Kawasaki Z900 to ostatni Mohikanin wśród tego typu motocykli. Czemu ostatni? Jako jeden z nielicznych zachował czterocylindrową jednostkę - większość konkurencji przeszłą na dwugarnkowe V-ki, lub innowacyjne rozwiązania w postaci trzech cylindrów ustawionych w rzędzie (jak np. w Yamasze MT-09). Z900 pozostaje wierny tradycji - cztery cylindry, spora moc i dźwięk, który zaskakuje, bo nie należy do nakeda. Ale ma prawo zaskakiwać, skoro ma na sobie logo Akrapovic.
Już pierwsze kilometry w siodle Kawasaki wystarczą by poczuć, że nie jest to do końca miejski motocykl. Nakedy z reguły są komfortowe, miękkie i mają elastyczną skrzynię biegów. Sprzyjają korkom, niedużym prędkościom i nie zawsze równej nawierzchni. Z900 jest zaskakująco sztywny i sprężysty. Swoim prowadzeniem dużo bardziej przypomina motocykl sportowy, aniżeli uliczny. Zawieszenie pracuje twardo i dobrze oddaje zachowanie motocykla, ale czasem (zwłaszcza na nierównościach) potrafi potrząsnąć kierowcą.
Czterocylindrowy silnik o pojemności 948 ccm generuje 125 KM (przy 9900 obr./min) i 98 Nm maksymalnego momentu obrotowego (przy 7700 obr./min). Oznacza to tyle, że jest to bardzo dynamiczna maszyna, po której raczej nie spodziewacie się, że będzie miała aż tyle do zaoferowania. Motocykl rozpędza się żwawo, a niższe przełożenia są dość krótkie, przez co lewa stopa nie narzeka na nudę, jeśli nie chcemy zapraszać wskazówki obrotomierza w wysokie partie zegarów. Jednak jazda nawet z "korkową" prędkością nie powoduje żadnych szarpnięć czy niekompatybilności - w każdym tempie i zakresie o obrotów "zetka" czuje się równie dobrze.
Motocykl waży 210 kilogramów, ale ta spora masa nie jest zbyt odczuwalna - to zasługa nisko umieszczonego środka ciężkości. Nie można powiedzieć, że Z900 prowadzi się jak rower, bo precyzyjne manewry wymagają od kierowcy zaangażowania, ale na pewno nie jest to maszyna toporna i ciężka w prowadzeniu, co mogłaby sugerować jej masa. Zwłaszcza, że jednym z najcięższych zawodników w swojej klasie.
Trudno od nakeda wymagać aerodynamiki. Przy tego typu motocyklach trzeba liczyć się z tym, że przy większych prędkościach będziemy dostawali w twarz i korpus masą powietrza. Dlatego zaskoczenie jest jeszcze większe, gdy tak się nie dzieje. Niewielka "owiewka" (o której myślałam, że jest raczej sposobem na osłonięcie mocowania zegarów) na tyle dobrze rozbija powietrze, że nawet przy prędkości autostradowej kierowca nie musi kurczowo trzymać się kierownicy. Jest to o tyle zaskakujące, że nie przyszło mi do głowy wymagać od nakeda aerodynamiki. Kawasaki jednak udowodniło, że da się to zrobić.
Jednym z najciekawszych wizualnych elementów tego motocykla, jest tylna lampa, w której LED-y ułożono w kształt litery Z. Co prawda z bliska i w świetle dziennym wygląda ona bardziej jak X, ale w nocy lub z większej odległości od razu widać jakim motocyklem jedziemy. To ciekawe i nowoczesne rozwiązanie, które na dodatek nawiązuje do historii motocykla. A seria Z750 (której Z900 jest następcą) zawsze miała ładne tylne lampy (kto pamięta tę produkowaną do 2004 roku, która przypomina kokardkę umieszczoną pod zadupkiem?).
Wizualnie Kawasaki Z900 bardzo mi się podoba, ale przeszkadza mi brak sensownego malowania. Testowy egzemplarz w biało-zielono-czarnej stylistyce wygląda świetnie (zwłaszcza z akcesoryjną nakładką zamiast tylnej kanapy), ale nie jest moim połączeniem kolorystycznym. W ofercie znajdziemy jeszcze dwa warianty - czarno-zielone lub czarno-czerwone. I właśnie to ostatnie (przynajmniej wnosząc po zdjęciach) podoba mi się najbardziej. Brakuje mi w ofercie specyfikacji "nudnej", czarnej, czarno-białej, ewentualnie z odcieniami szarości. W końcu nie każdy musi lubić kolor zielony.
Cena Kawasaki Z900 zaczyna się od 44 900 zł. Trudno mu jednak znaleźć bezpośredniego konkurenta. Jeśli zestawimy "zetkę" z innymi nakedami o podobnej mocy, trudno będzie znaleźć mu idealnego przeciwnika. Ducati Monster ma 111 KM, jest o ponad 20 kilogramów lżejszy (188 kg gotowy do jazdy) i przede wszystkim ma dwa cylindry. Za Monstera zapłacimy 53 900 zł. Innym konkurentem może być wspomniana nieco wcześniej Yamaha MT-09. To też dziewięćsetka o mocy 119 KM i masie 189 kg (na mokro), ale niespotykanej zbyt często konstrukcji trzycylindrowej (takie motory poza Yamahą robi jedynie Triumph i MV Augusta). Za Yamahę MT-09 zapłacimy 51 500 zł.
Wychodzi więc na to, że Z900 jest nie tylko najmocniejszy i najcięższy z najbliższej konkurencji, ale na dodatek najtańszy. Czy najlepszy? Jeśli chodzi o stosunek jakości do ceny to zdecydowanie tak. Trzeba go też pochwalić za aerodynamikę, bo MT-09 w dłuższej trasie urwie wam głowę, a Monster nadszarpnie domowy budżet. Myślę, że gdybym stała przed wyborem tych trzech motocykli, to wybrałabym właśnie "zetkę". Chyba, że nie miałabym ograniczeń finansowych - wtedy sprzedałabym duszę włoskiemu diabłu.