Rok 1990. To wówczas debiutuje pierwsza generacja Renault Clio, jednego z najpopularniejszych francuskich aut (dwukrotnie zdobywało tytuł samochodu roku w Europie – nagrodę przyznano pierwszej i trzeciej generacji auta). Wówczas klienci szczególnie pokochali benzynowe Clio (aż 77 proc. sprzedaży). Diesla wybrało 23 proc. nabywców malucha pierwszej generacji. Ciekawe ilu z nich tęskniło za Renault 5.
Po 33 latach od debiutu taki sam udział w sprzedaży modelu z dieslem ma napęd hybrydowy. W Clio piątej generacji 23 proc. nabywców wybrało najnowszy francuski napęd hybrydowy E-Tech full hybrid (wciąż przodują silniki benzynowe z udziałem 57 proc.). I taki też napęd sprawdziliśmy na belgijskich drogach podczas prezentacji zmodernizowanego Renault Clio. Innymi słowy, poznaliśmy bliżej francuski bestseller po liftingu.
Określenie bestseller nie jest na wyrost. Fabrice Cambolive, prezes marki Renault z dumą podkreśla, że Clio to najlepiej sprzedający się francuski samochód na świecie. Na całym globie Francuzi sprzedali aż 16 mln. egzemplarzy Clio wszystkich pięciu generacji. Nie dziwi zatem, że to oczko w głowie szefów koncernu z Luca de Meo na czele.
Francuzi już zdążyli się nauczyć, że coraz trudniej wcisnąć klientom atrakcyjnie stylizowany samochód z wnętrzem wykonanym po taniości — z najtańszych twardych tworzyw, jakie znaleziono na wyprzedaży. Stąd Clio piątej generacji jest znacznie lepiej wykonane od poprzednika (do dziś pamiętam jak główny stylista Renault — Laurens van den Acker irytował się na pytania o jakość materiałów w kabinie poprzedniej wersji auta). Nie inaczej jest w Clio po liftingu. Wystarczy wsiąść do auta, by szybko docenić solidne spasowanie i zaskakująco porządne materiały jak na auto segmentu B. Takiego wykończenia mogą nawet pozazdrościć nabywcy dużego i znacznie droższego SUVa Renault Kadjar z pierwszych lat produkcji. Auta znacznie wyższej klasy!
Oczywiście łatwo o dobre wrażenie, skoro Renault podstawiło do testu tylko egzemplarze w najbogatszej wersji wyposażenia Esprit Alpine. Czy równie dobrze będzie w tańszych odmianach? Mam nadzieję, że tak. Przyznaję przy tym, że nawet na tle kluczowej konkurencji Clio prezentuje się zaskakująco dobrze. Nowy szef designu Gilles Vidal (autor największych bestsellerów w gamie Peugeot) nie zmienił bowiem auta na siłę i zadbał o atrakcyjne dla oka ponadczasowe wzornictwo. Samochód nie powinien się zbyt szybko zestarzeć przynajmniej pod względem wizualnym. I nie dotyczy to tylko efektownego przodu z nowym wzorem lamp LED do jazdy dziennej, ale także palety lakierów. Zupełnie nowy trójwarstwowy niemetalizowany lakier Szary Rafale najlepiej prezentuje się w słońcu, gdy widowiskowo lśni wieloma odcieniami podobnie jak w najnowszym SUV coupe Renault Rafale. To zamierzony efekt, o czym opowiadał mi Vidal podczas premiery nowego coupe.
Do jazdy po lokalnych drogach wokół Brukseli Renault przygotowało samochody z największym rozmiarem felg – 17-calowymi. Przyznaję, że to była dość odważna decyzja, gdyż belgijskie drogi pod względem jakości nawierzchni mocno rozczarowują. Łatwo nie tylko o spękania, ale i potężne dziury nie tylko na odcinkach niższych kategorii, ale także i autostradach (pod tym względem drogi w Polsce prezentują się znacznie lepiej). Mimo to Renault Clio zadziwiająco dobrze izolowało pasażerów od zaniedbań drogowców. Już po kilkudziesięciu kilometrach łatwo było o wrażenie jędrności, sprężystości i sztywności bez tak nieprzyjemnego uczucia dobijania. Oczywiście wszystko ma swoje granice. Wciąż wspominam chwilę, gdy wpadliśmy w dziurę na autostradzie A4. Zabolało. Bardzo zabolało. Kolejne ubytki w nawierzchni łatwiej było wypatrzyć i jeszcze łatwiej ominąć. Pod tym względem wyrazy uznania dla inżynierów odpowiedzialnych za modyfikacje układu kierowniczego (poprawiono pracę wspomagania).
Czy inżynierom odpowiedzialnym za układ hybrydowy również należą się wyrazy uznania? Cóż, to zależy. Pod względem oszczędności jest co chwalić. Średnia z trasy, w której doświadczyliśmy sporych korków, szybkiej i dość dynamicznej jazdy po autostradzie oraz spokojnego tempa po drogach lokalnych naszpikowanych radarami jak pola minowe w trakcie wojny to ok. 4,5 l. Ale zużycie paliwa to nie wszystko.
Hybrydowy układ napędowy (szeregowo równoległy) dobrze znany z modelu Captur (czterocylindrowy silnik benzynowy 1.6 l o mocy 94 KM oraz silnik elektryczny 36 kW, rozrusznik-alternator 18 kW i automatyczna przekładnia z czterema biegami dla motoru benzynowego i dwoma dla elektrycznego) zachęca do spokojnej jazdy, podczas której łatwo o oszczędności i zużycie paliwa nawet poniżej 4 l. Wyraźnie daje znać o sobie dość jednostajnym i nieprzyjemnym hałasem, gdy spróbujemy mocniej wciskać pedał gazu. Znamienne, że trudno o wyraźne różnice w dynamice pomiędzy poszczególnymi trybami jazdy (My Sense, Eco i Sport). Choć hybrydowemu Clio nie brakuje werwy to jednak nie sprawia wrażenia, że jedziemy mocnym maluchem z segmentu B.
W hybrydowej wersji Clio nie zabrakło akumulatora (moduł o pojemności 1,2 kWh ukryto pod podłogą bagażnika co ograniczyło pojemność z 390 l do 301 l), by jeździć w trybie elektrycznym. W praktyce napęd służy przede wszystkim do ruszania tylko na prądzie (Renault obiecuje, że można ograniczyć zużycie benzyny nawet o 40 proc. w porównaniu ze zwykłym napędem). Kierowca może także ręcznie wymusić tryb jazdy EV, ale w trakcie podróży z prędkościami powyżej 50 km/h nie udało mi się ani razu aktywować układu. Bez względu jednak na tryb jazdy w kabinie jest dość cicho (pod względem wygłuszenia Clio mieści się w średniej dla swojego segmentu) aż do czasu, gdy mocniej wciśniemy pedał gazu. Wyczulone ucho wychwyci jednak jednostajny hałas na wysokiej częstotliwości (odgłos pracy silników elektrycznych). A każdy z podróżnych od razu usłyszy, że Clio jedzie po chropowatym asfalcie (wówczas najbardziej słychać hałas toczenia).
Podczas liftingu nie zmieniono wymiarów samochodu. Renault Clio mierzy 405,3 cm długości co oznacza, że można go potraktować jako niewielki rodzinny samochód dla familii z mniejszym dzieckiem (na prezentacji nie ukrywano, że Clio najlepiej spełni się w roli drugiego samochodu w rodzinie). Miejsca na kanapie starczy na dwa dziecięce foteliki. Im jednak starsze dzieci, tym lepiej myśleć o samochodzie z segmentu kompaktowego.
W trakcie prezentacji nie zdradzono jeszcze szczegółów na temat cen i listy wyposażenia. Po pierwszych jazdach w pobliżu Brukseli doceniłem takie dodatki jak centralny podłokietnik, zestaw kamer 360 st., aktywny tempomat z funkcją jazdy w korku (gotowy do pracy przy postoju nie dłuższym niż 3 sekundy), zadziwiająco stabilny zestaw multimedialny Easy Link, pokładową nawigację z funkcją ostrzegania przed fotoradarami czy wirtualny kokpit z 10-calowym wyświetlaczem i podglądem mapy między zegarami. Pierwsze egzemplarze zobaczymy w polskich salonach tuż po tegorocznych wakacjach. A pierwsi klienci powinni odebrać nowe Clio jeszcze tej jesieni. Czy jest na co czekać? Z pewnością! Otwartą kwestią pozostaje czy nowy cennik nie ostudzi zapału nabywców. Wyjazd na pierwsze jazdy testowe został sfinansowany przez Renault Polska. Firma nie miała wglądu i wpływu na treść przygotowanej publikacji.