Motoryzacyjne ciekawostki znajdziesz również w tekstach publikowanych w serwisie Gazeta.pl.
Gdy Japończycy w roku 1995 prezentowali hybrydowego Priusa, świat przecierał oczy ze zdziwienia. Technologia wydawała się tak nowoczesna. To samo niedługo później dotyczyło elektryków. Prawdziwym wizjonerstwem nie był jednak Yaris sedan z silnikiem spalinowo-elektrycznym. Prawdziwym wizjonerstwem był samochód o napędzie atomowym zaprezentowany pod koniec lat 50. XX wieku przez Forda.
Mowa oczywiście o Fordzie Nucleon. Był to koncept, który powstał na fali fascynacji energetyką atomową w USA. Auto przypominające nieco pick-up`a zostało wyposażone w mały reaktor jądrowy. Mały reaktor, który gwarantował pojazdowi zasięg wynoszący około 8 tys. km. Po tym dystansie ogniwo należało wymienić.
Koncepcja Forda Nucleona została zaprezentowana w roku 1957. Na 38 lat przed pokazaniem światu pierwszego Priusa. O ile jednak Toyota trafiła na drogi, o tyle prace nad samochodem atomowym zatrzymały się w fazie koncepcji. Amerykanie nie zdecydowali się nawet na stworzenie jeżdżącego auta w skali 1:1. Mimo wszystko w ten sposób pokazali, że badają możliwości wykorzystania nowych źródeł energii do zasilania pojazdów. A warto wiedzieć, że Ford robił to nawet dużo wcześniej.
Samochód elektryczny to technologia XXI wieku? Chyba nie ma większej bzdury. Być może dopiero w XXI wieku da się stworzyć e-auto, które można sprzedawać na masową skalę. Koncepcja narodziła się jednak dużo wcześniej. Dla przykładu Henry Ford wpadł na pomysł zasilania samochodu prądem już w roku 1914. To wtedy zaprosił do prac nad nowym modelem samego Thomasa Edisona. Elektryczny samochód dla ludu miał kosztować 500 dolarów. Mniej więcej tyle, ile Ford T.
Czemu elektryk nigdy nie ujrzał światła dziennego? Problemem stały się baterie. Te musiały być lekkie. Co ciekawe, Fordowi i Edisonowi udało się stworzyć akumulator. Ten oferował od 80 do 250 km zasięgu. To zdaniem innowatorów było jednak niewystarczające. Dlatego prace nad projektem porzucono. Wcześniej pochłonęły one jednak 1,5 mln dolarów. W drugiej dekadzie XX wieku kwota była astronomiczna!
Elektryki na poważnie powróciły do gamy Forda w roku 1967. Równą dekadę po prezentacji Nucleona. Comuta nie miał jednak imponujących możliwości. Został wyposażony w dwa silniki elektryczne o mocy 5 koni mechanicznych. Te czerpały prąd z akumulatorów kwasowo-ołowiowych 12V. Zasięg auta sięgał nawet 65 km. W roku 1979 Ford był w stanie wydłużyć zasięg elektryka do 160 km, a w latach 90. XX wieku zaprojektował elektryczną furgonetkę opartą na modelu Escort na potrzeby dostawy ostatniej mili. Brzmi znajomo, prawda?
Amerykanie zatoczyli koło. Zaczęli od elektryka, poszli w stronę napędu atomowego i wrócili do elektryka. Dlatego projektują jednostki hybrydowe, a do tego w e-napęd wyposażyli np. Mustanga. Mustanga SUV-a oczywiście. To jednak cały czas nie koniec, bo na horyzoncie od roku 2007 pojawia się już koleiny pomysł. Ford postanowił przyjrzeć się technologii wodorowej. Bo wodór i ogniwo paliwowe oznaczają samochód elektryczny, ale bez ograniczeń charakterystycznych dla baterii i ładowania.