Carlos Tavares odszedł ze Stellantisa pod koniec zeszłego roku. Portugalczyk mógłby przejść na emeryturę, zwłaszcza po otrzymaniu pieniędzy, które otrzymał od byłego pracodawcy. Ten jednak nie ma takiego zamiaru. Co więcej, chce się skupić na działaniach biznesowych w swojej rodzimej Portugalii.
Carlos Tavares po 50 latach pracy poza granicami Portugalii, chce teraz poświęcić się lokalnym biznesom w swoim kraju. Tak przynajmniej twierdził w rozmowie z Bloomberg News. 66-latek opuścił Stellantis w grudniu po tym, jak pod jego rządami spadła sprzedaż i zyski z powodu starzejącego się portfolio w USA i opóźnień modeli w Europie. Jego rygorystyczny kurs cięcia kosztów doprowadził do konfliktów z politykami, dealerami i związkami zawodowymi.
Koncern w dalszym ciągu szuka następcy Portugalczyka. Na ich nieszczęście prognozowana jest słaba rentowność na ten rok. Jednak to nie jest już problem Tavaresa, gdyż 15 kwietnia akcjonariusze Stellantis poparli pakiet wynagrodzeń dla niego w łącznej wysokości 35,1 mln euro. Składał się on z 23,1 mln euro pensji za rok 2024, plus 12 mln euro odpraw i premii za osiągnięcie kamieni milowych za ten rok.
Tavares powiedział portugalskiej telewizji w lutym, że chce wziąć udział w planowanej prywatyzacji państwowych linii lotniczych TAP Air Portugal, po tym jak zachęcili go do tego przyjaciele. To nie wszystko. Mężczyzna jest również częścią konsorcjum ubiegającego się o udziały w portugalskim przewoźniku regionalnym SATA Azores Airlines.
Ostatnio Tavares zajął się również pracą w jednej ze swoich farm w środkowej Portugalii i winnicy w północnym regionie Douro, gdzie produkuje swoje pierwsze wino porto.