Temat przepisów dotyczących tzw. urządzeń transportu osobistego to chyba najlepszy przykład na to, jak ociężała i powolna bywa polska legislacja. Hulajnogi elektryczne pojawiły się na rynku (również w naszym kraju) już kilka lat temu i szybko okazało się, że stanowią niemały problem, bo regulowane są przepisami pochodzącymi z... 1997 roku. W ich myśl, każda osoba używająca hulajnogi (zarówno tradycyjnej, jak i elektrycznej) to pieszy, pomimo że porusza się na kołach. Musi zatem korzystać z chodnika.
Rządzący co prawda planowali wprowadzić zmiany i dodać pojęcie UTO (urządzenia transportu osobistego) do ustawy o ruchu drogowym jeszcze w 2016 roku, ale prace szły dość opornie. Ostatecznie - jak udało nam się ustalić w marcu 2019 roku - z wprowadzania zmian na jakiś czas zrezygnowano, bo "nie zmieściły się w zakresie wdrożenia do krajowego porządku prawnego postanowień dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/45/UE".
Na szczęście temat szybko powrócił. W czerwcu 2019 roku Minister Infrastruktury, Andrzej Adamczyk zapowiedział rozpoczęcie prac nad wprowadzeniem nowych przepisów dla hulajnóg elektrycznych. Zaznaczył, że mają być wprowadzone najszybciej, jak to możliwe.
Podczas czerwcowej konferencji prasowej podane zostały również wszystkie założenia prawne dla przyszłych urządzeń transportu osobistego. Problem hulajnóg został wpisany do prac rządu, a w wakacje ruszyły konsultacje społeczne. Czas leciał, a w letnim okresie wzmożonego ruchu hulajnogowego nie wiadomo było, jak jeździć - na zdrowy rozsądek hulajnoga przypomina bardziej rower niż pieszego, z drugiej policja przeganiała hulajnogistów ze ścieżek rowerowych (faktycznie jazda UTO drogą dla rowerów jest niedozwolona).
W końcu w październiku okazało się, że do ustawy obejmującej hulajnogi elektryczne wpłynęło aż 111 poprawek. Opinie o tym jaki status powinny mieć hulajnogi elektryczne, były skrajnie odmienne, a ministerstwo nie wyrobiło się z wprowadzeniem zmian w 2019 roku.
Od tamtego czasu minęły ponad 3 miesiące. Wszystko wskazuje jednak na to, że jesteśmy coraz bliżej rozwiązania hulajnogowego problemu. Jak donosi "Rzeczpospolita", projekt nowelizacji kodeksu drogowego właśnie wpisano do wykazu prac legislacyjnych rządu. Określono też oficjalnie termin przyjęcia przepisów przez Radę Ministrów na przełom pierwszego i drugiego kwartału 2020 roku.
Na przełomie marca i kwietnia projekt ustawy trafi więc do ministerialnej machiny, gdzie wreszcie będzie mógł zostać uchwalony. Kiedy zmiany wejdą w życie? Tego nie wiadomo. Tymczasem wielkimi krokami zbliża się kolejny sezon rowerowo-hulajnogowy. Nowe regulacje powinny były pojawić się już zimą i być gotowe na wzmożony ruch na drogach rowerowych i chodnikach polskich miast.
Z doświadczenia już wiemy, że wzmożony ruch i brak uregulowania kwestii elektrycznych jednośladów nie wróży nic dobrego. W zeszłym sezonie regularnie dochodziło do wypadków z udziałem użytkowników hulajnóg, jak choćby przypadek Brytyjczyka, który w Krakowie wjechał w 4-letnie dziecko na chodniku, 13-latka potrąconego przez samochód na przejściu dla pieszych czy nastolatka, który na hulajnodze zderzył się z turystką na Krakowskich Przedmieściu w Warszawie.
W myśl nowego prawa hulajnogi elektryczne oraz inne mały pojazdy zasilane prądem zostaną włączone do nowo utworzonej kategorii Urządzeń Transportu Osobistego (UTO). Przypisy zakładają, że UTO to sprzęt o wadze do 20 kg, szerokości nie większej niż 0,9 m i długości 1,25 m, który ma prędkość ograniczoną fabrycznie do 25 km/h. Jeśli dany pojazd jest choćby o centymetr większy (lub o kilogram cięższy), nie zostanie objęty przepisami.
Posiadacze pojazdów objętych w widełkach UTO mają mieć podobne prawa, jak rowerzyści - będą poruszać się po ścieżkach rowerowych, a gdy ich nie ma, po jezdniach z ograniczeniem prędkości do 30 km/h. Jeśli limit prędkości jest większy użytkownicy UTO muszą zjechać na chodnik, ale tylko taki, który ma przynajmniej 2 metry szerokości. Jeśli i ten warunek nie zostanie spełniony, z UTO skorzystać nie będzie można.
Kolejnym warunkiem, aby legalnie poruszać się hulajnogą na prąd będzie konieczność zrobienia karty rowerowej przez dzieci od 10 do 18 roku życia. Młodsze w świetle prawa z hulajnogi elektrycznej nie skorzystają. Dorośli będą mogli za to jeździć bez konieczności posiadania karty rowerowej (czyli potwierdzenia znajomości przepisów ruchu drogowego).
Jak donosiliśmy w sierpniu, przepisy w takiej formie mogą storpedować biznes niektórych pojazdów elektrycznych i zablokować możliwość skorzystania z UTO w wielu miejscach, np. w mniejszych miastach lub na wsiach. Tymczasem wraz z nową propozycja przepisów pojawił się pomysł zakazu używania na drodze publicznej urządzeń zasilanych prądem niemieszczących się w założeniach UTO.