Rynek samochodów dostawczych przez lata miał się całkiem dobrze. Dane statystyczne potwierdzają, że rynek jest cały czas chłonny i nowe samochody z roku na rok stają się popularniejsze.
Jednak wraz z wprowadzaniem coraz to bardziej restrykcyjnych normami dotyczących emisji substancji szkodliwych spalin, pojawia się problem z ich spełnieniem. Drugą kwestią jest konieczność obniżenia średniej emisji dwutlenku węgla gamy danego producenta. Dlatego koncerny dostrzegają szanse w napędach alternatywnych tych pojazdów.
Zobacz wideo - Policyjne lasso, które może zastąpić paralizatory:
W przeciwieństwie do samochodów osobowych, w autach dostawczych nastąpił od razu znaczący przeskok. Wiele firm eksperymentowało na początku z gazem ziemnym. Nic dziwnego. Samochody dostawcze mają sporo miejsca, dzięki czemu zainstalowanie butli na ten gaz nie stanowi większego problemu.
Jednak na polskim rynku nie przyjęło się to z dużym zainteresowaniem. Znaczącą przeszkodą w tym przypadku była i nadal jest niezbyt rozwinięta infrastruktura tankowania. Prawdopodobnie przez to samochody z silnikami zasilanymi CNG nie znalazły zbyt dużego zastosowania w warunkach krajowych.
Teraz na topie zaczynają być w pełni elektryczne samochody dostawcze. Na rynku jest coraz więcej tego typu pojazdów. Wśród dostępnych modeli można wymieć m.in.: Citroena Jumpera, Peugeota Boxera, Mercedesa eSprintera, Renault Kangoo Z.E. czy Volkswagen e-Crafter. Większość z nich ma zasięg około 200 km. Jest to wystarczające do codziennej pracy przy wykorzystaniu tego typu aut na terenie miasta i w jego okolicach.
Marka Volkswagen Samochody Dostawcze skupia się na rozwoju gamy modeli elektrycznych. Wierzymy, że to właśnie samochody elektryczne są przyszłością motoryzacji, patrząc nie tylko na aspekt dbałości o środowisko, ale także na aspekty ekonomiczne. Jestem przekonana, że elektryczne samochody dostawcze idealnie sprawdzą się w logistyce miejskiej wpływając znacząco na komfort życia i pracy w ścisłym centrum. Nie planujemy wprowadzania do oferty marki Volkswagen Samochody Dostawcze samochodów hybrydowych, które są moim zdaniem dobrym przystankiem dla najlepszych rozwiązań. Nie wykluczamy jednak rozwoju innych napędów alternatywnych. Na targach IAA w poprzednim roku pokazaliśmy koncepcyjnego Craftera napędzanego na wodór. Nie wykluczamy wprowadzenia takiego modelu w przyszłości do oferty.
– powiedziała Magda Piekarczyk, Kierownik PR marki Volkswagen Samochody Użytkowe.
Nie każde przedsiębiorstwo może sobie jednak pozwolić na samochody elektryczne. Wszystko przez ich zasięg. Są firmy, których pracownicy dziennie pokonują znacznie większe dystanse. Dobrym rozwiązaniem na tego typu problemy byłaby możliwość zakupu hybrydowego pojazdu dostawczego. Niestety w tym przypadku jest to niszowy rynek.
Pojawia się więc pytanie, dlaczego nie hybryda? Trzeba rozpatrzeć parę kwestii. Przede wszystkim w głównej mierze samochody dostawcze kupowane są z silnikami wysokoprężnymi. W tym zestawie rzadko kiedy występują układy hybrydowe typu plug-in. Wynika to choćby z faktu, że silniki diesla są niskoobrotowe. Tym samym stosowanie dodatkowej jednostki elektrycznej niekoniecznie jest uzasadnione.
Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest wykorzystanie jednostki benzynowej. Silnik ten jest wysokoobrotowy przez co przy małych prędkościach obrotowych odczuwa się braki wystarczającego momentu obrotowego. Tym samym stosowanie układu hybrydowego jest uzasadnione. Dzięki temu poprawione są osiągi, elastyczność, jak też zużycie paliwa.
Jednostki napędowe w hybrydowym układzie benzynowo-elektrycznym wzajemnie się uzupełniają. Podczas ruszania lub przy niskich obrotach silnika benzynowego mającego wtedy braki momentu obrotowego napęd przejmuje silnik elektryczny osiągający maksymalny moment od samego startu. Natomiast silniki diesla są jednostkami niskoobrotowymi, funkcjonującymi najlepiej pod względem osiągów jak i sprawności dokładnie tam, gdzie silnik elektryczny normalnie wspomaga silnik benzynowy. Taki tandem nie może być tak efektywny jak układ benzynowo-elektryczny.
– komentuje Janusz Chodyła, Attache Prasowy marki Renault i dodaje:
Nie bez znaczenia jest także ekonomia eksploatacji i aspekt ekologiczny. Hybrydy są bardzo obciążone masą akumulatorów trakcyjnych, a wyższa masa silnika wysokoprężnego ma negatywny wpływ na obie dziedziny. W zimie silnik benzynowy szybciej się nagrzeje i będzie emitował mniej zanieczyszczeń.
Niestety każdy kij ma dwa końce. Tak samo jest w przypadku hybrydowych pojazdów. Największą niedogodnością jest masa zestawu napędowego. Tutaj oprócz klasycznego silnika, układu wylotowego wraz z układem oczyszczania spalin, jest też zestaw akumulatorów oraz dodatkowa jednostka elektryczna. To wszystko ma swoją masę, przez co wzrasta ogólna masa zestawu.
Mimo ogólnego trendu, Ford postanowił pójść swoją drogą. Do oferty już niedługo zostanie dodany Ford Transit Custom w odmianie PHEV – hybryda szeregowa typu plug-in. Zestaw napędowy ma składać się z silnika elektrycznego napędzającego koła przednie, a 1-litrowy silnik benzynowy EcoBoost będzie pracował wyłącznie jako generator prądu (range extender).
Producent zakłada, że na samym prądzie auto będzie mogło przejechać do 50 km (łączny zasięg to 500 km). Ma to być zapewnione dzięki zastosowanej litowo-jonowej baterii chłodzonej cieczą – zamontowanej pod przestrzenią ładunkową, o pojemności 14 kWh. Co ważne dodanie akumulatorów nie zmniejsza możliwości przewozowych samochodu i cały czas ładowność przekracza 1000 kg.
Rozwiązanie hybrydy szeregowej jakie zastosowano w Transicie Custom PHEV pozwala użytkownikom na swobodę poruszania się bez konieczności martwienia się o nagłe zatrzymanie pojazdu ze względu na całkowite wyczerpanie akumulatorów. Jest to tym bardziej istotne przy braku szerokiej infrastruktury pozwalającej na ładowanie / doładowanie pojazdu elektrycznego w razie wyczerpania baterii. Rozwiązanie zastosowane w Transicie Custom PHEV pozwala na użytkowanie pojazdu w trybie tylko elektrycznym lub mieszanym i dostosowanie sposobu generowania prądu do napędu do potrzeb w danej chwili (np. użytkownik włącza tryb „tylko elektryczny” w momencie wjazdu do strefy zeroemisyjnej).
– komentuje Piotr Konieczny Dyrektor Sprzedaży - Ford Pojazdy Dostawcze i dodaje:
Dodatkowo rozwiązanie to, zapewniające całkowity zasięg do 500 km (zasilanie silnika elektrycznego napędzającego pojazd z akumulatorów lub z silnika benzynowego 1.0 Ecoboost działającego jako generator prądu) pozwala na o wiele bardziej wszechstronne zastosowanie pojazdu. Zasadniczo samochody elektryczne są przewidywane głównie do użytkowania w obszarach miejskich z ograniczonym przebiegiem od ładowania do ładowania. Natomiast technologia hybrydy szeregowej pozwala również na wykorzystanie tego samego pojazdu do wykonania dłuższej trasy, o ile zajdzie taka potrzeba. Pojazd z napędem wyłącznie elektrycznym, przy obecnie dostępnej infrastrukturze ładowania, raczej nie powinien wyjeżdżać za rogatki miasta.
To nie wszystkie nowości od Forda. Otóż największy z dostwczaków – Ford Transit, będzie dostępny w tak zwanej miękkiej hybrydzie mHEV. Podstawowym napędem tej odmiany będzie 2-litrowy turbodiesel EcoBlue z dołączonym 48-voltowym silnikiem elektrycznym. Będzie on wspomagał spalinową jednostkę napędową przy największym obciążeniu, jak choćby ruszanie z miejsca czy wyprzedzanie. Według producenta takie rozwiązanie wpłynie na zmniejszenie zużycie paliwa oraz zwiększenie dynamiki.
Testy elektrycznych samochodów dostawczych trwają już jakiś czas. Według testujących i ekspertów zasięg około 200 km jest wystarczający do większości zajęć. Jednak nie jest to odpowiedni samochód dla osób jeżących więcej. Dlatego wydaje się, że hybryda – w szczególności odmiana PHEV, jest dobrym rozwiązaniem, aby móc przejechać około 500 km i mieć jeszcze nieco prądu, aby w strefie z ograniczonym wjazdem móc poruszać się tylko na prądzie.
Jest to tak naprawdę jedyna marka na rynku aut dostawczych, która stworzyła wersje hybrydowe swoich modeli. To ciekawy kierunek i już za jakiś czas na pewno przekonamy się czy tego typu rozwiązanie znajdzie zwolenników.
Z pewnością jest to rozwiązanie, które nie jest popularne na rynku. Tym samym sytuacja związana z alternatywnymi napędami wśród samochodów dostawczych zaczyna być coraz ciekawsza. Pojawiają się nie tylko auta elektryczne, ale również hybrydowe – jak przytoczony przykład Transita. To uzupełnia w pewnym stopniu portfolio rodzajów napędu aut użytkowych. Ciekawe tylko które z rozwiązań stanie się najpopularniejsze na rynku.