To prawdziwe rozrabiaki z niezłymi muskułami. Nieszczególnie imponują posturą, za to uroku i sprytu ma ją za dwóch. No i drzemie w nich nie lada siła, która pozwala śmiać się w twarz rywalom. Alfa Romeo Mito, 155- konna szelma z Włoch, i jeszcze mocniejszy wyspiarz, czy li 211-konny Mini Cooper Works, są gotowi stawić czoła każdemu, kto rzuci im wy zwanie. Ostry start spod świateł, wciskanie się w wąskie luki, sprawne wyprzedzanie na krótkim dystansie, błyskawiczna zmiana pasa ruchu -to ich żywioły. Coś dla amatorów ostrej jazdy.
Jeśli ktoś wam mówi, że ma sportowy wóz z 200-konną dwulitrówką pod maską, spytajcie od razu, ile waży ów bolid. Miarę możliwości sportowego auta stanowi moc, ale też masa. Dopiero gdy wtłoczymy wydajne źródło napędu w niewielkie, a przez to lekkie nadwozie, sprawa nabiera rumieńców. I wcale nie musi być to trzylitrówka ani V6. W Mito sprawę załatwia doładowany silnik 1.4 z intercoolerem, w Cooperze doładowany silnik 1.6 z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Z jakim efektem? Znakomitym! Na każdego konia mechanicznego w niepozornej Alfie przypada tylko 7,39 kg, a w jeszcze mniejszym Mini tylko 5,71. Mniej niż w Subaru Impre za WRX. Mówiąc krótko, ich doładowane czterocylindrowe silniki nie są duże, ale też niewiele muszą dźwigać. Dlatego wprawianie w ruch tych zgrabnych trzydrzwiowych autek nie sprawia im większych problemów. Oczywiście Mini w wersji Works robi to sprawniej, ale w realnych warunkach, na ulicach miasta, różnica nie jest miażdżąca. Mito ze 155-konnym benzynowcem dzielnie stawi czoła mocniejszemu rywalowi od startu aż do trzeciego biegu. Potem większy moment obrotowy silnika Mini i szerszy zakres obrotów użytkowych dają osobie znać. W standardowej wersji Cooper 1.6 miałby sporo problemów z pokonaniem Mito 1.4 TB. Wygląda na to, że w przypadku Alfy sporo frajdy można mieć już przy tej stosunkowo niedrogiej wersji, w przypadku Mini trzeba wydać dużo więcej. Oba auta wykazują podobny apetyt na paliwo, mocno odbiegając od fabrycznych norm. Mini potrzebuje średnio 11 l/100km, Alfa nawet o litr więcej. Podczas bardzo spokojnej jazdy, gdy inni kierowcy wyprzedzali nas zlewa i z prawa, udało się zmniejszyć te wyniki do ok. 9 l/100 km. Niestety, jeszcze bardziej niż spalanie malała wówczas przyjemność z jazdy...
Z wysoką ceną obu aut łatwo się pogodzić, bo mają coś, czego nie mają inni. Mini hipnotyzuje osiągami i znakomitym prowadzeniem. Na prawdę ciężko się opanować, by nie jeździć nim szybko. Wciskanie gazu kwitują rasowe pomruki, odpuszczanie - gniewne parsknięcia z układu wydechowego. Uczta dla uszu. W dodatku czucie pedałów, praca układu kierowniczego, hamulcowego oraz skrzyni biegów pozwala ją uwierzyć, że to auto kocha przyspieszanie i skręcanie. Łatwo się z nim zespolić, łatwo się w nim zatracić. Dużo łatwiej niż w poprzednim Worksie, zbyt twardym i bezkompromisowym jak na polskie dziurawe drogi. Ten jest bardziej komfortowy, a przy tym równie precyzyjny. Jeśli powiem, że to obecnie najlepiej prowadząca się przednionapędówka świata - nie będzie w tym dużej przesady. Kolejnym jego atutem jest estetyka. Nawet stojąc w korku, kierowca może się delektować wysmakowanym wnętrzem o magicznym wręcz wy stroju. Nostalgiczne detale w nowoczesnym wydaniu wciąż wyglądają intrygująco, a od wielkiego obrotomierza w centrum deski rozdzielczej nie można oderwać wzroku.
Przedział pasażerski Alfy wygląda bar dziej tradycyjnie, ale też może się podobać. Ładnie zaprojektowano wskaźniki i centralną konsolę. Plastikowe detale pokryto czymś w rodzaju emalii, dlatego wyglądają jak metalowe. Ogólne wrażenie jest świetne, a towarzyszy mu poczucie większej niż w Cooperze przestronności. Miejsca za pierwszym rzędem foteli jest więcej, zwłaszcza nad głowami siedzących tam osób. Więcej też mieści bagażu. W usportowionych autach nie ma to może większego znaczenia, ale ich właściciele też przecież muszą robić zakupy.
Choć Alfa nie prowadzi się tak nienagannie jak Mini, jej podwozie z belką skrętną przy tylnych kołach spisuje się naprawdę nieźle. Precyzyjnie działa też układ kierowniczy. Jest jeszcze coś ekstra. Nie wielki przełącznik trybu pracy DNA (Dynamic, Normal, All Weather) umieszczony przed dźwignią zmiany biegów pozwala zaprogramować charakterystykę samochodu w zależności od wymagań kierowcy. W trybie Normal nie ma żadnych atrakcji, dopiero po przesunięciu suwaka na pozycję Dynamic Mito staje się fabryką adrenaliny. Systemy elektroniczne w podwoziu mają mniej do powiedzenia. Kierowca może wykazać więcej inwencji w prowadzeniu auta, ale musi się bar dziej pilnować. Zyskuje jednak sprzymierzeńca w postaci elektronicznego systemu Q2, który działa jak samoblokujący mechanizm różnicowy. Moment obrotowy w całości przenoszony na przednią oś trafia w większej części do koła o lepszej przyczepności. Silnik żywiej reaguje na otwarcie przepustnicy, a siła wspomagania układu kierowniczego wyraźnie się zmniejsza. W trybie All Weather znowu wraca spokój. Jest przy tym bezpieczniej niż w trybie Normal, bo podwoziowa elektronika zaczyna pilnować przyczepności bardziej skrupulatnie.
Małe auta z mocnymi silnikami mają swój urok. Zwłaszcza gdy dopracowano je w każdym szczególe. Chociaż Mito i Cooper Works prezentują nieco inne charaktery i różnią się ceną, świetnie wypełniają główne założenia swych twórców - dają ogromną frajdę z jazdy, a przy tym znakomicie wyglądają.
Mini: Znakomite własności jezdne i osiągi, precyzyjny układ kierowniczy, niebanalny wygląd nadwozia i wnętrza, perfekcyjne wykończenie
Mito: Dobra dynamika, precyzyjny układ kierowniczy, duża funkcjonalność nadwozia, dobrze wykończone
wnętrze, atrakcyjna cena
Mini: Wysoka cena, spore spalanie, mniej przestronne wnętrze, mały bagażnik
Mito: Wysokie zużycie paliwa, nieco za mała elastyczność silnika
Obie ślicznotki chwyta ją za serce i obie mają sporo werwy. Mini ma jej co prawda więcej, i na do datek lepiej się prowadzi (dlatego zwycięża w końcowej punktacji), ale rzut oka na cennik studzi emocje. Serce mówi Cooper Works, rozum - Mito. Wybieram Alfę, bo relacja doznawanej frajdy z jazdy do ceny i funkcjonalności jest w niej po prostu znakomita. Za pomocą skromnych środków technicznych, bazując na zwykłym Fiacie Grande Punto, zbudowano autko bardzo urokliwe, dość szybkie i całkiem wygodne. Works przypomina auta wyczynowe - ma ogromne możliwości, ale równie wysoką cenę. Gwoli ścisłości dodajmy, że w ciągu trzech lat potaniał o ponad 50 tys. zł.