Apple CarPlay i Android Auto robią dokładnie to samo. W największym uproszczeniu przenoszą na ekran samochodu aplikacje i multimedia ze smartfona. Dają więc wygodny i błyskawiczny dostęp do ulubionej nawigacji, kontaktów, muzyki w urządzeniu i serwisów streamingowych oraz kilku innych aplikacji. Co więcej, pozwalają rozmawiać z inteligentnymi asystentami: Siri i Asystentem. Ci potrafią przeczytać powiadomienia, napisać wiadomość, a także możemy im wydawać polecenia bez odrywania rąk od kierownicy. Tu plus dla Google i jego Asystenta za obsługę języka polskiego. Jednak nie wszystko jest tak wygodne i różowe.
Więcej porad dla kierowców znajdziesz na stronie głównej gazeta.pl. Wszystko działa super, kiedy używamy głównie smartfonowych aplikacji i to pomiędzy nimi przeskakujemy. Wtedy przełączanie się po kolejnych oknach jest dziecinnie proste i intuicyjnie. Gorzej, kiedy musimy się zagłębić w otchłań systemu multimedialnego samochodu. Często zaczynają się schody, zwłaszcza, że producenci upychają w ekranach mnóstwo funkcji.
Irytujący przykład? Używanie Map Google i Apple'a do nawigacji, ale włączycie panel klimatyzacji, a samochód po kilku chwilach go nie wyłączy. To zdarza się rzadko, ale się zdarza. Gorzej, kiedy w system trzeba zagłębić się jeszcze bardziej i np. zmienić ustawienia dźwięku. Oba rozwiązania nie lubią się też ze słuchaniem klasycznego radia. Takich przykładów jest więcej.. Czasem dochodzi do irytującej sytuacji, kiedy musimy przeklikiwać się przez kolejne menusy, a potem szukać ikonki Apple CarPlay lub Android Auto kolejnymi kliknięciami. To nie tylko irytujące, ale też niebezpieczne. Od jakiegoś czasu zauważamy tu jednak ciągłą i konsekwentną poprawę.
Coraz częściej samochodowy system multimedialny ma duży, umieszczony zawsze pod ręką przycisk do powrotu do Apple CarPlay lub Android Auto. Czasem to skrót na górze ekranu. Gdzie nie jesteśmy w systemie, można błyskawicznie wrócić do nawigacji lub muzyki. Kolejny plus zapisujemy za coraz śmielszą integrację obu rozwiązań z wirtualnymi zegarami. Kiedyś ignorowały nawigacje inne niż pokładowa. Teraz już raczej tego nie robią i chętnie wyświetlają porady od np. Map Googla.
Apple poszło o krok dalej, a kolejną generację usługi można testować już na pokładzie samochodów Porsche, a pewnie niedługo lista obsługiwanych marek się powiększy. Trzymamy kciuki, żeby Google również udostępniło takie funkcje. Gigant ostatnio skupia się na swoim autorskim oprogramowaniu do samochodów, z których korzysta coraz więcej producentów, ale Android Auto również jest rozwijane. Co gigant z Mountain View powinien podpatrzeć u rywala z Cupertino? Dodanie do swojego interfejsu najważniejszych funkcji samochodu.
Z poziomu Apple CarPlay można teraz w Porsche dostać się do kilku najważniejszych funkcji samochodu, wciąż pozostając w CarPlayu. Dlatego nie ma już mowy o skakaniu z systemu do systemu. Zostajemy w jednym, co oznacza większą wygodę użytkowania. Spójrzcie na przykładowe zdjęcia - po bokach umieszczone są skróty do np. Map i Muzyki, mimo że grzebiemy w typowo samochodowych funkcjach pokroju klimatyzacji czy oświetlenia nastrojowego. Z czego można tak korzystać? M.in. z ustawień klimatyzacji, radia, ustawień dźwięku i innych.
Co ważne, widok można konfigurować, a większa integracja z Apple CarPlay oznacza, że do najważniejszych funkcji samochodu dostęp dostaje także Siri. Każdy producent umieszcza w autach swój odpowiednik Siri czy Asystenta, ale trudno by działałby tak dobrze, jak rozwiązania ze smarfonów, które uczą się nas cały czas. I podczas korzystania z telefonu, i samochodu. Pokładowy asystent nie ma aż tylu danych. Nowy Apple CarPlay zadebiutował wraz z nową generacją Porsche Cayenne. Jego funkcjonalność będzie rozbudowywana i trafi do kolejnych modeli producenta. Liczymy, że z czasem z takiego rozwiązania skorzystają także inni producenci. To kolejne usprawnienie, które znacznie poprawi wygodę korzystania z samochodu. W materiale wykorzystaliśmy prasowe zdjęcia wykonane przez Porsche.