Jeśli w ostatnim czasie natknęliście się na rowerzystę jadącego jezdnią bez oświetlenia, nie jesteście jedyni. Wydawać by się mogło, że szansa na spotkanie kogoś na jednośladzie w połowie grudnia jest minimalna. I faktycznie jeszcze kilka lat temu byłaby to prawda. Od czasu wejścia do Polski wielu firm pośredniczących w zamawianiu jedzenia do domów, zupełnie się to jednak zmieniło, a rowerzystów nie brakuje nawet zimą.
Problem w tym, że o ile latem dostrzeżenie jednośladu na jezdni nie stanowi większego problemu niemal przez cały dzień, o tyle zimą dzień jest krótki, a zimowa aura często mocno ogranicza widoczność. Dlatego o wypadek nietrudno, zwłaszcza gdy rowerzysta nie dba zbytnio o własne bezpieczeństwo.
Dziwnym trafem wśród wielu rowerzystów w Polsce panuje przekonanie, że oświetlenie rowerowe to raczej zbędny dodatek. To dość zaskakujące, bo prowadząc auto raczej żaden kierowca nie oszczędza na żarówkach i korzysta ze świateł przez całą dobę. A oświetlenie jest istotne w przypadku każdego pojazdu. I to nie tylko dlatego, aby zawczasu zobaczyć dziurę, w którą za moment możemy wpaść, ale przede wszystkim po to, aby być dobrze widocznym na drodze.
Przykład sprzed kilku dni. Niewielka uliczka, z dala od centrum Warszawy. Uliczne lampy o niewielkiej jasności. Panuje półmrok, na dodatek jedna z latarni nie świeci. Właśnie dojeżdżam do celu (samochodem), zamierzam skręcić w lewo. Jest cicho i pusto, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Nagle z mroku wyskakuje rozpędzony rowerzysta z wielką torbą na plecach. Jedzie szybko i po omacku, brakiem oświetlenie zupełnie się nie przejmuje. Szczęśliwie w porę go dostrzegam i z niewielkiej prędkości zatrzymuję się niemal w miejscu. Oczywiście cyklista miał w tym przypadku pierwszeństwo. Szkoda tylko, że w ogóle nie było go widać. Niewzruszony pojechał dalej.
Gwoli jasności, bezmyślni rowerzyści bez oświetlenia nie są jakąś plagą. Szczególnie teraz - zimą. Bez trudu spotkamy ich jednak na drodze, chociażby w Warszawie, gdzie zamawianie jedzenia online jest niezwykle popularne.
Zaskoczenia nie ma. W myśl prawa, każdy rowerzysta musi zadbać o to, aby jego pojazd miał każdy z elementów obowiązkowego wyposażenia. To jest:
Rzecz jasna w ciągu dnia korzystanie z oświetlenia jest nieobowiązkowe. Nie musimy zatem pamiętać o lampkach, gdy poruszamy się w dobrych warunkach oświetleniowych. Za jazdę na rowerze po zmroku bez oświetlenia grozi jednak od 20 do nawet 500 złotych mandatu (brak jednego z elementów obowiązkowego wyposażenia roweru).
Tak jest przynajmniej teoretycznie, bo na widok nieoświetlonego roweru lub chociażby rowerzysty poruszającego się po chodniku (gdy nie jest to dozwolone) policja bardzo często nie reaguje. A szkoda, bo być może takie działania podniosłyby bezpieczeństwo na drogach. Przynajmniej tych mniejszych, kiepsko oświetlonych.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że prąd kosztuje, podobnie jak same lampki rowerowe, które też za darmo nie są. Na dodatek trzeba je przymocować do jednośladu, co również jest kłopotliwe. Odnoszę jednak wrażenie, że zdrowie i życie jest ważniejsze od odrobiny zaoszczędzonej energii i wysiłku lub kilkunastu złotych wydanych na światełka.
Problem nie dotyczy jednak wyłącznie rowerzystów, ale również pieszych. Jadąc wieczorem lub nocą autem, zwłaszcza w kiepskich warunkach atmosferycznych, nieoświetlonego pieszego zauważamy często w ostatnim momencie - gdy znajduje się już tylko kilkanaście metrów od auta. Kiedy idzie poboczem, a z przeciwka jadzie sznur samochodów lub - co gorsza - ciężarówek, czasem brakuje miejsca, aby ominąć go z zachowaniem bezpiecznej odległości.
Dlatego również idąc warto wyposażyć się w jakiekolwiek światełka lub odblaski. Gdy takich nie mamy, można chociażby skorzystać z latarki w telefonie. Wolno poruszające się poboczem światełko to dla kierowcy znak, że musi uważać.