Google Maps - jak jeździsz, tak postoisz. Amerykanie pomogą stworzyć zieloną falę na drogach

Korzystasz z telefonu z Androidem albo używasz Google Maps? Google wykorzysta dane o twoich podróżach, by pomóc miastom w usprawnieniu ruchu i ograniczeniu emisji spalin. Pora na zieloną falę na drogach dzięki Green Light z Google Research. Pierwsze miasta w Europie już korzystają z pilotażowego programu. Koniec z długim czekaniem na zielone światło?

Każda podróż ma znaczenie. Firmy na całym świecie skrupulatnie gromadzą dane o naszych przejazdach, podczas których korzystaliśmy z nawigacji lub różnych aplikacji w smartfonie. Dane zwykle wykorzystywano na potrzeby serwisów o ruchu drogowym i prognozowania korków, by ułatwić życie kierowcom próbującym sprawnie dojechać do celu. To jednak nie wszystko.

Zobacz wideo Mogli być jak Facebook, Microsoft i Google, ale coś poszło nie tak. Te firmy stały się cieniem dawnej wielkości [TOPtech]

Informacje o naszej aktywności można wykorzystać na wiele sposobów. Analizy ruchu przydają się do planowania nowych tras, inwestycji w obiekty handlowe czy nawet w budownictwo mieszkaniowe. Pod uwagę brane jest także profilowanie, czyli szacowanie potencjalnych dochodów (im bogatszy klient, tym łatwiej o droższe usługi i sklepy z bardziej wyrafinowanym asortymentem). Uwzględnia się także potencjalne zanieczyszczenie powietrza w przypadku wzmożonego ruchu. Stąd w Google Research projekt Green Light, czyli kierowania ruchem tak, by uzyskać zieloną falę i ograniczyć liczbę przestojów na skrzyżowaniach.

Nie chcesz truć? Unikaj skrzyżowań

Google przekonuje, że najłatwiej o zwiększoną emisję na skrzyżowaniach dróg w miastach, gdzie poziom zanieczyszczeń może być nawet 29-razy wyższy niż na trasach przelotowych. Tak wysoki poziom to m.in. konsekwencja braku płynności ruchu. Innymi słowy, im częściej się zatrzymujesz, a następnie ruszasz, tym więcej emitujesz szkodliwych substancji. Sztuką staje się zatem takie kierowanie ruchem, by zapewnić zieloną falę i możliwe jak najbardziej płynny przepływ ruchu (szczególnie w godzinach szczytu).

Ulica Puławska w Warszawie
Ulica Puławska w Warszawie Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl

Jak uzyskać zieloną falę? Google skorzystało ze sztucznej inteligencji, by przeanalizować sieć dróg, wzorce ruchu i natężenie oraz prognozować ruch na wybranych skrzyżowaniach dróg (moce obliczeniowe są już tak wysokie, że algorytmy mogą analizować jednocześnie tysiące ulic). Oczywiście nie zabrakło porównania z istniejącymi harmonogramami pracy sygnalizacji świetlnej. Tyle wystarczyło, by skusić kilkanaście miast na całym świecie do wzięcia udziału w pilotażowym programie. Na liście znalazły się m.in. Budapeszt, Dżakarta, Hajfa, Hamburg, Kalkuta, Manchester, Rio de Janeiro czy Seattle. Lista nie jest zamknięta, a Amerykanie zapraszają miasta z całego świata (na stronie projektu jest nawet odpowiedni formularz).

Korek w Budapeszcie
Korek w Budapeszcie Tomasz Okurowski

Chcesz dojechać samochodem? Google: lepiej zmień swoje plany

Na początek monitoringiem Green Light objęto łącznie 70 skrzyżowań. Są już pierwsze prognozy. Google chwali się, że na podstawie wstępnych danych (szacowany miesięczny ruch nawet 30 mln. pojazdów) można oczekiwać zmniejszenia przymusowych postojów aż o 30 proc. Amerykanie liczą na to, że emisja gazów cieplarnianych zostanie zaś ograniczona o ok. 10 proc. Skorzystają także na tym kierowcy, którzy nie dość, że dojadą wcześniej na miejsce, to jeszcze powinni zaoszczędzić na paliwie.

Dane z projektu Green Light przydadzą się także do planowania tras w Google Maps. Twórcy nawigacji promują bowiem tryb trasy ekonomicznej, by zaoszczędzić jak najwięcej paliwa oraz zmniejszyć emisję. Stąd kolejny nowy projekt, który na początek będzie testowany we Francji. Google Maps sprawdzi wszystkie możliwe opcje dojazdu i zaproponuje takie trasy, by przynajmniej część podróży odbyć z wykorzystaniem środków komunikacji publicznej. Niewykluczone zatem, że coraz częściej zobaczymy wskazówki z uwzględnieniem parkingów park&ride oraz przejażdżki metrem, tramwajem czy autobusem. Otwartą kwestią pozostaje czy najbardziej zdeklarowani zwolennicy samochodów będą na to gotowi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.