Zmiana warunków rynkowych, polityki handlowej oraz taryf celnych nałożonych przez administrację amerykańską. Tak tłumaczy się Volvo Cars (nie mylić z producentem ciężarówek, który jest całkowicie niezależną firmą od działu aut osobowych) przy okazji ogłoszenia nowych planów oszczędnościowych. Rzecznik firmy cytowany przez Reutersa przyznał, że firma musi zwolnić część pracowników.
Z pracą w zakładach w Charleston w Karolinie Południowej (lokalizację wybrano ze względu na infrastrukturę oraz łatwy dostęp do portu) pożegna się 125 osób (nie zdradzono szczegółów dot. stanowisk pracy). Czy to dużo? Ogółem Volvo Cars zatrudnia w fabryce 2,5 tys. pracowników. Ich zadaniem jest produkcja dwóch modeli samochodów. To elektryczny SUV EX90 oraz Polestar model 3. Znamienne, że mało który trafia na rynek krajowy (od początku roku Volvo sprzedało zaledwie 1316 egzemplarzy EX90 w USA). Według Reutersa większość produkcji przeznaczona jest eksport. Kluczowym odbiorcą są kraje Europy.
Obecne zdolności produkcyjne zakładów w Karolinie Południowej to 150 tys. samochodów. Chińczycy i Szwedzi nie kryją planów zwiększenia możliwości fabryki. Firma dalej podtrzymuje deklaracje o stworzeniu w przyszłości aż 4 tys. nowych miejsc pracy na potrzeby produkcji kolejnych modeli samochodów (jeszcze kilka lat temu w amerykańskich mediach wspominano o nowej generacji Volvo XC60 i XC90). Jednocześnie trwa plan ograniczenia kosztów. W depeszy Reutersa wspomniano o kwocie rzędu 1,88 mld dolarów. Jak pogodzić jedno z drugim? Oto jest pytanie.