Starsi fani motoryzacji mogą się zżymać, że rozmienianie legendy Mini na drobne jest nie fair, bo nowa edycja jest zaprzeczeniem oryginalnego minimalizmu, ale ich (moje) zdanie nie ma żadnego znaczenia. Mini Aceman to samochód, który niespecjalnie mi się podoba dlatego, że nie jest zaprojektowany dla mnie. Ważne, żeby spodobał się pokoleniu Z urodzonemu po 1995 roku, które raczej nie kocha motoryzacji.
Więcej informacji o samochodach elektrycznych znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Tak naprawdę nikt nie wie, co przypadnie do gustu najmłodszym kierowcom. Większość projektantów myśli, że post-millenialsi szukają "iPhone'a na kołach", czyli prostego, atrakcyjnego i łatwego w obsłudze urządzenia. W takim kierunku zmierza na przykład Tesla. Aceman jest zupełnie innym sposobem realizacji idei "apple car".
Projektant Mini Acemana, Oliver Heimel pod czujnym okiem szefa designu grupy BMW Adriana von Hooydonka (był nawet na prezentacji) postawił na eklektyzm i kreskówkowe proporcje. Jeśli spojrzeć na sylwetkę Acemana, to nie różni się diametralnie od aktualnie sprzedawanych modeli, poza tym, że ma przesadzone proporcje. Aceman jest bardzo szeroki (199 cm), krótki (405 cm) i wysoki (159 cm).
Bryłę, którą dobrze znamy, wypełnia kompletne szaleństwo kolorów, faktur i materiałów. Nie znajdziemy tylko skóry i chromu, ale tworzywa, z których zostało wykonane koncepcyjne Mini, mienią się przed oczami. Taki efekt potęguje wykorzystanie przez projektanta pełni możliwości diodowego oświetlania w karoserii samochodu i jego wnętrzu. Tam projektory wyświetlają informacje na całej desce rozdzielczej. Pluszowa kierownica jest ewidentną przesadą, ale samochodom studyjnym wybacza się nie takie rzeczy.
Mam nadzieję, że układ wnętrza w wersji produkcyjnej za bardzo się nie zmieni, bo to ono jest najbardziej minimalistyczne. Chciałbym, żeby w nim został duży centralny i wreszcie okrągły wyświetlacz OLED nawiązujący do wskaźnika prędkości ze starego Austina Mini. Modułowa konsola środkowa też mogłaby się przydać.
Taki układ wnętrza brzmi całkiem prawdopodobnie, bo produkcyjna wersja Mini Acemana będzie miała elektryczny napęd, więc jego kabinę można zaprojektować dość dowolnie. Za to pod nią muszą zmieścić się akumulatory, co tłumaczy sporą wysokość nadwozia. Mam nadzieję, że tym razem pojemność baterii będzie większa, dzięki czemu kierowcy Mini nie będą się bali nim wybrać w dalszą podróż.
Przedstawiciele brytyjskiej marki z jej szefową Stefanie Wurst na czele od dawna zapowiadają, że Mini w 2030 roku będzie mieć całkowicie elektryczną gamę, więc napęd Acemana nie jest specjalnym zaskoczeniem.
Gdybym miał zgadywać, założyłbym, że ten model powstanie na modularnej platformie UKL koncernu BMW, na której stworzono ostatnie spalinowe Mini. Niedawno opracowano na niej nowe BMW iX1. Jego maksymalny zasięg może to ponad 400 km, moc silników przekracza 300 KM, a przyspieszenie do setki dwusilnikowego iX1 xDrive30 trwa 5,7 s. Mini Aceman nie musiałby się wstydzić takich parametrów.
Do niedawna zastanawiałem się, czy obie marki się częściowo nie kanibalizują. Teoretycznie to wewnętrzna konkurencja, ale tak naprawdę skierowana do zupełnie innego, znacznie młodszego klienta. Kolejnym potwierdzeniem takiej tezy będzie pierwsza publiczna prezentacja Acemana, która zostanie zorganizowana w trakcie targów gier wideo Gamescon, 23 sierpnia 2022 r. w Kolonii.
Produkcyjną odmianę tego modelu poznamy dopiero w 2024 roku. Wtedy się okaże, ile zostało w niej z młodzieżowego studium. I dowiemy się najważniejszego: komu spodoba się nowa, bardziej kanciasta stylistyka. Inaczej mówiąc, przekonamy się, czy Mini będą kupować przedstawiciele pokolenia Z, czy wciąż ich rodzice.