Toyota Verso-S 1.33 VVT-i - test | Pierwsza jazda

W klasie miejskich minivanów robi się coraz ciaśniej. Praktyczne maluchy świetnie się sprzedają i każdy producent chce je mieć w swojej ofercie. A wszystko przez Toyotę, która te auta wymyśliła i wypromowała. Czy po latach nieobecności w segmencie jest w stanie wrócić na szczyt?

Wrócić, bo to właśnie japońska firma w 1999 roku pokazała model Yaris Verso. Małe, funkcjonale i tanie (na rynku japońskim) auto, wyśmiewane niestety z powodu groteskowego wyglądu. Być może dlatego na rynku przetrwało zaledwie sześć lat. Tym razem ma być znacznie lepiej.

Nowe Verso-S wygląda zupełnie inaczej niż swój protoplasta. Stylistyka nadwozia zrywa z wizerunkiem napompowanego Yarisa. Nie jest też typowo pudełkowatym autem, w których produkcji Japończycy są mistrzami. Auto ma być praktyczne, uniwersalne i możliwie przestronne. I trzeba przyznać, że z ostatniego zdania wywiązuje się znakomicie. Wysokie na 160 cm nadwozie pozwoliło konstruktorom wygospodarować kabinę, w której nawet wysocy pasażerowie nie będą narzekać na brak miejsca nad głowami. Także z tyłu. Trzeba tylko pamiętać, by planując dłuższą podróż nie upychać tam trzech osób. Cudów nie ma, szerokość 169 cm nie pozwala na wiele.

Yaris Verso - pierwszy miejski minivan

Co innego długość nadwozia. Na niespełna 4 metrach (399 cm) udało się wygospodarować wystarczająca ilość miejsca na nogi i wcale niemały bagażnik. W najskromniejszej wersji ma pojemność 420 l. O kolejne dziewięć litrówmożna go powiększyć obniżając półkę podwójnej podłogi, a po złożeniu kanapy do zagospodarowania będzie imponujące 1388 l. A jeśli komuś bagażnik wyda się mało ustawny, może zawsze wyregulować kąt nachylenia oparć. Pewnym zaskoczeniem jest natomiast brak przesuwanej tylnej kanapy. W takim Yarisie na przykład jest i to bez dopłaty.

Wyjdźmy jednak z bagażnika, właściciel samochodu większość czasu spędzać będzie przecież na przednim fotelu. Jakie doznania estetyczne zgotowali mu projektanci Toyoty? Nikt przy odrobinie zdrowego rozsądku nie będzie oczekiwał od auta tej klasy wnętrza wykończonego cielęcą skórą i chromowanych detali. Ekipa odpowiedzialna za projekt deski rozdzielczej powinna jednak dostać burę. Nie chodzi o jej stylizację, to kwestia gustu, ale o dziwny pomysł z biegnącym wzdłuż czymś na kształt gumowego pasa. Celem było zapewne "zmiękczenie" deski, wykonanej w pozostałych fragmentach z twardego plastiku. Pomysł ciekawy, wykonanie niestety gorsze.

Na szczęście jazda nową mała Toyotą robi pozytywne wrażenie. Wygodny fotel, dobra pozycja za kółkiem i dość bezpośredni układ kierowniczy sprawiają, że auto prowadzi się naprawdę przyjemnie. Nieźle też radzi sobie z nierównościami. Chociaż z ostatecznym werdyktem wolelibyśmy poczekać do momentu, gdy Verso-S dostaniemy na dłużej. Toyotą jeździliśmy co prawda po rodzimych, mazowieckich drogach, ale jak na złość były one zaskakująco dobrej jakości.

Pod maską znaleźć można jeden z dwóch przewidzianych dla Verso-S silników. Jednym z nich jest benzynowy, 99-konny VVT-i o pojemności 1,33 l, znany choćby z Yarisa czy najmocniejszej - dostępnej na wybranych rynkach - odmiany Toyoty iQ. Jak spisuje się w nowym modelu? Na papierze 100 koni mechanicznych wygląda świetnie, na drodze niestety nieco rozczarowuje. Verso-S jest znacznie cięższe niż malutkie iQ (odpowiednio 1070 i 890 kg), auto niechętnie przyspiesza nawet wtedy, gdy na pokładzie oprócz kierowcy podróżuje wyłącznie powietrze. Niedzielna wyprawa za miasto w aucie obciążonym czterema osobami i z pełnym koszykiem piknikowym w bagażniku może wymagać od kierowcy nie lada zawzięcia i częstego wachlowania biegami. Na szczęście precyzyjna, sześciostopniowa skrzynia biegów nie będzie tego zadania utrudniać.

Nie mieliśmy niestety okazji sprawdzić mikrusa z drugim z dostępnych silników. Coś nam jednak podpowiada, że (również dobrze znane) wysokoprężne, 90-konne D4D radzi sobie z autem znacznie lepiej.

Yarisowi Verso daleko było do tytułu rynkowego bestsellera. Czy jego współczesna reinkarnacja poradzi sobie lepiej? Zadanie nie będzie łatwe. W ciągu ostatnich lat segment miejskich minivanów bardzo się zagęścił, a traktowana niegdyś po macoszemu, koreańska konkurencja wypracowała sobie zasłużoną, mocną pozycję. Jednym z naturalnych rywali Verso-S będzie oczywiście Kia Venga. Przedstawiciele Toyoty woleliby, by tych dwóch modeli nie stawiać na jednej szali i chyba wiemy dlaczego. Ceny najbardziej wypasionej odmiany małej Kii zaczynają się od 55 400 zł. To o ponad 2 tys. mniej niż zapłacić trzeba za podstawową wersję miejskiej Toyoty. A auto wyposażone w klimatyzację dostaniemy dopiero za 61 200 zł. A gdzie reszta dodatków? Tu znajdziecie szczegółowy cennik i listę wyposażenia Verso-S .

Kiedyś Toyota broniła się jakością, Kia odstraszała wykonaniem. Dziś gołym okiem widać, że między tymi autami nie ma dysproporcji, która uzasadniałaby tak dużą różnicę w cenie. I coś nam mówi, że niewiele pomoże tu nowy system multimedialny Toyota Touch (debiutujący właśnie w Verso-S), czy najtańszy na rynku panoramiczny dach (zaledwie 1900 zł dopłaty). Jak to było z tym wchodzeniem dwa razy do tej samej rzeki?

GAZ Przestronne wnętrze, pojemny bagażnik, zaskakująco przyjemny układ kierowniczy

HAMULEC Jakość materiałów wykończeniowych, ospały silnik benzynowy, wysoka cena

SUMMA SUMMARUM Verso-S to auto z potencjałem. Dobrze się prowadzi, ma naprawdę przestronne wnętrze, pojemny bagażnik i w przeciwieństwie do protoplasty sprzed dziesięciu lat nie odstrasza wyglądem. Jego szanse na podbicie rynku słabną jednak po zajrzeniu w cenniki. Nie zaszkodziłoby też wzbogacić listy silników o mocniejszą jednostkę benzynową.

Kompendium | Toyota Verso-S 1.33 VVT-i

Bartosz Sińczuk

ZOBACZ TAKŻE:

Toyota słabsza w USA

60 lat napędu 4x4 w samochodach Toyoty

Toyota - ogłoszenia

Więcej o: