Jak tu jeszcze utrudnić życie koncernom samochodowym i przymusić do inwestycji w Stanach Zjednoczonych? Amerykanie znaleźli nowy sposób. Okazuje się, że dość wysokie cła na nowo wyprodukowane pojazdy eksportowane do USA to nie wszystko. Amerykańska agencja USTR odpowiedzialna za handel zagraniczny ogłosiła plan nowych opłat portowych pobieranych od wszystkich operatorów statków przeznaczonych do transportu pojazdów (według Reutersa na świecie jest ponad 1460 takich konstrukcji, z czego zaledwie 39 zbudowano w USA). Dochody zasiliłyby fundusze na rzecz odrodzenia krajowego przemysłu stoczniowego, który w starciu z Chinami jest obecnie na przegranej pozycji.
Zgodnie z planem USTR każdy dostarczony pojazd do USA zostanie obciążony opłatą portową w wysokości 150 dolarów. Nietrudno policzyć, że w przypadku dużych samochodowców na amerykańskie konta trafiałaby sumy rzędu niemal miliona dolarów za jeden transport! Niemało.
Reakcja branży transportowej jest łatwa do przewidzenia, nieprawdaż? Przedstawiciele branży żeglugi i logistyki alarmują, że nowa danina dotknie każdego przewoźnika samochodowego bez względu na to, czy korzysta ze statków wyprodukowanych w stoczniach chińskich, czy też w innych regionach świata. Co więcej, okazuje się, że dość nieoczekiwanie na liście poszkodowanych znajdą się ci, o których szczególnie powinno się dbać za oceanem.
Według prawników cytowanych przez Reutersa opłaty portowe uderzą też w amerykańską armię. Doliczono się aż 20 specjalistycznych statków pływających pod banderą USA, które znajdują się w programie bezpieczeństwa morskiego Stanów Zjednoczonych (program MSP). Znajdują się w rezerwie na wypadek wsparcia militarnego i potrzeby transportu sprzętu wojskowego. Wśród nich są tacy przewoźnicy jak American Roll-On, Roll-Off Carrier Group (stanowi część wielkiej grupy Wallenius Wilhelmsen Logistics) czy Liberty Global Logistics.