• Link został skopiowany

GM czasowo zwalnia 1200 pracowników, bo elektryczne vany się słabo sprzedają

GM przeszacowało rozwój elektryków w Stanach Zjednoczonych, czego efektem jest tymczasowe zwolnienie 1200 pracowników w kanadyjskim zakładzie w Ontario. Jak jednak zaznacza koncern, problemem nie są cła nałożone przez Donalda Trumpa. Znaczący jest jednak innym element tej układanki.
Samochody elektryczne
Fot. REUTERS/Carlos Osorio

General Motors wstrzymuje produkcję swojego elektrycznego auta dostawczego Chevroleta BrightDrop w fabryce CAMI, czyli Canadian Assembly Manufacturing Inc. w Ingersoll w Ontario. Najwyraźniej Amerykanie wolą stare rozwiązania z silnikami spalinowymi. Tym samym fabryka, która miała "walczyć" z globalnym ociepleniem, została zmuszona do zwolnienia 1200 pracowników i wstrzymania linii produkcyjnej. Przynajmniej na jakiś czas.

Zobacz wideo

Elektryczny Chevrolet dostawczy nie spotkał się z aprobatą konsumentów

Na całym świecie producenci wyszli z założenia, że przyszłość jest elektryczna. Jak się okazuje, rynek zweryfikował te plany, czego efektem jest, że wiele firm musiało zrewidować swoje podejście do tego typu samochodów. Również koncern General Motors musiał się ugiąć pod opinią klientów.

1200 pracowników zostało obecnie bez pracy, a linia produkcyjna od 14 kwietnia praktycznie nie pracuje. Od maja co prawda ma powrócić część zespołu, ale to nadal nie gwarantuje powrotu całej ekipy produkcyjnej. Od października, gdy do produkcji wejdzie odświeżony BrightDrop na rok modelowy 2026, linia produkcyjna ruszy na pełnych obrotach, o ile 500 osób na zmianę można tak określić. A ma być tylko jedna zmiana.

Jak zauważa firma, powodem zawieszenie produkcji, nie są nowe cła nałożone przez Donalda Trumpa. Tym bardziej można stwierdzić, że to rynek zdefiniował zapotrzebowanie. W szczególności, gdy weźmie się pod uwagę jeden znaczący szczegół...

Jeep ofiarą sukcesu RAM-a

O ile elektryczne auto dostawcze General Motors przechodzi kryzys, o tyle pewna marka, która wykorzystuje silnik spalinowy i przeżywa właśnie oblężenie. Ową marką jest RAM i ich model 1500, po którego ustawiają się kolejki.

Stellantis, który jest konkurencyjnym koncernem w stosunku do GM, zdecydowało, że zawiesza produkcję Jeepów Wagoneer i Grand Wagoneer na rzecz wspomnianego pick-upa. Powodem tego stanu rzeczy jest brak silników R6 z rodziny Hurricane. Są one produkowane w fabryce w Meksyku — Saltillo i będą kierowane prosto do fabryki RAM-a, które cieszą się większą popularnością niż Jeepy.

Sytuacja z RAM-em udowadnia, że Amerykanie nie są jeszcze gotowi na elektryczną rewolucję w świecie aut użytkowych. Z całą pewnością jest to jasny przekaz, że koncerny muszą poważnie się stanowić nad kolejnymi ruchami w świecie elektromobilności.

Więcej o: