Nowym Suzuki Swiftem jeździłem tylko raz i to chwaloną wersją Sport, jeszcze bez układu miękkiej hybrydy. Żółty Swift zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, ale trudno oceniać miejskiego hatchbacka po jego usportowionej wersji. Sprzedaż napędzają przecież te słabsze i znacznie przystępniejsze cenowo odmiany. Jednak z małym Suzuki jakoś zawsze było mi nie po drodze. Do teraz. W końcu miałem okazję sprawdzić bazowego Swifta i to najpierw z ręczną skrzynią, a później z CVT.
Swift Hybrid napędzany jest nowym silnikiem benzynowym 1.2 DualJet (K12D) połączonym z układem mild hybrid 12V SHVS z akumulatorem litowo-jonowym o większej pojemności (wzrost z 3 Ah do 10 Ah). Jak działa system? Podczas hamowania układ hybrydowy przekształca energię kinetyczną w energię elektryczną, która jest magazynowana w akumulatorze litowo-jonowym. W kolejnym kroku energia jest wykorzystywana przez urządzenie ISG z funkcją silnika elektrycznego do wspomagania silnika spalinowego podczas przyspieszania, co wpływa na zmniejszenie zużycia paliwa. Podczas postoju silnika jest automatycznie wyłączany i natychmiastowo uruchamiany po wciśnięciu sprzęgła.
Kierowca ma w nowym Swifcie do dyspozycji 83 KM mocy (przy 6000 obr./min) oraz 107 Nm maksymalnego momentu obrotowego (przy 2800 obr./min). Z ręczną skrzynią Swift Hybrid rozpędza się do 100 km/h w 13,1 s, a z CVT - w 12,2 s. Prędkość maksymalna to odpowiednio 180 i 175 km/h.
Żadna z bazowych wersji Swifta nie ma sportowych aspiracji, co widać już na papierze. Rzeczywiście dynamiczniejsza wydaje się ta ze skrzynią CVT, znajdziemy w niej nawet tryb Sport, dzięki któremu auto utrzymuje wysokie obroty. Liczby nie imponują, ale nie możemy zapominać, że to miejski hatchback, a w ruchu miejskim takie parametry są w zupełności wystarczające. Co więcej, podczas codziennej jazdy Swift jest przyjemnie zrywny i dynamiczny. Chętnie słucha się kierownicy i imponuje zwinnością. Małe Suzuki polubią zwłaszcza osoby narzekające na wagę dzisiejszych samochodów. Wersja 5MT waży 911 kg, a z CVT - 946 kg.
Niska waga i miękka hybryda wpływają na naprawdę niskie zużycie paliwa. Deklarowane spalanie w cyklu mieszanym to 4,9-5,0 l /100 km z ręczną skrzynią i 5,4 l/100 km z CVT. Podczas testu bez większego wysiłku osiągałem niższe wyniki. Podoba mi się także praca miękkiej hybrydy - czuć, że silnik benzynowy czasem dostaje lekkiego kopa, a działanie systemu Start Stop jest błyskawiczne.
Suzuki sprostało moim oczekiwaniom, a oczekiwałem wiele. To bardzo przyjemny w codziennej jeździe, całkiem praktyczny i komfortowy miejski samochód. Na ogromny plus zapisuję rozplanowanie przedniej części kabiny. Ergonomia jest wzorowa, a my mamy do dyspozycji dużą półkę na drobiazgi (np. na telefon), dwa uchwyty na kubki, spore kieszenie w drzwiach, USB, gniazdko i wygodne pokrętła do sterowania klimatyzacją. Sam projekt kabiny oczywiście wydaje się już trochę przestarzały i wykonany z twardych plastików, ale nadrabia to solidnością i wspomnianą ergonomią. Narzekać można też trochę na mający swoje lata system multimedialny, ale jest bardzo prosty w obsłudze, no i bez problemu można go zastąpić Apple CarPlayem albo Android Auto.
Przód kabiny zaprojektowano w starym, ale dobrym stylu, co ma wiele zalet. Z klimatyzacją, którą obsługujemy pokrętłami i przyciskami oraz ładnymi analogowymi zegarami na czele.
Przód imponuje wygodą i praktycznością, a jak wypada tylna część samochodu? Kanapa wydaje się w zupełności wystarczająca. Nie jest to z pewnością lider segmentu pod tym względem, ale dwie osoby z tyłu nie powinny narzekać. Wyraźnie gorzej na tle konkurentów wypada za to bagażnik. Swift połknie 265 l, co parę lat temu mogło uchodzić za świetny wynik. Nowe konstrukcje (np. Ibiza/Polo, i20 albo Clio) przekraczają już 350 l. Mały bagażnik w ogóle mi jednak nie przeszkadzał. Na pewno byłby problemem, gdybym chciał ruszyć Swiftem w dłuższą trasą na wakacje, ale podczas zwykłej, codziennej jazdy ani razu nie pomyślałem, że przydałby się większy kufer.
O systemie multimedialnym z Apple CarPlay oraz Android Auto już wspominałem. Suzuki Swift przy okazji liftu uzbrojono także w kilka nowych systemów bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy. Producent chwali się, że do wielu dostępnych dotychczas systemów bezpieczeństwa, takich jak Dual Sensor Brake Support (układ reagowania przedkolizyjnego z kamerą monoskopową i czujnikiem laserowym), ostrzeżenie o niezamierzonej zmianie pasa ruchu i asystent świateł drogowych, nowy Swift dostał:
Tak naprawdę w Suzuki Swifcie znalazłem jedną wadę, która naprawdę mnie irytowała. W wietrzny dzień Swift nie czuje się dobrze na drogach szybkiego ruchu - staje się wtedy bardzo nerwowy i podatny na każdy podmuch wiatru. Z pewnością nie jest to auto, które zaprojektowano z myślą o dłuższych trasach, na co wskazuje także bagażnik. Za to w mieście zwinnemu Swiftowi nie można niczego zarzucić, na ciasnych uliczkach czuje się jak u siebie.
Segment B to chyba jeden z najciekawszych na całym rynku, a na pewno ten, który najdynamiczniej się rozwija. Co chwilę mamy premierę kolejnego małego crossovera, a starzy znajomi, w postaci klasycznych hatchbacków, zmieniają się nie do poznania. Wiele z nich zapatrzyło się na kompakty - stąd wielkie ekrany, masa zaawansowanych systemów i przepastne bagażniki. Suzuki Swift to propozycja zupełnie inna. Kawał porządnego miejskiego samochodu, ale zaprojektowanego w myśl starych zasad. A to dla wielu kierowców ogromna zaleta. To też zaskakująco oszczędny samochód, który spalaniem zbliża się do klasycznych i znacznie droższych hybryd Toyoty i Hondy.
Moim ulubionym samochodem w tej klasie pozostaje 208, a wysoko na liście mam także Ibizę, Yarisa i Clio. Nowe Suzuki Swift również umieściłbym wśród jednych z bardziej lubianych aut segmentu. Z początku, na tle wymienionych modeli, wydało mi się przestarzałe, ale szybko o tym zapomniałem. Niczego mi podczas tych dwóch testów nie brakowało. Jeśli szukacie prostego, porządnego i niezawodnego małego auta, to sprawdźcie Swifta. Możliwe, że spełni wszystkie wasze oczekiwania.
I nie przerazi ceną. Cennik Swifta Hybrid z ręczną skrzynią otwiera teraz 53 500 zł, a z CVT - 58 500 zł.