Dawniej mówiło się o nich mikrobusy, teraz maksivany. Nie zawsze można znaleźć je w katalogach aut osobowych, bo budowane są na bazie pojazdów dostawczych. To cecha, która wielu klientów odstrasza. Niepotrzebnie. Samochody użytkowe w wersjach osobowych można polubić. Trudno odmówić im przestronności, funkcjonalności i ...werwy. Na przykładzie Fiata Scudo i Hyundaia H1 przekonaliśmy się, że wielkie auta z mocnymi turbodieslami wcale nie są na drodze maruderami i zdumiewająco łatwo się prowadzą.
Widok zaparkowanych obok siebie samochodów budzi jedno skojarzenie - pętli autobusowej. No, może to jeszcze nie gabaryty MZA czy PKS, ale Scudo i H1 razem mogą przewieźć 17 osób. Fiat ma 9, Hyundai 8 miejsc. Na bagaż w obu przypadkach zostaje jeszcze ponad 800 l przestrzeni, zatem nawet przy komplecie podróżnych nie ma problemu z zabraniem pakunków. W koreańskim maksivanie nie można jednak złożyć ostatniego rzędu siedzeń, co znacząco obniża funkcjonalność. Fiat pod tym względem jest lepszy, ale składane fotele wymagają dopłaty.
Scudo w obecnym kształcie pojawiło się na rynku w 2006 r. i wciąż wygląda atrakcyjnie. Również we wnętrzu. Wszechobecne, miłe w dotyku welury i wygodne fotele pozwalają poczuć się jak w luksusowym minivanie. Na pochwałę zasługuje wyciszenie, zarówno od strony silnika jak i podwozia.
W obecnym na rynku o rok krócej Hyundaiu widać amerykańskie wpływy. Wnętrze, choć wyciszone równie dobrze jak w Fiacie, nie jest jednak tak przyjemne. Królują ciemne tworzywa sztuczne, fotele są mniej wygodne. Przestrzeni Hyundaiowi nie brakuje, ale przytulności jak najbardziej. W obu autach wygodna kierownica dobrze leży w dłoniach, a po lewarek zmiany biegów nie muszę sięgać daleko - jest w centralnej konsoli.
Tyle podobieństw. A różnice? Są, i to wyraźne. Wystarczy wyjechać na drogę. Scudo miękko pokonuje nierówności, ujmuje komfortem jazdy, dynamiką i precyzyjnym prowadzeniem. Układ ESP reaguje niezwykle rzadko. Zazwyczaj zdarza się to na łukach z nierówną nawierzchnią. Tylne zawieszenie ze sztywną belką nie radzi sobie najlepiej w takich sytuacjach. Podobnie jest w Hyundaiu, ale koreańskie auto ma jeszcze jedną przypadłość. Tylne napędzane koła podczas przyspieszania w zakrętach łatwo tracą przyczepność. Szczególnie na śliskich nawierzchniach. ESP błyskawicznie koryguje skłonności do zarzucania, ale po kolejnej interwencji staje się to denerwujące.
W H1 najbardziej rozczarowuje silnik. Teoretycznie, przy mocy 170 KM, powinien być mistrzem sprintu. Nic z tego. Dynamika jest bardzo podobna jak w Scudo, a zużycie paliwa nieco wyższe. Hyundai potrzebował 9 - 9,5 l/100 km, Fiat o litr mniej. Tajemnica tkwi zapewne w większej masie koreańskiego maksivana (cięższy o ponad 300 kg) i większych oporach mechanicznych (napęd na tylne koła).
Na korzyść H1 przemawia bogatsze wyposażenie. Koreańczycy wysoko postawili poprzeczkę w tej kwestii. Jednak ogromna różnica w cenie obu aut nie ma uzasadnienia. Nawet, jeśli do podstawowej wersji Scudo Panorama z najdłuższym nadwoziem dokupimy ESP (2000 zł), drugie przesuwne drzwi z lewej strony (1245 zł) i radio z odtwarzaczem CD (1430 zł), to Hyundai wciąż jest o prawie 30 tys. zł droższy.
Hyundai świetnie prezentuje się w prospektach. Kusi nowoczesną stylizacją, mocnym silnikiem, bogatszym wyposażeniem seryjnym. Choć jest sporo droższy w praktyce niczym nie góruje nad Scudo, a pod wieloma względami nawet z nim przegrywa. Dlatego wybieram Fiata. Nie widzę powodu, dla którego miałbym dopłacić do H1 równowartość Forda Ka. Seryjny system ESP czy dodatkowe drzwi przesuwne to żaden handicap, bo za nieduże pieniądze te elementy można mieć też we włoskim maksivanie.