Skąd wziął się fenomen hulajnóg elektrycznych? Ekspertka: sto kilometrów to koszt 50-70 groszy [WYWIAD]

Bartłomiej Pawlak
"Widzimy jak ceny paliw na stacjach wystrzeliły w kosmos. A sto kilometrów pokonanych hulajnogą to koszt nieprzekraczający często 50-70 groszy" - tłumaczy w rozmowie z Bartłomiejem Pawlakiem Karolina Boryczko, Marketing Manager firmy Barel Poland, producenta hulajnóg elektrycznych Motus. Ekspertka zaznacza, że kluczowa w rozwoju tego rynku była też wygoda, z jaką przemieszczamy się na elektrycznych jednośladach i bardzo duża dostępność tych pojazdów.

Bartłomiej Pawlak, Moto.pl: Skąd wzięła się gigantyczna popularność hulajnóg elektrycznych, którą obserwować możemy od dwóch-trzech lat?

Karolina Boryczko, Barel Poland: Z hulajnogami elektrycznymi styczność mamy tak naprawdę od ubiegłego wieku. Właśnie wtedy pojawiły się pierwsze hulajnogi zasilane prądem i były przystosowane do rynku komercyjnego, jednak na tyle drogie, że nie chciano z nich korzystać. Powoli ten rynek zaczął się rozwijać w latach dwutysięcznych - zwykłe hulajnogi stały się popularne, ale chcieliśmy sobie ułatwić bardziej życie i powstały hulajnogi elektryczne, które były już bardziej dostępne.

Boom, który aktualnie przeżywamy na rynku hulajnóg elektrycznych wyszedł na początku od tego, że coraz więcej firm – szczególnie zagranicznych – weszło na polski rynek oferując klientom wynajem hulajnóg na minuty. Tak naprawdę od tego się zaczęło.

Zaczęliśmy doceniać te możliwości szybkiego transportu - szczególnie w dużych miastach hulajnogi oznaczają uniknięcie korków. Od wielu lat stajemy się też coraz bardziej ekologiczni i coraz bardziej dbamy o środowisko, a korzystanie z hulajnóg elektrycznych to również element dbania o środowisko. Szczególnie, gdy ktoś mieszka poza miastem i może czerpać prąd z ogniw fotowoltaicznych, bo takich klientów również mamy. Podsumowując – zaczęliśmy zauważać więcej plusów hulajnóg elektrycznych niż do tej pory, szczególnie w większych miastach.

Jakie jeszcze zalety (poza omijaniem korków) mają hulajnogi elektryczne?

Pierwsza rzecz to oszczędność. Widzimy jak ceny paliw na stacjach wystrzeliły w kosmos. A  sto kilometrów pokonanych hulajnogą to koszt nieprzekraczający często 50-70 groszy. Różnica faktycznie jest więc zauważalna.

Poza tym, hulajnogi to środek transportu bardzo łatwy w obsłudze, z którym poradzi sobie każdy. Co więcej, od osób powyżej 18. roku nie są wymagane żadne uprawnienia do prowadzenia hulajnóg, natomiast dzieci w wieku 10-18 lat muszą mieć kartę rowerową lub prawo jazdy kat. AM, A1, B1 lub T [jest tak od 20 maja br., gdy w życie weszły nowe przepisy – przyp. red.].

A minusy?

Niewątpliwym minusem hulajnóg – szczególnie tych wynajmowanych na minuty – jest to, że wielu użytkowników o nie nie dba, przez co często są dewastowane. Niektórzy użytkownicy pozostawiają je też w miejscach do tego nieprzeznaczonych oraz po prostu nie uważają na drodze. Jednak to oczywiście dotyczy już samych użytkowników, bo to sprawa indywidualna.

Prawo w Polsce nadąża za tym boomem na hulajnogi?

Ten boom na hulajnogi nie pojawił w tym roku, ale dopiero teraz [20 maja br. – przyp. red.] weszły w Polsce odpowiednie przepisy. Wcześniej użytkownik hulajnogi traktowany był jako zwykły pieszy. Nie miał żadnych uprawnień – np. nie mógł korzystać ze ścieżek rowerowych i kontrapasaów, które są do tego przystosowane.

Status hulajnóg był zatem zupełnie nieuregulowany, a – patrząc na to, jak szybko rozwija się ten rynek – można faktycznie powiedzieć, że byliśmy delikatnie opóźnieni z wprowadzeniem przepisów dla użytkowników tych sprzętów. Dobrze jednak, że w maju weszły już one w życie. Są to pierwsze przepisy dotyczące hulajnóg elektrycznych, więc wydaje mi się również, że w niedługim czasie zostaną lepiej dostosowane do praktyki, bo dopiero uczymy się tego wszystkiego.

Co mówią nowe przepisy?

Najważniejszym elementem tych przepisów jest to, że użytkownik hulajnogi elektrycznej może poruszać się po ścieżkach rowerowych, kontrapasach rowerowych, które są do tego przystosowane, jak również po ulicach miast, które mają ograniczenie do 30 km/h – ulic z takim ograniczeniem jest dość mało. Dopiero w ostateczności może wjechać na chodnik. Często wprowadzone przepisy sprawiają, iż użytkownicy dojeżdżający z terenów podmiejskich mają uniemożliwione poruszanie się hulajnogą elektryczną, ponieważ nie występuje tam ani chodnik, ani ścieżka rowerowa, ani kontrapasy. Natomiast rowerzyści taką możliwość już mają.

A we wszystkich tych miejscach – poza chodnikiem – kierujący hulajnogą zobowiązany jest nie przekraczać prędkości 20 km/h. Na chodniku natomiast musimy poruszać się z prędkością pieszego, czyli ok. 5 km/h. Warto zaznaczyć jednak, że w przypadku hulajnogi elektrycznej, jak i roweru jest to dość niebezpieczna prędkość, bo dużo łatwiej stracić równowagę i doprowadzić do upadku niż, gdy jedziemy troszeczkę szybciej. Niezrozumiałe jest dla nas tak restrykcyjne nałożenie przepisów na użytkowników hulajnóg elektrycznych, jednocześnie nie nakładając ich na rowerzystów, którzy często poruszają się chodnikiem.

Przepisy zakazują też przewozu innej osoby, zwierząt czy różnego rodzaju paczek hulajnogą, co było nagminne i często kończyło się upadkami. Ustaliły również, że dzieci (do 10. roku życia) nie mogą poruszać się na takich sprzętach w miejscach przeznaczonych do tego, za wyjątkiem stref osiedlowych oraz pod ścisłą opieką osoby dorosłej, a – jak doskonale wiemy – dzieci mają mniejszy strach przed prędkością i upadkiem niż dorośli. Dobrze też, że uregulowano kwestię obowiązku posiadania karty rowerowej lub prawa jazdy dla dzieci między 10. a 18. rokiem życia, bo musimy wiedzieć, co oznaczają znaki poziome i pionowe np. poruszając się ulicą z ograniczeniem do 30 km/h.

Reasumując, niewątpliwym plusem jest to, że korzystanie z hulajnóg elektrycznych w ogóle zostało już w Polsce uregulowane. Wiemy przecież, że hulajnoga to nie pieszy, a jest to normalny sprzęt, którym możemy się szybko i sprawnie przemieszczać.

Dobrze wiemy jednak, że pomimo wprowadzenia nowych przepisów, na drogach rowerowych i chodnikach roi się od osób, które – nieświadomie lub celowo – łamią te przepisy. Nie zabrakło może jakiejś kampanii informacyjnej, która wyedukowałaby użytkowników w tej kwestii?

Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Wiemy doskonale, że samochodem nie powinniśmy jechać szybciej niż np. 50 km/h w terenie zabudowanym, a jednak wielu kierowców przekracza prędkość świadomie. Myślę, że tu może być troszeczkę podobnie. Z drugiej strony wszelkiego rodzaju kampanie informacyjne odbywały się na znacznie mniejszą skalę, niż zazwyczaj ma to miejsce w przypadku zmian przepisów dotyczących ruchu drogowego. Faktycznie może więc wynikać to z częściowej niewiedzy użytkowników. Jako producent staramy się edukować użytkowników na naszych profilach.

Osoby, które interesują się hulajnogami – tworzą grupy miłośników hulajnóg (często mają one po kilka lub kilkanaście tysięcy osób na Facebooku) – o nowych przepisach doskonale wiedzą. W przypadku użytkowników hulajnóg wypożyczanych na minuty może być z tą znajomością przepisów problem. Bo choć pojawiły się nowe regulaminy do zaakceptowania w aplikacjach do wynajmu hulajnóg, to doskonale wiadomo, że wielu użytkowników jedynie je akceptuje, ale ich nie czyta.

Zostawmy już przepisy w spokoju i spójrzmy w przyszłość. Czy w kwestii projektowania i ulepszania hulajnóg elektrycznych doszliśmy już do ściany czy widzi Pani szanse na nowości, zmiany i usprawnienia w konstrukcji hulajnóg? Jak te pojazdy mogą wyglądać za dwa czy trzy lata?

Naprawdę ciężko to przewidzieć. Przeszliśmy w ostatnich latach długą drogę - od podstawowych hulajnóg, w których brakowało chociażby amortyzacji czy regulowanej kierownicy, przez hulajnogi z małymi amortyzatorami, aż po hulajnogi sportowe. Te ostatnie to urządzenia, które mają już znacznie wyższe prędkości maksymalne, są wyposażone w amortyzatory i są przystosowane do poruszania się po trasach w pełni szutrowych i leśnych. Te urządzenia działają inaczej i dają zupełnie inny komfort jazdy.

Na podstawie tych trzech kategorii widzimy więc, że już dziś mamy bardzo szeroki rynek, a cały czas się on tak naprawdę rozwija i producenci hulajnóg cały czas wprowadzają różnego rodzaju nowe rozwiązania. Pojawiają się nowe hamulce, lepsza amortyzacja i tak dalej. Wydaje mi się więc, że tutaj nie osiągnęliśmy jeszcze szklanego sufitu.

A rynek się jeszcze nie nasycił? Wciąż znajdą się chętni na nowe hulajnogi elektryczne?

Myślę, że coraz więcej osób będzie kupowało hulajnogi elektryczne ze względu na to, że dają wiele korzyści. Chociażby takie, że można dzięki nim wjechać na rynek większego miasta, nie stać w korkach czy szybko i sprawnie dotrzeć na miejsce z obrzeży do centrum. A jednocześnie jest to stosunkowo tani środek transportu.

Jedynym minusem w przypadku hulajnóg jest pogoda, bo produkt ten jest jednak sezonowy. Hulajnogi użytkujemy mniej więcej od marca do października. A jazdą hulajnogą w deszczu też nie jest zalecana, bo urządzenia, które można kupić na własność nie są wodoodporne. Są co prawda odporne na zachlapania, ale nie jest zalecane jeżdżenie nimi w deszczu. Tak więc, gdy za zewnątrz jest mokro, użytkowników hulajnóg jest zatem znacznie mniej.

Może za 10 czy 15 lat hulajnogi zastąpią – przynajmniej częściowo – samochody, autobusy i tramwaje czy będą dopełniać inne środki transportu?

To również trudne pytanie, bo ciężko stwierdzić, co będzie za 10 czy 15 lat, zważywszy na to, że boom na hulajnogi elektryczne mamy od 2018/2019 roku. Gdybym jednak osobiście miała wybierać między np. tramwajem a hulajnogą elektryczną, zdecydowanie wybrałabym to drugie.

Jadąc hulajnogą unikamy tłoku, jedziemy sami i sami decydujemy, jaką trasę obierzemy oraz czy zatrzymamy się chociażby pod sklepem, aby coś kupić. Nie jesteśmy przywiązani do trasy danego środka komunikacji i rozkładu jazdy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.