. jej największą wadą był brak wystarczająco mocnych jednostek napędowych.
Producent stara się poprawić to niedociągnięcie i właśnie wprowadza do sprzedaży nowe jednostki napędowe o wyższej mocy. Jedną z dostępnych nowości będzie benzynowy silnik Skyactive-X z zapłonem samoczynnym sterowanym świecą, inną - mocniejsza, 150-konna odmiana silnika Skyactive-G. My postanowiliśmy sprawdzić, czy podstawowa odmiana ze 122-konnym silnikiem słusznie bywa obiektem krytyki.
Skyactive-G wykorzystuje starszą technologię Mazdy, ale również nie brakuje w nim nowinek technicznych. Jak na silnik benzynowy ma wysoki stopień sprężania (14:1) i oryginalną konstrukcję komór spalania, dzięki czemu spala mieszankę bardziej efektywnie - ma być oszczędniejszy i bardziej przyjazny dla środowiska.
Podstawowa wersja jednostki napędowej Skyactive-G rozwija maksymalną moc 122 KM, ale jest dodatkowo wspomagana przez silnik elektryczny. Dodatkowo przy niskim obciążeniu wyłącza dwa z czterech cylindrów oraz ma funkcjonalność miękkiej hybrydy. Pozwala na wyłączanie silnika spalinowego w pewnych sytuacjach: w czasie postoju (układ start-stop) oraz jazdy ze stałą prędkością (tzw. żeglowanie). Wszystko po to, aby zużycie paliwa i emisja były mniejsze.
Już z zewnątrz japoński crossover wygląda wyjątkowo zgrabnie i elegancko, ale to jego wnętrze robi największe wrażenie. Mazda lubi epatować japońskimi określeniami i stosuje bardzo poetycką retorykę. Nagminnie używa japońskich określeń jak stylistyka Kodo albo filozofia projektowania Jinba Ittai.
Nawet nazwy wersji wyposażenia są uduchowione i brzmią jak imiona samurajów: Kai, Kanjo, Hikari, Enso. To natychmiast budzi moją podejrzliwość, bo obawiam się, że elegancka forma ma ukryć nieciekawą treść. Jednak tym razem moje obawy okazują się nieuzasadnione.
Jinba Ittai oznacza wyjątkową integrację kierowcy z samochodem oraz poczucie jedności w czasie jazdy. Rzeczywiście tak jest. Kabina modelu CX-30 została znakomicie zaprojektowana i solidnie wykonana. Nie wszyscy producenci klasy premium rozumieją, że kluczem do elegancji jest minimalizm. Mazda wie to od dawna.
W środku od razu można poczuć się pewnie. Tablica przyrządów wygląda skromnie, ekrany nie używają wielu kolorów, ale całość robi ogromne wrażenie i sprawia, że w CX-30 łatwo się zrelaksować w czasie jazdy. Kabina w testowym egzemplarzu jest wykonana z czarnych tworzyw wysokiej jakości, które są przyjemne w dotyku i nie trzeszczą.
Pozycja za kierownicą też jest idealna. Fotele zaprojektowano tak, że łatwo dobrać odpowiednią pozycję, siedzi się nisko, a mała kierownica doskonale leży w rękach. W tym momencie zostaję wyznawcą filozofii Jinba Ittai.
W czasie jazdy od razu uwagę zwraca nieprzeciętny komfort. W Maździe CX-30 jest cicho i spokojnie. Zarówno opływające powietrze jak i dźwięk silnika nie męczą. Japoński crossover prowadzi się bez zarzutu, ale zawieszenie zestrojono z myślą o komforcie. To doskonale pasuje do ogólnego charakteru samochodu. Mazda CX-30 jest autem, którym nie chce się gnać po wirażach (chociaż i to potrafi), za ma się natychmiast ochotę ruszyć w daleką podróż.
Wnętrze Mazdy jest stylistycznym majstersztykiem, ale ideał psuje parę drobiazgów. Po pierwsze brakuje dotykowego sterowania centralnym ekranem. Wiem, że to część filozofii marki, bo zdaniem jej projektantów takie rozwiązanie odwraca uwagę kierowcy od drogi.
Jednak konia z rzędem temu, kto za pomocą konsoli sterującej pomiędzy przednimi fotelami i przycisków na kierownicy zdoła sprawnie obsłużyć interfejs Android Auto, który jest opracowany z myślą o sterowaniu dotykowym i głosowym. Niestety nie wszystkie funkcje da się obsłużyć "gębowo", a używanie do tego celu pokrętła Mazdy było niekończącą się drogą przez mękę.
Po drugie, za każdym razem gdy korzystałem z lusterek bocznych, miałem wrażenie, że są zbyt blisko i za bardzo powiększają odbicie rzeczywistości za autem. Trzecim rozczarowaniem były osiągi nowej jednostki napędowej w wyższym zakresie prędkości obrotowych.
Pierwsze wrażenie jest znakomite. Mazda CX-30 nawet w 122-konnej wersji rusza chętnie i żwawo, automatyczna przekładnia sprawnie zmienia biegi, ale im wyżej wspina się wskazówka obrotomierza, tym bardziej CX-30 traci wigor. Jest to tym bardziej irytujące, że przy niskich obrotach silnik dysponuje wyjątkowo wysokim momentem obrotowym. Pewnie swoje trzy grosze dokłada elektryczny silnik, który jest elementem układu M-Hybrid.
Według danych technicznych Mazda CX-30 w tej wersji rozpędza się do 186 km/h, a sprint do 100 km/h ze startu zatrzymanego zajmuje jej równe 11,2 s. Dane brzmią wiarygodnie i takie osiągi nie są problemem przy normalnej jeździe po mieście, ale na wysokich obrotach silnik zdaje się męczyć. Również zużycie paliwa staje się wtedy znacznie wyższe. Przy pokonywaniu raczej krótkich dystansów w mieście wyniosło 9 l/100 km. To akceptowalna wartość, ale liczyłem na nieco mniej.
Poza tym samochód ma same zalety. Układ kierowniczy i hamulcowy działa precyzyjnie. W trakcie manewrowania na parkingu ten pierwszy nie robi najlepszego wrażenia, ale wraz z wzrostem prędkości zyskuje na precyzji. Również automatyczna przekładnia jest bardzo udana, mimo że ma tylko 6 przełożeń.
W kabinie wygospodarowano dużo miejsca dla podróżujących, również na tylnej kanapie i w bagażniku. Wszystkie ekrany, włącznie z wyświetlaczem przeziernym HUD na przedniej szybie, wyglądają bardzo ładnie i przekazują informacje w sposób czytelny.
Codzienna jazda Mazdą CX-30 jest przyjemna i relaksująca. Jestem pewien, że ktoś ceniący elegancję, minimalizm i jakość oraz bez natury sportowca, uzna ją doskonały środek transportu. Również ceny tego modelu są na rozsądnym poziomie, zwłaszcza jeśli porównać je z crossoverami kategorii premium, do której prawie nic jej nie brakuje.
Cennik kompaktowej Mazdy w wersji ze 122-konnym silnikiem Skyactive-G zaczyna się od około 102 tys. zł za najsłabiej wyposażoną wersję Kai z manualną przekładnią i napędem na przednią oś. Dopłata do odmiany Skyactive-G o mocy 150 KM wynosi tylko 4 tys. zł i na pewno warto to zrobić.
Napęd na cztery koła wymaga kolejnych 10 tys. zł i nie jest niezbędny. Zupełnie go nie brakowało w czasie jazdy po mieście i poza nim, ale dużo zależy od warunków użytkowania. Natomiast warto wysupłać dodatkowe 8 tys. zł na 6-biegowy automat, bo pracuje bardzo sprawnie i pasuje do charakteru samochodu, nawet jeśli nieco pogarsza osiągi. Będziecie dziękować sobie za tę decyzję każdego dnia, a jeśli lubicie minimalizm w japońskim stylu Mazda CX-30 w żadnej wersji na pewno was nie rozczaruje.