Wymagania stawiane przed koncernami, w ostatnich latach znacząco się zwiększyły. Wprowadzane nowe normy emisji spalin to tylko wierzchołek góry lodowej. Nakłady jakie muszą oni ponosić na tak zwany dział B+R (Badania + Rozwój), wymuszają konieczność podnoszenia cen.
Dobrym tego przykładem mogą być np. normy emisji spalin. Od stycznia obowiązuje norma Euro 6d. Zgodnie z wymaganiami, koncerny oferujące swoje auta w Europie, będą musiały je doposażyć (mowa oczywiście o nowych autach) w system monitorowania zużycia paliwa.
Ma to na celu zapewnienie oraz poprawę weryfikacji spełniania przez pojazd zakładanych limitów emisyjnych. To jednak wiąże się z kolejnymi nakładami finansowymi. Ponadto stawiane są coraz większe wymagania w kwestii bezpieczeństwa oraz obowiązkowego wyposażenia aut. Już w tym momencie każdy pojazd jest wyposażony w system ABS, ESP, czy monitoring ciśnienia w ogumieniu. Natomiast od 2022 roku mają do tego grona dołączyć kolejne systemy.
Kwestią, która mogłaby wpłynąć na obniżenie cen pojazdów, są spadki sprzedaży w 2020 roku. Zgodnie z prognozą IBRM Samar z końca grudnia realny scenariusz zakłada zakończenie roku ze stratą -22 proc. w stosunku do poprzedniego roku, w Polsce. Średnia europejska ma oscylować w granicach -27 proc.
Nie oznacza to jednak, że producenci chcąc odbić kiepski rok, obniżają ceny aut. „Niestety, pomimo mniejszego popytu na nowe samochody, ich ceny w tym roku nie spadły. Nie spadną też w kolejnych” – mówi Michał Knitter, wiceprezes Carsmile. Za główny powód takiej sprawy Michał Knitter podaje wymogi emisyjne oraz związane z obowiązkowym wyposażeniem samochodów.
Spodziewam się, że w 2021 roku nowe samochody podrożeją średnio o 10 proc., co oznacza kontynuację tendencji obserwowanej w roku 2020. Wspomniane 10 proc. to wypadkowa zakresu prognoz, jakie uzyskaliśmy analizując wpływ różnych czynników na ceny aut.
– mówi Knitter.
Prognozy przygotowane przez IBRM Samar jasno wskazują, że średnia ważona cena samochodu w Polsce wzrosła o 10,9 proc. na przestrzeni roku, do poziomu 122 489 zł. Te wyliczenia pokrywają się z danymi analizowanymi przez analityków Carsmile. Zgodnie z przeprowadzonym porównaniem cen pięciu popularnych samochodów na przestrzeni 5 lat, uśredniona różnica wyniosła 31 proc. Tym samym można szacować, że najpopularniejsze modele na rynku drożeją średnio 6-7 proc. rocznie.
Wraz z prognozami wzrostu cen pojazdów pojawia się groźba ich mniejszej dostępności. Chodzi przede wszystkim o mniej zamożną część społeczeństwa.
W 2022 roku wejdą w życie nowe obostrzenia dotyczące minimalnego wyposażenia aut. Nowe samochody w standardzie otrzymają m.in.: system monitorujący senność i uwagę kierowcy, system rejestrujący zdarzenia na drodze, system umożliwiający montaż alkomatu, system utrzymujący samochód na pasie ruchu, czy system awaryjnego hamowania. Ma to oczywiście na celu dążenie do maksymalnego zredukowania liczby śmiertelnych wypadków.
Ponadto już rozpoczęły się prace nad nową normą emisji spalin Euro 7, która zakładać będzie – przynajmniej wszystko na to wskazuje – redukcje emisji substancji szkodliwych CO, NOx oraz PN o ponad 90 proc. w stosunku do Euro 6d.
Pojawiają się też deklaracje poszczególnych państw o zakazie rejestracji pojazdów wyposażonych w silniki spalinowe. Tym samym, aby móc cieszyć się z jazdy samochodem, konieczne będzie kupienie np. auta w pełni elektrycznego, który w tym momencie jest o ok. 80 proc. droższy od wariantów klasycznych, a w porównaniu z odmianą o zbliżonym wyposażeniu, to „nadwyżka cenowa spadłaby do ok. 30 proc.” – wyjaśnia Knitter.
Według analiz Carsmile na przestrzeni 3 lat ceny aut spalinowych i elektrycznych będą różniły się o 10 proc., a za 5 lat zrównają się. Jest to bez wątpienia ciekawa perspektywa, którą popiera wiele koncernów posiadających w swoich szeregach auta zasilane z gniazdka.
Biorąc również pod uwagę działania legislacyjne, ten scenariusz może okazać się prawdziwy. Nie wiadomo jednak, czy dla Polski to taka optymistyczna wiadomość. Ostatnia koniczność uruchomienia kolejnego bloku w krakowskiej elektrowni, jasno pokazuje, że mamy problem z brakiem prądu. Przy takich problemach elektromobliność może stanowić duże wyzwanie przy pewnym poziomie udziału w rynku aut elektrycznych.