Oba samochody łączy nawet ten sam właściciel - tak się składa, że Hyundai jest jedynym właścicielem Kii. Do tego ta sama płyta podłogowa, zawieszenie, silniki, nawet wymiary. Wydaje się jednak, że Hyundai, obecny w Polsce od 1990 roku, ma wciąż nieco lepszą reputację niż Kia (sprzedawana o pięć lat krócej). Do dzisiaj na ulicach można spotkać mocno wysłużone, ale wciąż sprawne modele Pony, czy oldskulowe już Sonaty. Tanie, dobre i stosunkowo bezawaryjne auta chwali sobie wielu kierowców. Natomiast Kia do niedawna była mało znana i słabo rozpoznawalna. Jej samochody uchodziły za zbyt delikatne, wyposażone w słabe silniki i marnie wykończone. Wraz z pojawieniem się Cerato Koreańczycy udowodnili dopiero, że Kia potrafi produkować niezłe samochody. Zaraz potem przyszedł czas na model Cee'd. Głośna premiera, niska cena i - co najważniejsze - dobry produkt spowodowały, że wielu klientów zaczęło łaskawiej patrzeć nie tylko w kierunku Kii, lecz także przypomniało sobie o jej starszym bracie - Hyundaiu. Zastanawiam się, czy taka droga do poprawy wizerunku koreańskich aut to strategia czy przypadek. Akurat na to pytanie podczas światowej premiery i30 nie znalazłem odpowiedzi. Ale przekonałem się, że Koreańczycy gonią światową czołówkę w iście ekspresowym tempie.
Hyundai i30 (im mniejszy numer, tym mniejsze rozmiary) - kompakt, który ma zastąpić Accenta - to, zgodnie z zapowiedziami Ike Oh, prezydenta Hyundai Motor Europe, najważniejsze auto marki sprzedawane w Europie. Cel: sprzedaż na poziomie 100 tys. egzemplarzy rocznie. W Polsce ma być skromniej - w tym roku tylko około 2000 sztuk. Pierwsze egzemplarze i30 już niebawem trafią do salonów, kolejnych 600 czeka na placu. Jeśli jednak nowy Hyundai, produkowany w słowackiej Żylinie razem z Kią Cee'd, chwyci rynek za gardło, w każdej chwili mogą przyjechać następne auta - importer zapowiada, że jest w stanie zaspokoić każde zapotrzebowanie.
Cee'd i i30 powstały na tej samej płycie podłogowej; mają niemal identyczne rozmiary, te same silniki i niemal identycznie zaprojektowane wnętrze. Różne jest jednak pozycjonowanie: Hyundai i30 ma się plasować "o klasę wyżej" (skąd my to znamy?), być bardziej luksusową wersją miejskiego auta przeznaczoną dla starszego i bardziej zamożnego klienta. Być może właśnie dlatego do wykończenia wnętrza użyto lepszej jakości materiałów, a na liście standardowego wyposażenia i30 znaleźć można cztery poduszki powietrzne, kurtyny boczne, ABS, radioodtwarzacz z CD, złącze na USB i iPoda, wspomaganie kierownicy i elektrycznie sterowane szyby (niestety tylko w przednich drzwiach). Różnice można zauważyć także podczas jazdy. Zawieszenie Hyundaia zestrojono też bardziej komfortowo niż w Kii. To ukłon w stronę bardziej statecznych klientów.
Nowoczesna i bardziej europejska jest także stylizacja nadwozia. Projektanci z centrum w Rüselheim nie mają się czego wstydzić. Stworzyli naprawdę ciekawego i dynamicznego hatchbacka, od tyłu przypominającego nieco BMW serii 1 (tylna klapa przetłoczona w negatywie). Tylne lampy mocno zachodzą na słupek, w który wkomponowano małą szybę. Całość wygląda zgrabnie i proporcjonalnie. Auto ustawione w jednym rzędzie z największymi konkurentami Toyotą Auris, Fordem Focusem, VW Golfem czy Seatem Leonem nie musi niczego się wstydzić. Tak samo jest we wnętrzu. Jest przejrzyste, funkcjonalne i niemal identyczne jak w Kii Cee'd. Jedynie pozycja za kierownicą pozostawia trochę do życzenia. Brak regulacji kierownicy w dwóch płaszczyznach (obecne dopiero w wersjach Style iPremium) może przyprawić kierowców o niższym wzroście o ból pleców i ramion. Inaczej niż w Cee'dzie nie odniosłem natomiast wrażenia, że wi30 deska rozdzielcza umieszczona jest za nisko. Na dodatek materiały, zgodnie z zapowiedziami producenta, są bardziej miękkie i mają przyjemniejszą w dotyku fakturę.
Jak i30 sprawdza się na drodze? Także i tu Koreańczycy nie mają powodów do wstydu. Silniki przejęte z Cee'da w Hyundaiu wydają się pracować ciszej. To zasługa lepiej wyciszonego wnętrza. Zawieszenie pracuje dość komfortowo, dobrze wybierając łagodne nierówności drogi. Kłopoty zaczynają się, gdy skręconymi (nawet lekko) kołami wpadniemy na przykład na kostkę brukową. Praca zawieszenia w takich okolicznościach do najmilszych nie należy, a co większe nierówności czuć niestety na kierownicy. Szkoda, że w Austrii, gdzie odbyła się prezentacja, nie ma kolein. Jestem ciekaw, jak na nich będzie spisywać się zawieszenie i układ kierowniczy i30.
Z dwóch testowanych egzemplarzy, diesla 1.6 CRDI o mocy 115 KM i benzynowca 1.4 o mocy 109 KM, zdecydowanie wybrałbym ten pierwszy. Silnik pracuje cicho, jest dość dynamiczny i ma wystarczający moment obrotowy 255 Nm dostępny przy 2000 obr. Nie ma więc problemów z szybkim ruszeniem spod świateł czy wyprzedzeniem bez zredukowania biegu. Oczywiście do wyboru jest więcej diesli: to znane z Kii Cee'd 1.6 90 KM i 2.0 140 KM.
Miłośnicy silników benzynowych oprócz najmniejszego 1.4 do wyboru mają jeszcze wersję 1.6 (122 KM) i dwulitrową o mocy 143 KM. Ale o ile niezłe silniki to konstrukcje pamiętające jeszcze czasy współpracy z Mercedesem, o tyle skrzynie biegów to chyba najsłabszy punkt nowego Hyundaia. Oferowany do benzynowych silników (1.6 122 KM i 2.0 143 KM) czterobiegowy automat w dzisiejszych czasach nieco odstaje, przynajmniej o jeden bieg. I to nie od czołówki, ale od średniej. W 20-letnim Volvo to rozumiem, ale w miejskim aucie rocznik 2007?
Od teraz wszystkie modele Hyundaia będą nosić oznaczenia alfanumeryczne. Koniec z wymyślnymi nazwami Accent, Santa Fe, Sonata Getz czy Sorento. Kolejne wcielenia Hyundaiów będą nosić literę "i" (od słowa innowacja, a jakże). W i30 tych innowacji nie jest za wiele, wszystkie zdążyliśmy już poznać w siostrzanej Kii Cee'd. Czy nieco lepsze materiały wykończeniowe, zgrabna sylwetka i nieco lepiej rozpoznawalne logo na masce to wystarczający powód by wydać 48 900 zł (najtańsza wersja)? Być może kartą przetargową okaże się oferta serwisowa, dzisiaj trzymana jeszcze w ścisłej tajemnicy. Czy Hyundai odważy się przebić Kię i jej siedemioletnią gwarancję? A może magnesem ma być nowe nazewnictwo? Interesujące jednak, że na przykład Alfa Romeo wraca do nazywania swoich samochodów. No, ale za Alfą stoi legenda, a tej akurat Hyundaiowi nieco brakuje.
Duży rozstaw osi, ciche wnętrze, spory bagażnik, atrakcyjny wygląd i cena, elastyczny silnik, przestronne wnętrze
Duże podobieństwo wnętrza do Kii Cee'd, tylko czterobiegowy automat, nieprecyzyjny układ wspomagania
Hyundaiowi wystarczyło dziesięć lat, by kilkakrotnie zwiększyć sprzedaż samochodów. W 1995 roku było to 110 tys. egzemplarzy, w 2005 już 350 tys. Model i30 wytypowany na ambasadora koncernu w Europie ma sprzedawać się w ilości 100 tysięcy sztuk rocznie. Plany to ambitne, ale patrząc na samochód i cenę, można odnieść wrażenie, że także realne. A już w przyszłym roku pojawi się i30 kombi - nowa broń skierowana w klientów flotowych. Jeśli tylko pojawi się w atrakcyjnej cenie (dzisiaj i30 to zaraz po Cee'dzie najtańsze auto w segmencie), wysoka sprzedaż gwarantowana.