Świat stanął w obliczu wielkiego kryzysu, który choć w pełnej sile nadejdzie za kilkanaście lat, to już teraz daje o sobie znać. Mowa o efekcie cieplarnianym, który wpływa na podnoszenie temperatury Ziemi. Gdy średnia temperatura wzrośnie o kolejne 2,5 stopnia Celsjusza to zmiany klimatyczne będą nieodwracalne.
Żeby zapobiec dalszym zmianom klimatu, świat obrał kierunek m.in. na zeroemisyjny transport. Oznacza to w głównej mierze transformację technologiczną i przejście z silników tłokowych na elektryczne lub nowy rodzaj hybrydy stanowiący tak naprawdę połączenie ogniw paliwowych zasilanych wodorem.
Światowa branża motoryzacyjna szuka różnych rozwiązań technologicznych, które w niedalekiej przyszłości zastąpią konwencjonalne źródła napędów pojazdów kołowych. Aktualnie większość producentów pojazdów stawia na sprawdzoną i jednocześnie stale unowocześnianą elektromobilność, czyli pojazdy zasilane energią pochodzącą z akumulatorów trakcyjnych. Nie jest jednak przesądzone, że to ten model transportu będzie kiedyś dominującym, bo w mojej ocenie duży potencjał ma także wodoryzacja, która rzecz jasna także wpisuje się w trend elektromobilności. Pojazdy zasilane energią pochodzącą z ogniw paliwowych mają przed sobą przyszłość, zwłaszcza w transporcie profesjonalnym, czyli w przewozach ładunków i osób.
– komentuje prof. Marcin Ślęzak, dyrektor Instytutu Transportu Samochodowego.
Zaproponowana technologia (pojazdy BEV i FCEV) nie są nowością. Ich historia ma już ponad 180 lat. Jednak złota era silników tłokowych oraz ograniczenia technologiczne sprawiły, że pojazdy zasilane z gniazdka musiały poczekać na swój czas, który właśnie nastał. Pokazują to wyniki sprzedaży. W Europie wzrost rejestracji w ostatnim kwartale 2020 roku wyniósł np. we Francji 400 proc.
Warto podkreślić, że legislatorzy, czy to unijni czy amerykańcy nie narzucają – expressis verbis – producentom pojazdów technologii, które mają stosować, by ich pojazdy stały się zeroemisyjne. To rządowe programy i subsydia ukierunkowują przemysł i lokalną infrastrukturę pod kątem konkretnych rozwiązań w zakresie mobilności.
– dodaje Ślęzak.
Liderem w elektryfikacji transportu są Chiny. Od 2016 roku sukcesywnie rozwijają i powiększają swój park samochodów zasilanych z gniazdka. System motywacyjny do zakupu oraz polityka interwencji rządowej, odegrały kluczową rolę w rozwoju chińskiego rynku pojazdów elektrycznych. W ostatnim trudnym roku powstały obawy, że przez gorszą sytuację koncernów oraz zmniejszoną sprzedaż, zniesione zostaną dotację na ich zakup. Ostatecznie zostały one przedłużone na kolejny rok (do 2022 roku).
Takie działanie wpłynęło na wyniki. 53,1 proc. pojazdów elektrycznych sprzedanych na świecie w 2019 roku zarejestrowano w Chinach (dane za styczeń-sierpień 2019 r.), 24,2 proc. w Europie, a 18,2 proc. w Ameryce Północnej.
W 2020 roku w Chinach rejestrowano 42 proc. pojazdów elektrycznych z całej puli sprzedawanej na świecie (dane za styczeń-sierpień 2020), w Europie 36,8 proc., a w Ameryce Północnej 17,7 proc.
Postępująca elektryfikacja w motoryzacji to efekt dążenia do redukcji naszego śladu węglowego. Idą za tym potężne inwestycje w nowe technologie i infrastrukturę – czyli wszystko to, co już teraz, na naszych oczach zmienia motoryzacyjny świat. Niezależnie od tego, jaka technologia realizująca założenia ochrony środowiska okaże się najbardziej efektywna i elastyczna w dłuższej perspektywie czasowej, sam trend zapewne nie ulegnie zmianie.
– komentuje Jakub Góralczyk, PR Manager mareek SEAT&CUPRA.
Choć Chiny stały się obecnie największym rynkiem pojazdów elektrycznych, to Ameryka nadal jest największym rynkiem samochodów na świecie. Z 50. stanów na chwilę obecną dziewięć z nich zapowiedziało, że w latach 2035-2050, zakazana zostanie możliwość rejestracji aut spalinowych.
Władze San Francisco twierdzą, że nastąpi to w 2040 roku. Jako cel pośredni przyjęto rok 2025, kiedy to połowa nowo rejestrowanych aut ma być elektryczna, a w 2030 roku mają to być wszystkie nowe pojazdy.
Z kolei w Los Angeles legislacyjny nakaz zostanie wprowadzony jeszcze wcześniej. Zgodnie z zapowiedziami w 2025 roku 25 proc. samochodów ma mieć napęd elektryczny, a w 2050 roku tyczyć się to będzie wszystkich aut.
Podobnie jak niektóre stany Ameryki, myśli Kanada. Zgodnie z ostatnimi doniesieniami, decyzje o braku możliwości rejestracji aut z silnikami spalinowymi mają wejść w życie w 2050 roku. Na innych kontynentach jest to o wiele bardziej zróżnicowane.
W Afryce jedynie Egipt zakłada zakaz sprzedaży aut spalinowych w 2040 roku. Podobnie do azjatyckich Singapuru, czy Sri Lanki. Z kolei w Chinach stoi to pod dużym znakiem zapytania. Oficjalnie wiadomo, że prowincja Hajnan ma wprowadzić zakaz w 2030 roku.
W Europie natomiast przykład może stanowić Dania, która w pierwszym etapie zapowiedziała, że zakaże rejestracji aut spalinowych w 2030 roku. Jednak musiała wycofać się z tych planów przez Unijne przepisy. Teraz wykonują drugie podejście, próbując nakłonić pozostałych członków wspólnoty, w tym Polskę do zmiany przepisów, tak aby państwa członkowskie mogły tego typu ograniczenia wprowadzać.
Według analiz firmy Berylls nie tylko Dania uważa rok 2030 za kluczowy. Wśród innych wymienia się: Irlandię, Niderlandy, Słowenię i Szwecję. Ambitniejsi są Norwegowie, którzy tego typu obostrzenia chcą wprowadzić już w 2025 roku. Z kolei Francja i Hiszpania są bardziej liberalne i zakaz chcą wprowadzić od 2040 roku.