Pełnoskalowy atak, który Rosja prowadzi od 24 lutego 2022 roku w Ukrainie, jest wynikiem wojny hybrydowej rozpoczętej znacznie wcześniej, bo w 2014 roku. Jednak dopiero nieco ponad dwa lata temu rosyjska inwazja zmieniła się w konflikt zbrojny na niespotykaną od dekad skalę. Obie strony szybko zaczęły wykorzystywać w nim nowe zdobycze techniki i używać metod walki, które wcześniej nie były powszechnie stosowane w otwartej wojnie. Chodzi między innymi o bojowe drony, których armia ukraińska używa bardzo skutecznie, a rosyjscy żołnierze boją się ich jak ognia. To śmierć z powietrza, która może się niespodziewanie pojawić w każdej chwili. Drony trudno wykryć i zabezpieczyć się przed ich atakiem, co ma znaczenie nie tylko bojowe, lecz także psychologiczne.
Zabezpieczanie środków transportu przed dronami kamikadze z ładunkami wybuchowymi albo zrzucającymi bomby zaczęło się od konstruowania dodatkowych osłon na wozy bojowe i czołgi. Rosyjscy żołnierze zakładają na nie dodatkowe kopuły, które mają ich uchronić przed śmiertelnymi skutków ataków latających dronów. Tak zabezpieczone pojazdy z wyglądu przypominają żółwie, więc szybko zostały ochrzczone czołgami żółwiami (ang. turtle tanks).
Teraz przyszła pora na motocykle, które od pewnego czasu są wykorzystywane przez obie strony konfliktu. Taki środek transportu z jednej strony daje dużą mobilność, ale z drugiej nie zapewnia żadnej ochrony żołnierzom. W zależności od tego, kogo pytać, powód ich używania przez rosyjskich żołnierzy jest zgoła odmienny. Sympatycy armii Putina twierdzą, że pozwalają na zaskoczenie przeciwnika, a przeciwnicy mówią, że to wynika z braków sprzętowych, na które cierpi rosyjska armia po zniszczeniu przez Ukraińców około 15 tys. wozów bojowych przeciwnika. Jedno jest pewne: rosyjscy żołnierze na motocyklach (zwykle chodzi chińskie modele przeznaczone do jazdy w terenie) są nietrudni do zlokalizowania przez ukraińskie drony, a wtedy całkowicie bezbronni.
Dlatego Rosjanie zaczęli zabezpieczać jednoślady w podobny sposób, jak uprzednio czołgi. W rezultacie powstały tworzone chałupniczymi metodami motocykle żółwie, które mają przyspawane do nadwozia klatki, daszki i kamuflujące plandeki. Nie zapewnia to wielkiej ochrony w razie ataku i bardzo ogranicza widoczność kierowcy oraz zwinność takich maszyn, ale w teorii powinno utrudniać wykrycie przez przeciwnika. Ukraińcy udowadniają Rosjanom, że ci się mylą. Zaprezentowali na nowym wideo atak bojowego drona na taki motocykl. Pierwszy napisał o tym dziennikarz David Axe z portalu forbes.com.
Na filmie udostępnionym w platformie X (Twitter) można zobaczyć małą konstrukcję w żółwim tempie przemieszczającą się po wiejskiej drodze. W pewnym momencie przedziwny motocykl zawraca na rozstajach dróg, jakby kierowca nagle zdał sobie sprawę z grożącego mu niebezpieczeństwa. To na nic, bo po chwili znika w kłębach dymu. Właśnie go dopadł ukraiński dron. Publikowanie takich filmów oczywiście jest elementem ukraińskiej wojennej propagandy, której celem jest osłabienie morale przeciwnika. To nic dziwnego i podobne działania prowadzą obie strony konfliktu. Trzeba przyznać, że w tym przypadku mogą być skuteczne, bo rozpowszechniane w internecie wideo z jednej strony ośmiesza rosyjskich żołnierzy, którzy muszą się uciekać do kuriozalnych metod walki, a z drugiej może budzić w nich uzasadniony strach.
Krytycy takich metod walki twierdzą, że to to jak strzelanie z armaty do wróbli, bo zatrzymanie jednego żołnierza na motocyklu wiąże się ze zniszczeniem kosztownego drona, który mógłby być użyty w podobny sposób do unieszkodliwienia czołgu albo innego cennego wojskowego sprzętu wraz z załogą. Zwolennicy uważają, że takie ataki szybko zniechęcą Rosjan do korzystania z motocykli na polu walki, które są zbyt duże, żeby pozostać w ukryciu, a jednocześnie za małe, żeby zapewnić jakąkolwiek ochronę. Życzliwi podpowiadają, że lepiej zamienić je na rowery elektryczne, które Rosjanie również mogą kupić w Chinach. Dlatego jeśli wkrótce zobaczycie rosyjskich żołnierzy pedałujących na bicyklach w kamuflażu z plandek, nie bądźcie zdziwieni.