Ludzie narzekają, że samochody elektryczne nie zmieniły się znacząco od narodzin. Owszem, zasada ich działania wciąż jest podobna, tak samo jak w przypadku aut z silnikiem spalinowym. Natomiast wszystko inne dzieli przepaść. Wystarczy porównać modele elektryków sprzed 15 lat i dzisiejsze, żeby zdać sobie z tego sprawę. Zmieniło się przede wszystkim źródło energii, czyli akumulatory trakcyjne.
Jeśli wziąć pod uwagę cenę jednostkową akumulatora (koszt 1 kWh pojemności), okazuje się, że przechowywanie w ten sposób energii dziś jest aż 90 proc. tańsze, niż przed piętnastoma laty. Do takiego wniosku doszli analitycy z Biura Technologii Pojazdów Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych (United States Department of Energy). W 2008 roku przeciętna cena za 1 kWh pojemności akumulatora trakcyjnego wynosiła 1415 dolarów (ok. 5544 zł), podczas gdy w 2023 roku spadła do 139 dolarów (ok. 544 zł). Różnica się nieco zmniejsza, jeśli wziąć pod uwagę inflację, bo cena z 2008 r. to realnie około tysiąca dzisiejszych dolarów, ale postęp, który udało się osiągnąć w tym czasie, w dalszym ciągu jest szokujący. Jak możliwe, że producenci osiągnęli tak duży postęp, a my tego nie zauważamy?
Przede wszystkim piętnaście lat temu samochody elektryczne były ciekawostką, a teraz stały się powszechne. Zadziałała ekonomia skali, która sprawia, że wraz z wolumenem produkcji koszt jednostkowy bardzo spada. Bardzo dużo zrobiła w tym zakresie Tesla, która poza skokowym zwiększaniem sprzedaży dba o obniżanie cen baterii, dzięki stosowaniu bardziej ekonomicznych rozwiązań technicznych. Poza tym silniki stosowane w samochodach elektrycznych zawsze miały spore wymagania dotyczące minimalnej mocy dostarczanego prądu. Dlatego nie można stosować w nich pierwszych lepszych akumulatorów. W 2008 roku baterie, które spełniały ich warunki brzegowe, były niezwykle drogie. Teraz są znacznie tańsze, jeśli wziąć pod uwagę cenę za jedną kilowatogodzinę energii, mimo że ich parametry techniczne zostały bardzo wyśrubowane.
Pierwszy Nissan LEAF z 2009 r. przyspieszał do setki w mniej więcej 12 sekund, podczas gdy Tesla Model S Plaid z 2024 r. robi to w dwie sekundy. Jeszcze niedawno takie przyspieszenie samochodów nie było technicznie możliwe. Głównie z tego powodu nie zwracamy uwagi na spadający koszt jednostkowy baterii. Współczesne elektryki potrzebują znacznie więcej energii, jeśli chcemy wykorzystać ich niebotyczne osiągi i zachować rozsądny zasięg, dlatego akumulatory mają coraz większą pojemność. Plusy samochodów elektrycznych traktujemy jak rzecz oczywistą, ale narzekamy, że ich ceny ciągle są wysokie, a zasięg niedostateczny. Dlatego warto przypominać też o zaletach. Bez wątpienia należy do nich efektywność elektrycznego napędu. Samochodom na prąd wystarczy około jedna trzecia energii niezbędnej do pokonania podobnego dystansu typowym autem spalinowym, który większość wytworzonej energii marnuje w postaci ciepła.
Tak naprawdę ceny samochodów elektrycznych i spalinowych powoli się wyrównują, a w ciągu najbliższych lat będziemy mieli do czynienia z sytuacją, kiedy elektryki staną się tańsze od spalinowych odpowiedników o zbliżonych osiągach: przyspieszeniu i zasięgu. Porównanie spadku cen akumulatorów jest prognozą takiej przyszłości, bo koszt baterii ma największy wpływ na to, ile płacimy za samochód elektryczny. Oczywiście na rynku wciąż będą modele samochodów spalinowych bezkonkurencyjne pod względem pokonanego dystansu, przynajmniej dopóki ich sprzedaż nie zostanie zabroniona ze względu na zanieczyszczenie środowiska. To dlatego, że większy zbiornik paliwa jest znacznie tańszy od bardziej pojemnego akumulatora. Za to przeciętny elektryk już zaczyna mieć zbliżoną cenę i parametry do popularnych aut z silnikiem spalinowym. Największym problemem takich aut w tej chwili jest czas ładowania oraz dostępność punktów, w których można to robić.
Producenci samochodów przez ostatnią dekadę zainwestowali w rozwój samochodów elektrycznych ogromne kwoty. Chodzi zarówno o klasyczne koncerny motoryzacyjne, jak i powstałe w tym czasie startupy. Skutkiem jest gigantyczny postęp techniczny, który dokonał się pod każdym względem: przyspieszenia, zasięgu, ceny i wpływu na środowisko naturalne. Trudno uwierzyć, że udało się osiągnąć to w tylu kategoriach jednocześnie. Porównanie cen akumulatorów to tylko jeden z dowodów. Kierowcy protestują przeciwko samochodom elektrycznym, bo brakuje im emocji i możliwości szybkiego uzupełnienia energii, które znają z aut spalinowych. Na szczęście postęp techniczny jest tak szybki, że za kilka dekad ludziom będzie trudno w to uwierzyć.