Mark Levinson. To jedna z tych legend rynku audio, która zdecydowała się na wejście do samochodowego świata. W świecie domowego HI-FI ceny ich produktów mogą przyprawić o ból głowy. Jeden wzmacniacz stereo kosztuje niemal tyle ile nowy Lexus LBX. Sporo, nieprawdaż? Niemniej przyznaję, że niemal cały świat domowego audio z najwyższej półki już dawno przeskoczył z cennikami z poziomu absurdu do kosmicznego absurdu. Albo nawet jeszcze wyżej.
Na szczęście przez lata samochodowe audio firmowane przez Mark Levinson nie było aż tak drogie szczególnie w porównaniu z tym co wyrabiały niemieckie marki premium. 40, 50 czy nawet 60 tys. zł to stawki jakie chętnie zainkasują w Audi, BMW, Mercedesie czy Porsche. A w Lexusie? W najdroższych modelach Mark Levinson jest w standardzie. A im tańsze auto tym wyższa dopłata. W sedanie ES to 7,5 tys. zł w pakiecie. W małym LBX to zaś już 17 tys. zł. Też w pakiecie. I to jakim! Jest bardzo przydatny zestaw kamer 360 st. oraz kilka układów wspomagających kierowcę (ostrzeganie o ruchu poprzecznym, wsparcie przy wyprzedzaniu czy kolorowy HUD).
Czy warto? Cóż, jestem zwolennikiem nie tylko dobrego nagłośnienia, ale i zestawów kamer 360 st. które bardzo ułatwiają manewrowanie samochodem w ciasnych miejscach. Jeśli zatem możesz sobie pozwolić to warto.
A co z pokładowym nagłośnieniem? Bazowe audio to 6 głośników. W przypadku Mark Levinson głośników jest już znacznie więcej. W małej kabinie upchnięto aż 13 modeli oraz 12-kanałowy wzmacniacz o łącznej mocy 1800 W.
Dla mnie to bardzo oryginalna konfiguracja. Nie pamiętam takiego zaskakującego upychania relatywnie małych głośników 9 cm w wielu punktach kabiny i zestawiania z dużymi owalnymi wooferami w przednich drzwiach. Równie egzotycznie prezentuje się montaż subwoofera (spory głośnik 22,4 cm) w klapie bagażnika. Nie obiecywałem sobie przy tym zbyt wiele jak przekonałem się, że próżno szukać wyciszenia w klapie. Ale to co zaoszczędzono na fizycznych matach tłumiących częściowo wydano na układ automatycznego tłumienia szumów ANC, czyli rozwiązania znanego z dobrych słuchawek. W istocie działa całkiem wydajnie, gdyż łatwo o wrażenie, że w kabinie Lexusa LBX jest dość cicho. Na pewno zdecydowanie ciszej niż w pokrewnej Toyocie Yaris Cross.
Lexusowi udało się nie tylko lepiej z wyciszeniem niż Toyocie. Także jakość dźwięku jest wyższa. Po prostu Mark Levinson w LBX gra lepiej od JBL w Toyocie Yaris Cross. To akurat żadna niespodzianka. Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Niemniej uznanie dla akustyków Harmana za dobre strojenie systemu i przyjemną scenę dźwiękową.
Akustycy sięgnęli po technologię cyfrowego procesora dźwięku. To już standard w wielu samochodach. W LBX to rozwiązanie Quantum LogicTM surround (QLS), które opracowano po to, by poprawić odwzorowanie sceny dźwiękowej z lepszą lokalizacją muzyków i instrumentów. Przy okazji służy do zwiększenia dynamiki (w dużym uproszczeniu nie ma wrażenia, że system audio gra ostatkiem sił). Do kompletu dodano jeszcze algorytm Clari-Fi, czyli coś co jest odpowiednikiem wzmacniacza smaku w przemyśle spożywczym.
Jak to wszystko razem zagrało? Zaskakująco dobrze. Mark Levinson wyróżnia się świetną i jakże przestrzenną sceną dźwiękową, na której wszystko ustawiono jak trzeba. Nie ma wrażenia stłoczenia muzyków w jednym miejscu. Nie ma także nadmiaru agresywnego brzmienia i poprawiania tak, by sięgnąć absurdalnego poziomu sztucznego i przesterowanego grania. Jest za to wyważone i przyjemne dla uszu brzmienie, w którym można delektować się wokalnym kunsztem wokalistek i wokalistów. Nie kryłem zdumienia nie tylko podczas słuchania jazzu, ale także rocka, popu czy koncertów z serii bez prądu (unplugged). Mark Levinson w LBX to także spora przyjemność ze słuchania dużych orkiestr ze sporym naciskiem na muzykę filmową. Dobrze broni się także przed hitami z list przebojów, techno czy innym sztucznie wygenerowanym bitem. O dziwo nie czuć szczególnej pustki pomiędzy dużymi wooferami w przednich drzwiach a małymi szerokopasmowymi głośnikami w desce rozdzielczej czego oczekiwałem po obejrzeniu konfiguracji i listy zastosowanych głośników. Całkiem porządnie pracuje także subwoofer, a plastiki nie jęczą nawet przy głośniejszym graniu. Także w tej kwestii czuć spory postęp w porównaniu z JBL w Yaris Cross.
Otwartą kwestią pozostaje, czy warto skusić się na lepsze audio w Lexusie LBX przy tak relatywnie wysokiej dopłacie. Szkoda, że Japończycy skorzystali z okazji, by połączyć zestaw w pakiet z praktycznymi kamerami. Taka jest rzeczywistość na rynku nowych samochodów. Dostępne konfiguracje ogranicza się na rzecz droższych pakietów. W tej kwestii lepiej już nie będzie. A szkoda. Samochód został udostępniony przez Lexus Polska. Firma nie miała wpływu i wglądu w treść publikacji. W materiale wykorzystano grafikę producenta.