Premier obiecywał milion samochodów elektrycznych na polskich drogach w 2025 r. To wciąż nie lada wyzwanie, gdyż okazuje się, że elektromobilność w Polsce rozwija się nie tak szybko jak planowano. Z najnowszego raportu NIK (pod lupę wzięto samorządy i realizację planów związanych z elektromobilnością) wynika, że przymus ustawowy (ustawa o elektromobilności to m.in. wymóg zakupów aut elektrycznych, by stanowiły co najmniej 10 proc. floty dużych samorządów) nie jest respektowany. Nawet różne programy dofinansowania zakupu aut elektrycznych niewiele pomagają. Niewielu sięga po wsparcie.
Autorzy raportu wskazują, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej wykorzystał zaledwie 23 proc. budżetu (912 mln zł z prawie 4 mld zł w puli). W przypadku Centrum Unijnych Projektów Transportowych na projekty związane z pojazdami na prąd wykorzystano zaledwie 13 proc. (1,3 mld zł). Równie skromnie było w Regionalnych Programach Operacyjnych pięciu województw na lata 2014-2020 (na działania z zakresu gospodarki niskoemisyjnej oraz transportu niskoemisyjnego). Na elektromobilność wydatkowano tylko 18 proc. (223 mln zł).
Na co miasta (skontrolowano 13 urzędów miast w: Bełchatowie, Bielsku-Białej, Elblągu, Ełku, Gliwicach, Jastrzębiu-Zdroju, Kędzierzynie-Koźlu, Legionowie, Olsztynie, Opolu, Pabianicach, Pruszkowie i Tomaszowie Mazowieckim) wydały miliony złotych? Okazuje się, że najwięcej, bo aż 14,3 mln zł przeznaczono na zakup autobusów zeroemisyjnych. Niechętnie za to inwestowano w samochody elektryczne. Wydano na nie ledwie 307,9 tys. zł. Zadziwiająco skromnie, nieprawdaż?
A jak gospodarowały urzędy marszałkowskie (pod lupę trafiły urzędy z województw: mazowieckiego, łódzkiego, opolskiego, śląskiego i warmińsko-mazurskiego)? W przypadku czterech z pięciu kontrolowanych urzędów marszałkowskich wydano ponad 1,1 mln zł na auta zasilane prądem. Samorząd województwa mazowieckiego jako jedyny zaoszczędził i nie wydał nawet złotówki na elektromobilność. Innymi słowy, na Mazowszu nie wykonano zadań, jakie określono w ustawie o elektromobilności. Określenie zaoszczędził nie jest przy tym na wyrost. Okazuje się, że kontrolerzy NIK doszli do wniosku, że autobusy elektryczne nie są zbyt opłacalne dla samorządów.
Analizy kosztów i korzyści pokazały, że korzystanie z autobusów zeroemisyjnych nie było ekonomicznie opłacalne dla gmin. Jednak część urzędów chętnie kupowała takie autobusy, głównie z uwagi na możliwość uzyskania dofinansowania, ale także ze względów ekologicznych. Dwa z 13 samorządów miast objętych kontrolą NIK (Bełchatów i Kędzierzyn-Koźle) zakupiło łącznie pięć autobusów zeroemisyjnych. Kolejnych pięć autobusów planowano zakupić w Opolu.
Nietrudno wskazać co najbardziej ogranicza rozwój elektromobilności w Polsce. Koszty! NIK wskazuje nie tylko na wysokie ceny pojazdów, ale i na wzrost cen energii elektrycznej (niewspółmiernie wyższy niż w przypadku paliw płynnych). Powołuje się na dane Urzędu Regulacji Energetyki o dwukrotnym wzroście średnich cen energii. Okazuje się, że w okresie 2021-2022 średnia cena na rynku konkurencyjnym wzrosła z 282,97 zł za MWh do 566,33 zł. Nie dziwi zatem dość wymowne stwierdzenie w raporcie – "Przejście na transport zeroemisyjny nie było dla urzędów opłacalne, tym bardziej że wiele z nich miało na stanie stosunkowo nowe samochody spalinowe". Podkreślono także, że koszty eksploatacji pojazdów elektrycznych w 2022 r. zbliżyły się do kosztów pojazdów spalinowych.
Duży wpływ na skromny rozwój elektromobilności w Polsce ma również kiepska infrastruktura. Skrytykowano m.in. stan sieci elektroenergetycznych (przesyłowych i dystrybucyjnych) co ma szczególnie istotne znaczenie w przypadku elektrycznych autobusów komunikacji miejskiej.
Ich użytkowanie (autobusów na prąd) wymaga instalowania ładowarek dużej mocy, co wiąże się z dodatkowymi kosztami budowy nowych przyłączy energetycznych, stacji transformatorowych oraz rozdzielni. Zakup pojazdów elektrycznych na potrzeby transportu zbiorowego będzie opłacalny dopiero wtedy, gdy wkład własny na zakup takiego taboru z infrastrukturą będzie niższy niż koszt nabycia analogicznych pojazdów spalinowych. Jednak samorządy często decydują się na zakup używanych autobusów spalinowych, nawet 10-krotnie tańszych w porównaniu do nowych autobusów elektrycznych wraz z instalacją zasilającą, gdyż w Polsce nie funkcjonuje rynek używanych pojazdów elektrycznych.
Co dalej? NIK apeluje m.in. o usunięcie nieprecyzyjnych i niejasnych zapisów z ustawy o elektromobilności (kwestionowano m.in. definicje i wytyczne co do analizy kosztów) oraz podjęcie działań w celu dofinansowania zakupu elektrycznych pojazdów ciężarowych (przydałyby się np. śmieciarki na prąd czy inne pojazdy komunalne). Otwartą kwestią pozostaje czy samorządy dalej będą sięgać po dofinansowanie na nowe elektryczne autobusy, czy też zdecydują się na znacznie tańsze odmiany hybrydowe, czy gazowe. Ciekawe także ilu znajdzie się odważnych, by przed wyborami wymieniać flotę samochodów osobowych na elektryczne. Przy tak wysokich cenach nowych samochodów wydatki na auta dla urzędników zapewne nie będą mile widziane wśród wyborców. Bardziej docenią nowe chodniki, załatane dziury w drogach, naprawione oświetlenie czy inne inwestycje, które pozytywnie wpłyną na ich codzienne życie.