Opinie Moto.pl: Bentley Flying Spur V8. Dzień w złym fotelu, ale i tak nie zapomnę go długo
Bentley, czyli marka, która nie jest premium. Tu już mówimy o prawdziwym luksusie
Często pojęć "marki premium" i "marki luksusowe" używamy naprzemiennie, ale tak naprawdę nie są to synonimy. Premium to w motoryzacji pojęcie szerokie, a luksus - znacznie węższe. Marką luksusową można nazwać właśnie Bentleya. To producent bardzo niszowy, przy którym nawet najdroższe samochody Audi, Mercedesa czy BMW wydają się powszechne i wcale nie takie drogie. To już taka półka, gdzie nie pyta się o cenę, bo ta nie gra większej roli. Jeśli ktoś przychodzi po Bentleya, to znaczy, że go na takie auto po prostu stać. Kierowane są w końcu do tych najbogatszych klientów, szukających samochodu, który podkreśli ich status i prestiż.
Bentleyowi nawet trudno wskazać konkurentów. Można oczywiście tu wymienić małe Rolls-Royce'y albo Mercedesy-Maybachy, ale to nie do końca tak działa. Bentleya kupuje się, ponieważ chce się mieć Bentleya. Tak samo Rolls-Royce'a.
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Właśnie dlatego spotkanie z takim samochodem to dla miłośnika motoryzacji ogromne przeżycie
Samochodów z tej półki nie spotyka się często, nawet w pracy dziennikarza motoryzacyjnego. Dlatego to takie przeżycie i czysta frajda. Jazda Bentleyem to nie kolejny dzień w pracy, a raczej przygoda i niesamowite doświadczenie. Przecież niecodziennie widzimy na drodze majestatyczny samochód z wysuwanym i podświetlanym znaczkiem ("Flying B"), połaciami najprawdziwszego drewna, fioletowo-szarą skórą, analogowym zegarkiem, wielkim ekranem, który można schować i zobaczyć kolejne analogowe wskaźniki i fotelami, z których nie chce się wysiadać. A co dopiero przejechać się takim modelem.
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
To przygoda. Nawet, jeśli siedzisz w złym fotelu. Tak jak ja
Bentley ma w swojej ofercie trzy modele. Bentayga to luksusowy SUV, krewniak Audi Q7 i Porsche Cayenne. Z kolei Continental to samochód opracowany z myślą o kierowcy - rasowe GT, aż proszące się, żeby zabrać je w podróż po najciekawszych drogach Europy. Flying Spur to teraz flagowa propozycja w gamie, a więc ogromna, ponad 5,3-metrowa limuzyna. A takim samochodem już bardzo często jeździ się z kierowcą. Nie zawsze, ale to dwa miejsca z tyłu są tu najbardziej imponujące.
Pasażerowie mogą oprzeć głowy o wyjątkowo miękkie i wygodne poduszki, ich fotele wyposażono w bardzo szerokie możliwości personalizacji oraz masaż, a za pośrednictwem specjalnego tabletu - mają władzę nad wszystkimi komfortowymi funkcjami samochodu. To pasażer decyduje o oświetleniu we wnętrzu, klimatyzacji, celu podróży czy muzyce. On jest tu najważniejszy.
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Kierowca oczywiście też nie ma na co narzekać
Każdy chciałby widzieć siebie na tylnym siedzeniu Flying Spura, bo to by oznaczało, że dotarł w życiu bardzo wysoko, ale Flying Spur nie zawiedzie także kierowcy. Limuzyna ze zdjęć to wcale nie najwyższa możliwa wersja. Flagowym okrętem marki jest odmiana dwunastocylindrowa. Tutaj pod maską mamy mniej prestiżowy, podwójnie doładowany silnik 4.0 V8 o mocy 550 KM i 700 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Ewentualne braki w pojemności i mocy nadrabia niższą o 100 kg wagą. Na osiągi narzekać mogą tylko miłośnicy stricte sportowych aut. 4,1 sekund do setki i 318 km/h prędkości maksymalnej to wartości w zupełności wystarczające.
Imponuje też sama praca silnika V8. Jak przystało na brytyjską markę, zachwyca kulturą i czymś co można nazwać elegancją. V-ósemka na każdym kroku pokazuje, że jest bardzo szybka, ale rozwija moc harmonijnie, w nienagannej ciszy i bez żadnych szarpnięć. Żeby pokazała swoją drugą naturę, tę dzikszą, trzeba albo przekręcić specjalne pokrętło w tryb "Sport", albo wcisnąć gaz w podłogę. Tylko za kierownicą Bentleya wcale nie chcesz tego robisz. To samochód stworzony do spokojnego połykania kolejnych kilometrów, a nie szaleństw w zakrętach, choć Flying Spur i z nimi sobie poradzi. Jedziesz przed siebie w absolutnej ciszy, słuchasz muzyki z zestawu audio firmy, której w ogóle nie znasz (bo jest tak droga) i zachwycasz się komfortem, zapewnianym przez specjalnie projektowane dla tego modelu zawieszenie. Szybko jeździć nie chcesz ani ty, ani twoi pasażerowie.
Moc i osiągi w takich samochodach wcale nie są po to, by z nich korzystać. Wiesz, że możesz wyprzedzić prawie każdego. Ale po co? Niech się inni spieszą. Ty nie musisz.
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Są też i wady. Naliczyłem dwie
Drobnym zgrzytem w tym niesamowitym świecie, do którego zabiera cię Flying Spur są z pewnością wirtualne zegary, które wyciągnięto z Audi i tylko lekko przerobiono. Oraz środkowy ekran z szatą graficzną z Porsche. Zdarzają mu się lekkie przycinki, zwłaszcza przy przybliżaniu mapy i kilku efektownych animacjach. Wiem, problemy pierwszego świata do potęgi, ale właściciel Bentleya chce być wyjątkowy na każdym kroku.
Drugą wadą są spojrzenia, które przyciągasz. Każdy najpierw patrzy na samochód (bo trudno go przeoczyć na drodze), a potem na ciebie. Czujesz się oceniany, a i pewnie obrażany. Na pewno jest to mniej uciążliwe, kiedy rzeczywiście cię stać na takich samochód, a nie, jak ja, odebrałeś go na jeden dzień, przy okazji podpisując umowę, że w razie głupiego wypadku z konta zostanie ci ściągnięte pięć tysięcy euro. W każdym razie zapomnijcie o anonimowości. Bentley Flying Spur wzbudza sensację. Czujesz się za kierownicą jak celebryta, na którego każdy się gapi. Co akurat mnie wcale nie dziwi. Sam również wpatruję się w każdy egzotyczny samochód, jaki zobaczę na drodze.
Bentley Flying Spur V8 fot. Filip Trusz
Opinie Moto.pl: Bentley Flying Spur V8 - podsumowanie.
Wydawać by się mogło, że kupno takiego samochodu po prostu nie ma sensu. Przecież już wyższe modele marek premium oferują luksus i osiągi, które trudno sobie wyobrazić, ale wystarczy jednodniowa przejażdżka, by to zrozumieć. To po prostu zupełnie inny poziom. Nikogo nie powinno dziwić, że BMW inwestuje w Rolls-Royce'a, Volkswagen w Bentleya, a Mercedes przywrócił na rynek Maybacha. Za takimi markami stoi historia, prestiż i emocje, jakich nie wzbudzi bardziej popularna marka. Czy to próżne? Na pewno, ale to nic nie odbiera tym samochodom. W swej wyjątkowości są wspaniałe, a dzień z Bentleyem Flying Spur zapamiętam na długo. Druga taka okazja może się powtórzyć.
-
Bezterminowe prawo jazdy 2021 - wymiana, przepisy, kiedy. Wymienić musi każdy, ale spokojnie
-
Tysiące samochodów niszczeje na dawnym torze wyścigowym w Wielkiej Brytanii. Brakuje na nie chętnych
-
Peugeot ma nowe-stare logo. Teraz trzeba będzie je zmieniać we wszystkich salonach
-
To wąskie gardło S7. W końcu jest plan na wyjazd z Warszawy w stronę Grójca
-
Zielona strzałka - przepisy, mandat. Tylko 10 proc. kierowców korzysta z niej prawidłowo
- Hyundai coraz bliżej klasy premium. Takiego SUV-a się nie spodziewaliśmy
- Opinie Moto.pl: BMW Z1 zamiast motocykla. Na prezentacji szef BMW Technik skakał po jego masce
- Ford pokazuje film o problemie z kołem. Dzięki nowym usługom kierowca nie musi się przejmować
- Na stacji benzynowej wymieniacie jego nazwisko. Patent Rudolfa Diesla ma niemal 130 lat [MOTO 2030]
- Po co Hummer, jeśli można mieć Bowlera. Jedyny problem: nie wolno nim jeździć po drogach
Forum
- Trypel co ten Obajtek do Ciebie ma? :) (22)
- brak komentarzy pod tekstami o elektrykach (13)
- Twój następny, polski SUV? (12)
- Ciekawe Manual vs. Automat (50)
- OT - TVPinfo tylko w małych dawkach ? (18)
- Chcesz mieć kłopoty płać Orlen Pay (5)
- Najdziwniejsze pozycje... (22)
- Pojade nostalgicznie, radio samochodowe:) (20)
- Szkoda samochodu (14)
- Z kapiszonów w oponki (21)