Z roku na rok rośnie zainteresowanie kierowców aplikacjami do sterowania samochodami. Tak twierdzą autorzy najnowszego raportu J.D. Power, który od wielu lat zajmuje się badaniami konsumenckimi. Okazuje się, że w USA już niemal 2/3 użytkowników aut elektrycznych korzysta z programu przygotowanego przez producenta pojazdu. Z aplikacją spędzają także coraz więcej czasu. Przynajmniej połowę tego, ile zajmuje jazda samochodem.
Do czego przydają im się programy firmowane przez koncerny motoryzacyjne? Przede wszystkim do monitorowania procesu ładowania akumulatora w samochodzie elektrycznym. Kierowców interesuje nie tylko poziom naładowania, ale także szacowany zasięg. Az 68 proc. ankietowanych sprawdzało dane co najmniej raz na dwie wizyty przy ładowarce. I to zwykle wskazywano jako powód do frustracji. Okazało się, że działanie funkcji zdalnego monitorowania pozostawiało sporo do życzenia.
Badacze sprawdzili także aplikacje pod względem wygody i łatwości obsługi. Wniosek? Programiści mają nad czym pracować, gdyż aż 25 proc. badanych potrzebowało dodatkowej pomocy i instruktażu, gdyż nie wiedzieli, jak korzystać z programu w telefonie. Aż 37 proc. badanych narzekało na problemy z działaniem i stabilnością. Najwyraźniej bez dodatkowej aktualizacji ani rusz, by opanować problemy sygnalizowane przez kierowców.
Kto opracował najlepszą aplikację? By wskazać zwycięzcę analitycy J.D. Power przygotowali kwestionariusz, który wypełniło ponad 1,4 tys. właścicieli samochodów zasilanych prądem. Do zdobycia było łącznie 1000 punktów.
Na podium uplasowały się Tesla, Mercedes i Hyundai. Różnice pomiędzy nimi są dość niewielkie. To zaledwie kilka punktów. Za to sporo brakuje firmom, które znalazły się na samym końcu zestawienia. Sporo do nadrobienia mają m.in. programiści Polestar, Audi, Volvo, Mazdy, Volkswagena czy Toyoty. Otwartą kwestią pozostaje, czy uda im się nadrobić zaległości do kolejnego badania. Marki, które zmieściły się na podium zapewne nie spoczną na laurach.