Dwie drogi się krzyżują. To dla wielu kierowców zawsze oznacza skrzyżowanie. A skoro jest skrzyżowanie bez znaków, pierwszeństwo należy do tego kierującego, który nadjeżdża z prawej strony. To jakby oczywiste? I tak, i nie. Nie, bo nie zawsze połączenie dróg ma charakter skrzyżowania. To niezwykle kluczowa kwestia.
W centrach miast ewentualnie na osiedlach często kierowcy mają do czynienia nie tyle ze skrzyżowaniem, co raczej połączeniem dróg. Przypadek taki dotyczy np. sytuacji, w której w jednym punkcie łączą się dwie jezdnie, przy czym jedna stanowi drogę wewnętrzną, strefę zamieszkania, strefę ruchu lub drogę dojazdową. Fakt ten jest niezwykle kluczowy, bo połączenie dróg wyklucza pierwszeństwo ustalane w zgodzie z zasadą prawej dłoni. Tu działa zasada podporządkowania.
Pojazdy wyjeżdżające z drogi wewnętrznej, strefy zamieszkania, strefy ruchu lub drogi dojazdowej według przepisów włączają się do ruchu. Są zatem zobowiązane do ustąpienia pierwszeństwa wszystkim innym uczestnikom ruchu. I to bez konieczności ustawiania dodatkowych oznaczeń. Ustalenie pierwszeństwa odbywa się automatycznie na podstawie charakteru jezdni.
Z drugiej strony sytuacja rodzi pewien problem. Bo skoro w tym przypadku działa automatyzm w kwestii wyznaczania pierwszeństwa i nie ma konieczności stawiania znaków, to skąd kierujący jadący drogą – powiedzmy – główną mają wiedzieć, że pojadą jako pierwsi? Tu zastosować można przede wszystkim dwa mechanizmy:
W tym punkcie warto pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. W sytuacji, w której kierowca dojedzie do połączenia dróg, a nie skrzyżowania, nie kasuje ono znaczenia znaków zakazu. Nadal obowiązuje wcześniej wskazane ograniczenie prędkości, zakaz zatrzymywania czy wyprzedzania. Niezastosowanie się do tej zasady może oznaczać dla kierowcy mandat karny.